"Jesteś dla nas dramatycznym obciążeniem. Spadaj!"
Piskorski odbył z Palikotem dłuższą rozmowę przed swoim wyrzuceniem z PO, podczas której dosyć otwarcie mówił mu, co sądzi o Tusku. "Dodawałem, że się po prostu powinien pilnować, by nie było tak, że się da wykorzystać i potem, jak kolejny zużyty instrument, których Donald miał w życiu wiele, będzie wyrzucony. Przypomniał mi to w 2010 r., gdy odchodził z PO i mówił, że tamta diagnoza mu się potwierdziła. Ale to świadczy źle o Donaldzie, a nie o Januszu.
Ale najpierw był pieszczoszkiem Tuska. Był, bo przyjął rolę, której mu Tusk nie narzucił, ale którą bardzo chętnie widział - rolę faceta, który może powiedzieć znacznie więcej, niż wypada powiedzieć komukolwiek innemu. Miał być młotem na PiS. Miał walić i obryzgiwać, insynuować i obrażać - i Palikot, jak jakiś komandos do zadań specjalnych, wziął to na siebie. (..) Tyle że Palikot wyraźnie zaczął odczuwać, że jest traktowany instrumentalnie. Rola boksera walącego w PiS i Lecha Kaczyńskiego popularność, ale oznaczała również, że nie jest się traktowanym poważnie. A przecież ktoś, kogo nie traktuje się poważnie, nigdy nie będzie pierwszoliniowym kreatorem polityki. Może być jedynie asystentem. No bo wiadomo - Palikot to jest ten od wygłupów i 'niegrzecznych gadżetów'. A to już nie odpowiadało ani jego ambicjom, ani potencjałowi. W pewnym momencie, w którym on ten swój cel podstawowy, czyli rozpoznawalność, już osiągnął i chciał przejść na inny poziom politycznej aktywności, Donald wyraźnie mu powiedział:
'Hola, hola, nie ma mowy'. Po czym nastąpiła tragedia smoleńska i Palikot znalazł się w katastrofalnej sytuacji. Bo teraz to już na niego pluli nie tylko ludzie sympatyzujący z PiS-em. Teraz, po tragedii smoleńskiej, na jego widok na drugą stronę ulicy przechodzili ludzie, którzy byli neutralni. Widział wtedy nienawiść do siebie i widział natychmiastowe odcięcie się od niego Donalda Tuska i całej jego ekipy.
Dochodziło do sytuacji, że on przychodził na jakieś spotkanie i Donald manifestacyjnie z tego spotkania wychodził, żeby nie być w jednym pomieszczeniu z Palikotem, by ktoś nie powiedział, że się z nim naradza. I generalnie wszystkie sygnały, które do niego docierały od dworu Tuska, były mniej więcej takie: 'Jesteś dla nas dramatycznym obciążeniem. Nigdzie nie możemy cię pokazać. Spadaj. Schowaj się. Wyjedź gdzieś. Odejdź od nas'" - opowiada.