Król luksusu, najbardziej ekstrawagancki oligarcha
Roman Abramowicz wiek: 48 lat szacowany majątek: 12,1 mld dolarów kategoria: przedsiębiorca początek kariery: handel ropą naftową
Urodził się w 1966 r. w Saratowie nad Wołgą. Zanim skończył trzy lata, stracił w wypadkach oboje rodziców. Wychowywał się u różnych krewnych, niekiedy na dalekiej północy. Dla większości ludzi był kimś zupełnie nieznanym, kiedy w 1995 r. niespodziewanie sprzymierzył się z nim Bieriezowski, żeby przejąć kontrolę nad spółką naftową Sibnieft, gdy przyszła jej kolej na aukcjach zastawnych. Alex Goldfarb opisywał Abramowicza z tamtych lat jako "nieśmiałego, trochę pulchnego 29-letniego mężczyznę o rumianych policzkach, ubranego w dżinsy i T-shirt. Do Klubu [biura Bieriezowskiego] przyjeżdżał na motorze. Nikt nie wiedział, jak zdobył swoje 50 milionów dolarów".
Krążyły pogłoski, że wszystko zaczęło się od dwóch tysięcy rubli (wówczas równowartość dwóch tysięcy dolarów), które Abramowicz i jego żona Olga dostali w prezencie ślubnym w 1987 r. W latach pieriestrojki przyszły oligarcha kupił za te pieniądze produkty pierwszej potrzeby, takie jak pastę do zębów i rajstopy, które potem sprzedał na czarnym rynku w Moskwie. Wkrótce podwoił swój kapitał, a w następnym roku założył razem z żoną mały zakład produkujący lalki. W 1992 r. został aresztowany pod zarzutem uprowadzenia pociągu z olejem napędowym. Zwolniono go jednak, gdy podjął współpracę z milicją. Od tamtej pory utrzymywał dobre stosunki z władzami, choć pojawiły się przeciw niemu nowe zarzuty. Oskarżano go między innymi o działanie na szkodę właścicieli mniejszościowych, a w 2008 r. przyznał się w wywiadzie dla "Timesa", że kiedy został właścicielem wielkich przedsiębiorstw państwowych, płacił łapówki w wysokości milionów dolarów za usługi polityczne i ochronę.
Niebawem ropa naftowa okazała się atrakcyjniejsza od zabawek. Mimo że Abramowicz wcześnie dał się poznać jako przedsiębiorca, w 1996 r. pracował jako niezbyt doświadczony handlarz ropą w firmie, która wkrótce miała się stać Sibnieftem. Tutaj, dzięki znajomości z pewnym celnikiem, uzyskał licencję eksportową, co umożliwiło mu przeprowadzenie bardzo korzystnej operacji. Jak mogliśmy się przekonać, odpowiednie koneksje były w Rosji przesłanką sukcesu. Na sukces Abramowicza złożyło się niewątpliwie i to, że wszedł w partnerstwo biznesowe z zięciem Jelcyna, Leonidem Diaczenko.
Istotna była również jego ścisła współpraca z Bieriezowskim. Poznali się w 1994 r. podczas przyjęcia noworocznego na jachcie. W związku z transakcją z Sibnieftem Bieriezowski wprowadził Abramowicza do bliskiego kręgu Jelcyna. Niebawem Abramowicz został przezwany Skarbnikiem, a krótko po tym zbliżył się do Jelcyna jeszcze bardziej niż Bieriezowski. Kiedy w 2000 r. ten ostatni wypadł z łask Putina, Abramowicz wykorzystał sytuację i wykupił udziały Bieriezowskiego w Sibniefcie. Położyło to kres ich przyjaźni. Siedem lat później Bieriezowski pozwał Abramowicza, domagając się czterech milionów dolarów rekompensaty za to, że pogróżki związane z tą transakcją poważnie - jego zdaniem - obniżyły cenę.