Wypłacił równowartość dwóch mln dolarów czeczeńskiemu terroryście Szamilowi Basajewowi
Kiedy już został królem samochodowym Rosji, zaczął mierzyć jeszcze wyżej. W 1995 r., dzięki umieszczeniu biznesowych partnerów na ważnych stanowiskach kierowniczych, udało mu się przejąć kontrolę nad płatnościami Aerofłotu. Dopilnował, żeby dochody ze sprzedaży biletów przechodziły przez niewielkie "firmy finansowe" w Lozannie i Genewie, które pobierały sute prowizje. Pieniądze te rzadko trafiały do Rosji.
Bieriezowski, jak na prawdziwego oligarchę przystało, nie mógł się nie zainteresować eksportem surowców. Z pomocą szwajcarskich spółek i kontaktów na Kremlu zawarł całą serię umów handlowych. W 1993 r. w grę wchodziły już setki tys. ton aluminium, ropy naftowej i innych surowców wartych miliardy dolarów. Bieriezowski z zawiścią obserwował sukces telewizji NTW należącej do jego konkurenta Gusińskiego. Dostrzegł wielki potencjał w ogólnokrajowym, ale nieznaczącym kanale telewizyjnym, który wkrótce przekształcił się w ORT.
Rok po tym, jak "pomógł" Jelcynowi opublikować pamiętniki - książkę, o którą bez wątpienia walczyłby każdy wydawca - otrzymał w nagrodę pakiet kontrolny akcji ORT warty ponad 300 tys. dolarów. W 1995 r. młody handlarz ropą Roman Abramowicz pomógł Bieriezowskiemu nabyć większość akcji spółki Sibnieft. Wszystko układało się po jego myśli. Jeszcze rok wcześniej Bieriezowski był prawie nieznany, mało kto podejrzewał, że wkrótce zostanie jedną z najważniejszych postaci rosyjskiego biznesu i polityki. Obdarzony stalową wolą i całkowicie pozbawiony skrupułów zbudował imperium, jakiego dotąd nie widziano. W 1995 r. odebrał Władimirowi Gusińskiemu, swojemu głównemu rywalowi, tytuł najbogatszego człowieka Rosji. Elokwentny, żywo gestykulujący, bez skrępowania przechwalał się swoimi sukcesami. Istotną rolę w przejęciu Aerofłotu i Sibnieftu odegrały stosunki Bieriezowskiego z generałem Korżakowem. Szef ochrony prezydenta, zajmujący wysokie stanowisko w KGB, był na początku lat 90. jednym z najpotężniejszych ludzi w
Rosji i miał bezpośredni wpływ na Jelcyna.
Ale około 1995 r. Korżakow stał się niebezpiecznym partnerem. Rozsadzała go żądza władzy, a w ekstrawaganckich przedsięwzięciach prześcignął nawet Bieriezowskiego, który zdał sobie sprawę, że pora zmienić towarzystwo. Po opublikowaniu pamiętników Jelcyna - za które autor zaczął zgarniać niezłe tantiemy - Bieriezowski stał się przyjacielem prezydenta, o czym wszystkich powiadomił. Niebawem zyskał przydomek "Rasputin" i zajął kluczowe miejsce w "Rodzinie", najbliższym kręgu Jelcyna. Od tamtej pory uczestniczył w podejmowaniu większości decyzji wagi państwowej, zwłaszcza dotyczących nominacji.
Walnie przyczynił się do ponownego wyboru Jelcyna na urząd prezydenta w 1996 r. W nagrodę został mianowany zastępcą sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji odpowiedzialnym za sprawy Czeczenii. Sprawowanie tego urzędu było niemożliwe do pogodzenia z działalnością biznesową, co zakrawa na paradoks, jeśli wziąć pod uwagę, ile spółek podlegało Bieriezowskiemu. Jako główny negocjator w Czeczenii Bieriezowski stosował kontrowersyjne metody - prowadził na przykład rokowania z terrorystami i płacił okup za zakładników. Kiedy pod koniec 1996 r. osiągnięto porozumienie pokojowe, był przekonany, że to jego zasługa. "Jeśli znów wybuchnie wojna, kraj będzie zgubiony. A ja jestem jedynym człowiekiem zdolnym zaprowadzić pokój. Możecie wierzyć lub nie". Oligarcha przyznał, że w 1997 r. wypłacił - z własnych pieniędzy - równowartość dwóch milionów dolarów czeczeńskiemu terroryście Szamilowi Basajewowi, ówczesnemu premierowi Czeczenii. Odbyło się to pod przykrywką budowy cementowni. Mimo wszystko metody te się opłaciły,
Bieriezowski często występował w wieczornych wiadomościach ORT, opowiadając widzom o udanych negocjacjach albo witając uwolnionych jeńców.