"Biegacze nie pękają"
Donald Tusk obsesyjnie dba o formę. "W mojej pracy zawodowej, w każdej pracy zawodowej, a moja jest dość szczególna i intensywna, na pewno nie dałbym rady, gdyby nie taka zaciekłość wręcz w utrzymywaniu kondycji fizycznej. Uważam, że we współczesnym świecie człowiek nie ma wygrać ze stresami. Ja bym dawno już padł w polityce, gdyby nie zdolność wymagania od własnego ciała więcej niż przeciętna" - uważa.
Pasją premiera jest piłka nożna. Jako premier, potrafił zagrać na tydzień trzy mecze w piłkę. "Donald Tusk gra na szpicy. Od pierwszej do ostatniej minuty stoi na połowie przeciwnika i czeka na podania. Lubi zwody ciałem i uderzenia z tzw. fałsza. Jeśli nie strzeli dwóch bramek, na boisku robi się nerwowo" - opisywał jego grę Michał Krzymowski w "Newsweeku" w 2012 r. Koledzy z drużyny zapewniali w rozmowie z dziennikarzem, że ustawienie szefa rządu w ataku jest przemyślane i przynosi zespołowi same korzyści. "Donald gra z przodu, bo jest szybki, ma dobry drybling i strzela dużo bramek. Każdy jego powrót do obrony tylko zagęszcza środek pola i sprawia, że potem nie ma komu wykańczać akcji" - opisywali. Ireneusz Raś, na boisku obrońca, a poza nim szef małopolskiej Platformy, rolę Tuska w zespole widział podobnie: "Mnie on przypomina Emilia Butragueno (były napastnik Realu Madryt, który ze względu na charakterystyczny styl gry został przez kibiców nazwany El Buitre, czyli Sępem - przyp. red). Piłka go szuka.
Najlepiej czuje się w polu karnym przeciwnika. Nagle wchodzi, nie wiadomo skąd i strzela gola. Często uderza zewnętrzną częścią stopy, z tzw. fałsza".
Premier dużo biega, tą pasją zaraził też córkę. Bez względu na pogodę weekendowe bieganie to niemal dla niego rytuał. W wywiadzie w TVN 24 mówił o swoich marzeniach: "Chcę przebiec maraton, nie nowojorski, nawet nie taki oficjalny, chcę przebiec dystans 40 kilometrów. Na razie sobie mierzę dystans na 10 kilometrach i nie jest to imponujące. Schodzę poniżej 55 minut co powinno spowodować, że maraton przebiegłbym w takim czasie, kiedy nie zamyka się imprezy. Ale... nie wiem czy dam radę". W wywiadzie dla "Runner's World" w marcu 2007 r.: "Trzeba dotrzeć do końca, choć czasem już w połowie dystansu masz dosyć. Ale jeśli się nie poddasz wiesz, że jesteś coś wart. Biegacze nie pękają".