W niedzielę uczta trwa cały dzień
"Jest niedziela, 10 rano. Cała rodzinka w piżamach zasiada do śniadania przy dużym stole w salonie. Alosza, jako znawca wykwintnego jedzenia, nie ma nic przeciwko mieszaniu różnych smaków. Z przyjemnością przechodzi od kawioru z bieługi, który nielegalnie można kupić już za 1000 euro za łyżeczkę, do pospolitych parówek, uwielbianych przez Rosjan. Potem są naleśniki, tosty, twaróg, wędzone ryby, konfitury, jajecznica, ciastka od Wołkońskiego (lokalny odpowiednik paryskiej piekarni Kaysera), w które zaopatrują się mieszkańcy Rublowki - oraz, w sytuacjach kryzysowych, stęsknione za ojczyzną Francuzki...
13. Czas wyruszyć do restauracji. Wchodzimy do budynku w rodzaju tawerny pobielonej wapnem i oddajemy ubrania do szatni. Od progu wita nas ogromna prawdziwa głowa zwierza, wypchana słomą. Dziesiątki skór z wilków wyściełają barowe stołki i są rozwieszone na sznurze, dzieląc przestrzeń na dwa poziomy. (..) Goście ucztują i bez skrępowania dłubią w zębach pod bacznym spojrzeniem ostatniego z Romanowów, Mikołaja II. W trosce o higienę jamy ustnej rodaków szefowie restauracji - od podrzędnych kafejek poczynając, na najwytworniejszych lokalach kończąc - stawiają na stołach pojemniki z wykałaczkami. Rzucam okiem na przystawki piętrzące się na stole, nakrytym na jakieś 15 osób: ogurci, chołodziec (mięso w galarecie), sało (surowa słonina, przepyszna, pod warunkiem że się nie wie, co to takiego), marynowane warzywa, sieliodka pod szuboj (śledź pod pierzynką, czyli sałatka składająca się z układanych na przemian warstw ugotowanych ziemniaków, majonezu, śledzia, majonezu, cebuli, majonezu, posiekanych jaj na twardo,
majonezu, ugotowanych buraków, majonezu i tak dalej), sałatka Oliviera (mimo swej nazwy jest typowo rosyjska, robi się ją z gotowanych warzyw pokrojonych w kostkę, zmieszanych z majonezem i koperkiem), pirożki... Zastanawiam się nad możliwościami trawiennymi współbiesiadników, gotowych pochłonąć to wszystko po dwóch śniadaniach. Mój szef pośrednio udziela mi odpowiedzi, wznosząc toast wypełnionym po brzegi kieliszkiem wódki, i rozpoczyna maraton jedzenia, który potrwa co najmniej cztery godziny.
(...) Kelnerki robią miejsce na stole na czarny chleb i kolejne potrawy: prosię, pieczonego królika, oryginalne kotlieti (z mielonego mięsa i cebulki), dziką kaczkę w sosie wiśniowym, pielmieni (rodzaj pierożków z mięsem, podawanych z kwaśną śmietaną)...
(...) 19. Kolacja. Wolałabym pominąć szczegóły, powiem tylko, że mój żołądek jest na granicy wytrzymałości" - relacjonuje Marie Freyssac.