Najgorsza jest zawiedziona miłość kobiety-agentki
Aleksander Stępiński, który w rzeczywistości nazywa się Aleksander Makowski, a przynajmniej pod takim nazwiskiem występuje oficjalnie, uczył się pilnie. Sam o sobie mówi, że ma naturę kujona. Na studiach prawniczych nie włóczył się z kolegami po knajpach, patrzyli na niego jak na odludka i trochę dziwaka, który siedzi z nosem w książkach. W szkole szpiegów też trzymał się trochę na uboczu. Jeżeli pił z innymi te drinki po 17-tej, to zawsze w miarę. Na dziewczyny patrzył z przyjemnością, podobały mu się lektorki językowe, a kelnerki też sroce spod ogona nie wypadły, ale nigdy nie próbował nawet ich podrywać. Wiedział, po co tu jest i że od tych dziewięciu miesięcy w szkółce zależy cała jego przyszłość. Nie było jego wielkim marzeniem zostać agentem, ale w momencie, kiedy ojciec przedstawił mu taką propozycję, uznał ją za interesującą. Ojciec w wywiadzie był przez jakiś czas wielką szychą, nawet zastępcą dyrektora Departamentu I. Karierę przetrącił mu rok 1968 i nagonka antysemicka. Nie chciał brać w niej
udziału, a kiedy nakazano mu przeprowadzenie czystki w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie, odmówił. Potem spadał w hierarchii na niższe szczeble.
Wykładowcy w Kiejkutach uczyli kandydatów na szpiegów, że werbuje się i mężczyzn, i kobiety. Mogą się zdarzyć sytuacje dwuznaczne, jak to w życiu. Przy werbowaniu kobiety na agenta wszystko zależy od sytuacji, jak daleko można się posunąć. Każde przekroczenie zasad, przerodzenie się znajomości w romans, natychmiast niesie emocje. Na początku każdego romansu jest dobrze, ale potem mogą się zacząć schody. Jeżeli kobieta się zakocha, miewa różne pomysły, na przykład wymyśli sobie, że zostanie żoną szpiega. W przypadku nielegała to nawet korzystne, ale oficer wywiadu nie powinien brnąć w takie związki. Musi pamiętać, że jak rozkocha w sobie kobietę i nie spełni jej oczekiwań, to naraża się na dużą kontrę. Najgorsza rzecz to zawiedziona miłość agentki; staje się wówczas nieobliczalna.
W wywiadzie jest pewien szkielet norm, których trzeba przestrzegać, ale ponieważ życie jest bogate, a wywiad jest strukturą niezwykle elastyczną, to i normy są elastyczne. Uczono ich, że mogą być sytuacje, gdzie wszystkie normy trzeba odsunąć, żeby osiągnąć korzyść operacyjną. Najważniejszym celem jest pozyskanie informacji. Agent musi być zawsze pewny, że prowadzący go oficer w sytuacji podbramkowej zapewni mu bezpieczeństwo. Musi też czuć, że jest doceniany i że stoi za nim siła, która w razie jego wpadki czy pójścia do więzienia będzie się starała go stamtąd wyciągnąć.
Uczono ich, że jest coś takiego, jak etyka wywiadu, która zakłada przede wszystkim lojalność wobec kolegów, przełożonych i wobec agenta, który musi wiedzieć, że go nie zdradzimy, że nie damy mu zadań, które narażą go na niebezpieczeństwo. Wbijano im do głowy, że oficer wywiadu nie kradnie służbowych pieniędzy, nie naraża firmy na straty.
W świecie wywiadu oficer działający za granicą jest wobec obcego państwa przestępcą, w związku z tym bez poczucia etyki i bez mocnej kontroli i samokontroli grozi mu, że nabierze przeświadczenia, iż jest kimś w rodzaju członka grupy mafijnej. Znikną hamulce i zacznie się ostra jazda bez trzymanki. Oficer wywiadu musi być znacznie bardziej kontrolowany niż oficer kontrwywiadu, bo ten ma wpajane, że on tu strzeże prawa, musi wszędzie działać zgodnie z prawem, bo działa u siebie. Oficer wywiadu na zagranicznej placówce odwrotnie; jest potencjalnym złoczyńcą w rozumieniu miejscowego prawa, dlatego ktoś musi pilnować, żeby jego mentalność się nie wypaczyła.