Na koszt firmy korzystali ze świetnie zaopatrzonego barku
Życie w Kiejkutach Severski zapamiętał jako wegetację w obiegu wewnętrznym. Warunki dobre, żeby nie powiedzieć luksusowe. Dzień zaczynali o 7 rano przebieżką na dystansie 3,5 km, niezależnie od pogody. Trzeba było być naprawdę bardzo chorym, żeby Gutek odpuścił komuś obowiązkowy jogging. Gutek był opiekunem sportowym kursantów. "Miał dopilnować, żebyśmy byli silni i sprawni. Sam Gutek był niski, ale diablo wysportowany, bezwzględny w egzekwowaniu treningu" - wspomina Severski.
Po zajęciach korzystali ze świetnie zaopatrzonego barku na koszt firmy. "Ta dostępność alkoholu to też był wybieg" - mówi. "Przecież cały czas nas obserwowano, kto ile pije, kto ma jakie skłonności, kto dostaje małpiego umysłu po gorzale. Całkowity abstynent też się nie nadawał". Zapamiętał wyjazdy na ćwiczenia w terenie. "Jeździliśmy na lewych papierach, w hotelach udawaliśmy jakąś wycieczkę i tam też piliśmy w ramach wieczornego rozluźniania nastroju" - mówi.
*Poziom trzeci - szkolenie praktyczne w terenie. Polegało na budowaniu tzw. trasy sprawdzeniowej, elementarna umiejętność oficera wywiadu. Jak bezpiecznie wejść do lokalu kontaktowego, jak z niego wyjść, jak sprawdzać, czy nie jest się obserwowanym. "Niektórzy ludzie nie mają umiejętności postrzegania otoczenia" - mówi Severski. "Wracaliśmy po trasie sprawdzeniowej, każdy musiał napisać raport, swoje obserwacje, kogo ustalił. Oczywiście ta trasa była wcześniej przygotowana, spisana. Byli tacy, którzy przychodzili i pisali, że widzieli dwudziestu obserwujących, charakteryzowali ich wygląd i zachowanie. Potem okazywało się, że w ogóle nie mieli założonej obserwacji. To gorsza wpadka niż przypadek, że ktoś nikogo nie zobaczył, a powinien, bo obserwowało go faktycznie 20 ludzi. Nasi obserwujący to byli wysokiej klasy fachowcy".
O co chodziło w tej trasie sprawdzeniowej? "Nauczyliśmy się, jak budować trasę, skrytki, schowki, wychodzić spod obserwacji. To jest bardzo rozbudowana technika zachowań w różnych sytuacjach. Trasy sprawdzeniowej uczy się oficerów wszystkich światowych wywiadów. Mimo satelitów i elektroniki najważniejsze są dobre nogi i dobre oczy. Oficer przed odbyciem spotkania operacyjnego zawsze odbywa trasę sprawdzeniową i to jest świętość. Byliśmy uczeni treningów autogennych, bo trasa sprawdzeniowa to jest tylko element dnia przy wykonaniu zadania. Jak się wykonuje w danym dniu np. spotkanie z agentem, to trzeba też zaplanować czynności prowadzone już dwa dni wcześniej i dwa dni później. To nie jest tak, że wypiłeś kawę i mówisz do żony: mam dziś spotkanie z agentem, lecę na spotkanie, będę później. Tu się planuje cały dzień i każdy ruch musi być uzasadniony, każda czynność, każde wejście. To ma wyglądać tak, żeby obserwacja miała wrażenie, że ten facet po prostu sobie idzie i niczego nie podejrzewa. Oficer wywiadu na
trasie nigdy się nie ogląda, to nie jest tak jak na filmach, spojrzenie do tyłu może zdyskwalifikować go natychmiast" - tłumaczy.