"Jeździliśmy po mazurskich drogach 120-130 km/h. Ile dała fabryka"
Jakie jeszcze były kursy praktyczne w Kiejkutach? Przyszli szpiedzy trenowali jazdę samochodami. Jazdy zaczynały się ok. 16-17. Cały kurs w Kiejkutach zaczynaliśmy w listopadzie. Późną jesienią, zimą jeździliśmy, gdy wokół było już ciemno."Jeździliśmy fiatami 125p, ale miały one mocniejsze silniki niż w seryjnych modelach. Był też jeden zachodni samochód, chyba mercedes. To były próby z instruktorem, który uczył nas szybkiej jazdy, poślizgów. Jeździliśmy po mazurskich drogach 120-130 km/h. Ile dała fabryka. Oczywiście ten instruktor na prawym fotelu miał swoją kierownicę i swój hamulec. Jakie są Mazury, każdy wie. Wtedy te szutrowe drogi były jeszcze węższe niż dziś. Było ciekawie". Na szczęście nikt się rozbił.
Czy w szkole prezentowano im gadżety szpiegowskie? "Głównie ukryte magnetofony, ukryte aparaty fotograficzne, kamery. Oczywiście miało to inne gabaryty niż dziś. To były na przykład teczki. W nich były zamontowane te urządzenia. Trzeba było trochę poćwiczyć, żeby odpowiednio ustawiać obiektyw kamery lub aparatu" - opowiada. Zdradza też, kto przygotowywał ten sprzęt. Okazuje się, że nie była to produkcja radziecka ani zachodnia, ale wszystkie gadżety opracowywał działający w wywiadzie wydział naukowo-techniczny. "Bardzo dobrzy ludzie, pomysłowi. Tacy trochę naukowcy z rozwianym włosem. Szło się do nich, mówiło, jaka jest potrzeba, do jakiej operacji, a oni próbowali. Od Rosjan nigdy takiego sprzętu nie braliśmy. Wszystko się kupowało na Zachodzie, na wolnym rynku, i się dopasowywało" - wyjawia.