"Szczęścia się za pieniądze nie kupi, ale trochę swobody - owszem"
W latach 2000-2008 Abramowicz był gubernatorem odległej prowincji Czukotka, gdzie zainwestował w tym okresie około miliarda dolarów. Mimo to nie zamieszkał na dalekiej północy, ale przeniósł się do Londynu. W 2003 r. kupił londyński klub piłkarski Chelsea. Ocenia się, że wydał później na niego ponad 700 milionów dolarów. Chociaż uchodził za nieśmiałego i nazywano go "cichym oligarchą", stał się bardzo widoczny. Jako jeden z najbogatszych Europejczyków, z eskadrą własnych samolotów, największym w świecie jachtem i jedną z najlepszych drużyn piłkarskich, trafia na czołówki gazet, czy chce tego, czy nie. W książce "Londongrad" znajdziemy historię o tym, jak Roman Abramowicz zgłodniał, przebywając w Baku. W stolicy Azerbejdżanu można znaleźć wiele rzeczy, ale nie ma tam sushi. Miała je ulubiona restauracja Abramowicza w Londynie, oligarcha zamówił więc kilka porcji i kazał przywieźć swoim prywatnym samolotem do odległego o prawie pięć tysięcy kilometrów Baku. Autorzy książki, Mark Hollingsworth i Stewart
Lansley, piszą, że "całkowity koszt tej operacji wyniósł 40 tysięcy funtów, było to więc najdroższe w historii świata zamówienie na wynos".
Sam Abramowicz mówi o sobie, że mieszka w samolocie. Faktem jest, że mnóstwo czasu spędza na pokładzie Bandyty, jak ochrzcił swojego boeinga 767. Samolot ma wszystkie udogodnienia, jakie tylko można sobie wyobrazić, oraz system przeciwrakietowy podobny do zainstalowanego w Air Force One, samolocie prezydenta Stanów Zjednoczonych. Powodem nie jest jednak to, że Abramowicz nie ma gdzie mieszkać. Poza apartamentem w centrum Londynu, z wewnętrznym basenem i salonem o powierzchni boiska piłkarskiego (kosztował podobno około 150 milionów dolarów), ma też luksusowy apartament w Moskwie, pałac w Petersburgu, zamek w Bawarii, winnicę w Toskanii, willę na wyspie St. Barts na Karaibach, ranczo w Aspen w stanie Kolorado, hotele w Antibes we Francji i kilka ekskluzywnych domów na południu tego kraju. Zapytany, czy pieniądze dają szczęście, odpowiedział: "Szczęścia się za pieniądze nie kupi, ale trochę swobody - owszem".
Odpowiednio do swego statusu, będąc najbardziej rzucającym się w oczy oligarchą przedsiębiorcą, Abramowicz otoczył się prywatną armią. Podobno liczy ona 40 osób, z których większość odbyła specjalne przeszkolenie, dzięki czemu Abramowicz należy do najlepiej chronionych ludzi na świecie. Zaprzeczył jednak pogłoskom, że ma sobowtóra, który mógłby zmylić potencjalnych prześladowców.
W 2008 r. "Forbes" oceniał majątek Abramowicza na 23,5 miliarda dolarów, co po aresztowaniu Chodorkowskiego w 2003 r. uczyniło go kolosem wśród miliarderów. Ale po kryzysie finansowym pojawiły się plotki, że jego fortuna szybko topnieje, a on sam został strącony ze szczytów (W 2011 r. Abramowicz ubiegał się o mandat deputowanego w Czukockim Okręgu Autonomicznym. Ze złożonego z tej okazji zeznania wynikało, że majątek oligarchy wynosił nieco ponad 18 mld dolarów. Na "własne wydatki" odłożył blisko 120 mln dolarów. Posiadał też akcje o wartości 41,5 mln dolarów oraz był właścicielem sześciu firm. W deklaracji majątkowej zabrakło jednak luksusowego jachtu Eclipse, wartego 300 mln funtów, boeinga, helikopterów oraz dwóch łodzi podwodnych). Zapowiadało się nawet na to, że wystawi na sprzedaż klub Chelsea, do czego jednak nie doszło. Ze względu na swoje obyczaje Abramowicz jest też najbardziej ekstrawaganckim oligarchą.