"To zszargało mi nerwy, robiłam wszystko, by tego uniknąć"
Poranki kadetów wypełniała praca fizyczna, zaś popołudnia upływały na nauce. Dzieci uczyły się normalnych przedmiotów, takich jak matematyka czy historia, jednak robiły to samodzielnie, korzystając z wyznaczonych podręczników i ćwiczeń - nie zaś podczas lekcji prowadzonych przez nauczyciela. W okresie odbywania kursu superwizor codziennie robił dzieciom test przyrządem wymyślonym przez LRH o technicznej nazwie elektropsychometr, który wszyscy nazywali E-metr (na zdjęciu).
Testowana osoba trzymała w obu dłoniach po puszce. Następnie za pośrednictwem E-metru poddawano testowanego działaniu prądu elektrycznego o niewielkim natężeniu, jednocześnie zadając mu pytania. E-metr ma wskaźnik wychylający się na podziałce. Po kilku pytaniach wskaźnik zaczynał drgać; owe wychylenia interpretowane były przez osobę obsługującą przyrząd. Dzięki uważnej obserwacji wskaźnika obsługujący E-metr mógł rzekomo stwierdzić, czy testowany mówi prawdę. "Testy przy użyciu E-metru dosłownie zszargały mi nerwy i robiłam, co w mojej mocy, aby ich uniknąć" - wyznaje we wspomnieniach bratanica przywódcy sekty scjentologów.