Spotkali się na "sex and drugs"
To Jill St. John Polański chciał obsadzić w swoim nowym filmie "Bal wampirów", jednak jego producent miał inne plany. Zainwestował dużo pieniędzy w karierę Amerykanki o popielatoblond włosach i wielkich brązowych oczach, która już jako krucha sześciomiesięczna dziewczynka wygrała pierwszy konkurs piękności. W takim przypadku nawet tak wcześnie odkryty talent jak Polański, który pierwszą nagrodę otrzymał w wieku 14 lat, nie mógł się z tym równać. Nazywała się Sharon Marie Tate, przyszła na świat 24 stycznia 1943 r. w Dallas i gdy Polański ją poznał, miała 22 lata, a za sobą rolę w horrorze "Oko diabła" (1966) u boku Deborah Kerr i Davida Nivena. Ze względu na zawód jej ojca, oficera tajnych służb armii amerykańskiej, który wciąż był przenoszony w inne miejsca, w dzieciństwie nigdzie nie mogła na dobre się zakorzenić. Znała więcej państw niż przeciętna amerykańska nastolatka, mówiła po francusku, a dzięki dwuletniemu pobytowi jej rodziny w Weronie dość przyzwoicie posługiwała się też włoskim, ale ubolewała nad
tym, że nigdzie nie mogła nawiązać trwałych przyjaźni. Była dość nieśmiałą, skrytą kobietą, co w połączeniu z jej niezwykłą urodą często prowadziło do tego, że uważano ją za osobę zarozumiałą bądź obojętną.
Wraz ze swoim szczeniaczkiem rasy yorkshire, wabiącym się Guinness, mieszkała w apartamencie przy Eaton Place. Dom Polańskiego był dosłownie za rogiem. Na pewnym party w znanym hotelu The Dorchester uparty reżyser i narzucona mu odtwórczyni głównej roli zostali sobie przedstawieni... i nic się nie stało. A przynajmniej niewiele. Raczej bez wielkiego zainteresowania kiedyś do niej zadzwonił. Spotkali się na kolacji, co jednak było związane, według własnych słów Polańskiego, z sex and drugs, a nie z jej rolą w filmie - czytamy w "Polański. Biografia".