Jego ofiary przejawiały syndrom sztokholmski
W połowie lat 90. Tusk wypadł z obiegu, znalazł się w kompletnej politycznej zapaści. Zdaniem Piskorskiego, gdyby w 1997 r. Leszek Balcerowicz nie podał Tuskowi pomocnej dłoni i nie zrobił go senatorem, pewnie więcej byśmy o nim nie usłyszeli. To było posunięcie zaskakujące ze strony Balcerowicza, który jest człowiekiem nastawionym technokratycznie i można się było domyślać, że współpracowników będzie szukał wśród ludzi, którzy będą zaangażowani i pracowici. A Tusk, mówiąc delikatnie, nie był znany z pracowitości. "Tusk nigdy nie był ulubieńcem Balcerowicza, ale widział, w jak trudnej sytuacji znalazł się Donald. I jego gest był też wyrazem zwykłej przyzwoitości" - dodaje Piskorski.
To w gabinecie wicemarszałkowskim Tuska zaczęła się wytwarzać gabinetowa subkultura "winka i cygarka". "Po śniadaniu w hotelu sejmowym nasze 'chłopaki' - czyli Donald, Grzesiek Schetyna, Mirek Drzewiecki - zalegali w tym gabinecie. Czas im schodził na oglądaniu telewizji, paleniu cygar, popijaniu winka Choć Tusk i Schetyna dziś się po prostu nienawidzą, to jeszcze w 2010 r. temperatura ich relacji była o kilka stopni niższa. "Schetyna ewidentnie w tych ostatnich latach przejawiał syndrom sztokholmski. Innymi słowy Grzegorz, nawet wtedy gdy Donald okładał go kijem, gotów był uważać, że wszystko jest mniej więcej OK.
To zjawisko było jeszcze silniejsze u Mirka Drzewieckiego. Donald go wyrzucił, sponiewierał, obsobaczył, a Mirek, jak tylko dostawał jakiś sygnał z kancelarii premiera, że może pojawić się na spotkaniu, na którym jest Tusk, nie posiadał się z radości. Biegł tam prawie że na wyścigi, zadowolony, że znowu się ze swoim Donciem zobaczy. To są też oczywiście elementy dworskiego zachowania, ale też coś głębszego - coś, co tkwi w psychice. U Grześka było to samo, tylko nie w takim aż nasileniu. Ta postawa sprawiła, że przyjął błędną strategię polityczną. Gowin miał strategię konfrontowania się z Tuskiem. Grzesiek - strategię na przeczekanie. Skończyło się to tym, że Donald krok po kroku rozbroił Grześka całkowicie" - stwierdza Piskorski.