"Najtrudniej zapamiętać twarz, najłatwiej ubiór"
Jak ujawnia Makowski obserwacją "profesjonalnie" zajmowało się Biuro B, które "robiło wrażenie", bo zatrudniało tysiąc osób, mężczyzn i kobiet. "Oczywiście mnóstwo gadżetów. Wózki dziecięce, lalki w tych wózkach. Ruchome szatnie, żeby obserwacja mogła się przebierać na mieście. Były samochody, wówczas głównie żuki. Pamiętajcie, że najtrudniej zapamiętać twarz, najłatwiej ubiór. Dziewczyny zmieniały peruki, słowem - bajery" - wymienia.
Zdradza, że obserwację bardzo trudno jest prowadzić, bo śledzi się przeważnie fachowców. "Jeśli nie prowadzisz obserwacji na co dzień, szybko się wysypiesz. Dobra obserwacja ma wypracowane techniki porozumiewania się ze sobą systemem znaków. Do tego dochodzi łączność i doskonała znajomość miasta. I to nie jest zabawa dla pięciu czy sześciu osób. Takie śledzenie to kpina. Fachowa ekipa ma 15, 20 osób i samochody. Wtedy mogą cię prowadzić przez kilka godzin i jest szansa, że się nie zorientujesz. Rosjanie robili to na skalę kosmiczną, bo potrafili wystawić 100 osób i 20 samochodów. Wtedy to jest zabawa. Bezpośrednio idzie za tobą zazwyczaj około 10 osób. Ale gdy w operacji bierze udział 50 funkcjonariuszy, to ta 10 zmienia się co kilka minut. Twoje szanse maleją, bo obserwację wykrywasz wtedy, gdy dostrzegasz powtarzalność osób czy ubiorów. Jeśli chodzi o samochody, nasza obserwacja miała cały zestaw lewych numerów. Tablice były na zatrzaski i oni je sobie dowolnie i sprawnie zmieniali" - czytamy w "Zawód:
szpieg".
Czy podczas testów z wykrywania obserwacji trzeba było uczyć się na pamięć numerów aut? "Wszystko można sobie zapisać, ale potrzebna jest do tego legenda, czyli powód. Nie wchodzi więc w grę wyciąganie notesika w tramwaju. Trzeba powtarzać numery w myślach i czekać na możliwość udania się choćby do toalety, żeby to sobie zanotować. W latach 80. śledziliśmy opozycję. Oni nie byli fachowcami, więc było łatwiej. Jak człowiek szedł na zadanie, to szedł - jak to się mówi - tyłem. Rozglądał się, szukał nas wzrokiem. Było jasne, że coś kombinuje. Profesjonalista nie może sobie na to pozwolić. W jednej chwili się dekonspiruje" - stwierdza Makowski.