Szkoła wywiadu to szkoła manipulowania
Mówi Alex: "Nie nazwałbym szkoły wywiadu szkołą kłamstwa, to raczej szkoła manipulowania, bo jeżeli naczelną sprawą jest zawerbowanie agenta, to na początku kłamiemy, ale jeśli już go zawerbujemy, to trzeba mu mówić prawdę. Kłamstwo wobec agenta ma krótkie nogi, bo inteligentny agent szybko się zorientuje, że go okłamujemy, i może dojść do wniosku, że skoro okłamujemy go w jednej sprawie, to może okłamujemy go także, że nic mu nie grozi.
Na kursie używaliśmy tzw. legalizacyjnych nazwisk i używaliśmy zalegendowanych życiorysów. Nie wolno nam było, poza najbliższymi, ujawniać, gdzie jesteśmy i w jakim celu. Nie okłamywałem mojej dziewczyny ani przyjaciół, a jedynie budowałem swoją legendę. Powiedziałem im, że wyjeżdżam do Kairu, do ojca, który był tam na placówce. Nie miałem wyboru.
Były zajęcia z fotografii, zajęcia w ciemni, przyjeżdżali fotografowie z wydziału techniki wywiadu. Wywiad ten przygotowywał różne gadżety dla oficerów albo dla celów operacyjnych. Wtedy poznaliśmy Nagrę, słynny magnetofon Kudelskiego, miał bardzo wąską taśmę i możliwość nagrywania przez cztery czy pięć godzin. Ważył pół kilo, ale można było go na sobie zakamuflować.
Inne przedmioty to technika operacyjna, czyli nagrywanie, zakładanie podsłuchów, wykorzystywanie systemów łączności, robienie skrytek, błyskawiczne przekazanie materiałów, posługiwanie się niewidzialnym atramentem, 40 lat temu te techniki były przez wszystkich używane.
Dzisiejszy wywiad elektroniczny to technika i mechanika, ale jest to tylko rola pomocnicza, bo jednak każdemu wywiadowi zależy, żeby dojrzeć, co siedzi w głowach władzy w krajach, w których ma swoich szpiegów. Co ta władza naprawdę myśli i co planuje. Wywiad elektroniczny tego nie ustali, bo większość możnych tego świata ma dobrą ochronę kontrwywiadowczą i wie, jak się poruszać, żeby nie ujawniać swych zamiarów. W związku z tym najcenniejszy jest agent z bliskiego otoczenia ludzi władzy. Pozyskanie kogoś takiego to najważniejszy cel każdego wywiadu świata.
Wracając do szkoły szpiegów, dużo frajdy mieliśmy podczas nauki samochodowej jazdy ekstremalnej. Mieliśmy do dyspozycji specjalnie wzmocnionego i podrasowanego dużego fiata. Ależ to była jazda po tych mazurskich drogach! Gaz do dechy, zakręty brane na full" - czytamy w "Szkole szpiegów" Piotra Pytlakowskiego.