"Był zbyt ufny w stosunku do Putina"
W opinii Pawła Piskorskiego Tusk popełnił duży polityczny błąd po katastrofie smoleńskiej. "On w tamtym momencie uważa, że ta tragedia będzie zwrotem w polityce z Rosją i że na tej bazie można zbudować nowe relacje. I z tego powodu jest po prostu bardzo mało czujny. Nie zakłada, że Rosjanie będą prowadzili wybiórcze dochodzenia albo będą zwlekać z oddaniem wraku" - stwierdza.
Czy to była naiwność? "Brak profesjonalizmu. Nie było wokół niego profesjonalnego sztabu, który ostrzegłby, że nie takie rzeczy już Rosja robiła i że to może być pułapka. Tusk stracił na moment zdolność przewidywania. On niewątpliwie wiele razy w polityce pokazał bardzo dużą intuicję, ale wtedy był taki moment, w którym Donald nie patrzył dwa kroki do przodu. Był zbyt ufny w stosunku do Putina. Zakładał, że jakoś to będzie, że jakoś ta sprawa się rozwiąże. Nie mnie go usprawiedliwiać, ale - tak to próbuję sobie wyjaśnić - może zszokowany, jak my wszyscy, ogromem tragedii podejmował wtedy decyzje kierowane emocjami, a nie w oparciu o racjonalne przesłanki. Pamiętajmy, że był na miejscu tuż po katastrofie i widział na własne oczy rozmiar nieszczęścia. Górę wzięły wtedy emocje, a nie chłodne myślenie. A wtedy, w tamtej atmosferze, gdyby Tusk określił wobec Putina jakieś nasze warunki czy oczekiwania, to Putin - moim zdaniem - nie mógłby mu odmówić czy czegoś nie spełnić. I nie odnoszę się tu do żadnego
konkretnego zapisu w umowach międzynarodowych. Po prostu moment był tak niezwykły, że Putin nie mógłby powiedzieć 'nie'" - czytamy w "Między nami liberałami".
Działaniom rządu po 10 kwietnia towarzyszyło sporo mitomaństwa, które potem wyszło na jaw. "Te zapewnienia o przekopaniu każdej piędzi ziemi w Smoleńsku czy te o udziale polskich medyków przy wszystkich sekcjach - to wszystko dalece odbiegało od prawdy i szybko wyszło na jaw. To były zbędne deklaracje wypowiadane na potrzeby opinii publicznej w Polsce" - uważa rozmówca Michała Majewskiego.