Nie ma ról dla kogoś, kto ma 165 cm wzrostu
Później Polański trafił do wuja Dawida, który zdołał przeżyć pobyt w Auschwitz, do jego żony Teofili i ich sześcioletniej córki Romy - która dziś nazywa się Roma Ligocka i jest pisarką ("Dziewczynka w czerwonym płaszczyku") i malarką zamieszkałą w Monachium i Krakowie. Pewnego dnia w kuchni pojawił się też ojciec Romka, który powrócił z Mauthausen wymizerowany, ale w miarę zdrowy. Powoli z do chłopca zaczęło docierać, że nie może robić sobie żadnych nadziei co do powrotu matki. Wkrótce po tym, jak wywieziono ją z getta, trafiła do obozu Auschwitz-Birkenau i została zamordowana w komorze gazowej - była wtedy w czwartym miesiącu ciąży. Siostra Romka, Annette, przetrwała Auschwitz. Ponieważ nigdy nie była zbyt bliska ojczymowi, nie miała żadnych powodów, by pozostawać w Polsce. Natychmiast więc wyruszyła do Paryża, miasta, w którym się urodziła i w którym musiał żyć jej rodzony ojciec.
Również Romek czuł się bliżej związany z matką niż z ojcem. Po ponaddwuletniej rozłące stosunki między nimi nie były lepsze. Ojciec i syn właściwie ze sobą nie rozmawiali. Liebling wkrótce zniknął na kilka tygodni i powrócił z młodą kobietą, Wandą Zajączkowską, którą trochę ponad rok później, 21 grudnia 1946 r., poślubił. Za jej namową Liebling zmienił nazwisko na Ryszard Polański. Dopiero po tym, jakby w następnym kroku przeobrażeń, jego syn Raymond Liebling zmienił nazwisko na Roman Polański.
"Byłem zawsze najgorszy w całej klasie, ale nauczyciele przepychali mnie, bo uważali, że jestem zdolny" - wspominał po latach. Nie lubił szkoły, ale marzył o harcerstwie. Wiódł prym podczas występów przy ognisku, przedstawień i recytacji poezji. "Byłem gwiazdą w tej grupie" - mówił. Słuchał audycji "Wesoła gromadka" realizowanej przez Marię Biliżankę. Pewnego dnia młodych słuchaczy zaproszono do radiowego studia. Tam autorka spytała, co im się nie podoba w jej audycji. Roman wypalił, że dzieci, które biorą udział w nagraniach, są sztuczne. Zapytany, czy potrafiłby lepiej, ochoczo przytaknął - i jako 13-latek dostał pierwszą pracę w życiu.
Kiedy Biliżanka została szefową teatralnej Sceny Młodego Widza, a Polański zagrał tytułową rolę w przedstawieniu "Syn pułku". Do szkół aktorskich w Krakowie i Warszawie nie chciano go jednak przyjąć. Ojciec Polańskiego był właścicielem małej firmy, przedstawicielem "prywatnej inicjatywy", więc na nastoletniego Romana patrzono jak na wroga klasowego. Wyjaśniono mu też, że nie nadaje się ze względu na jego 165 cm wzrostu. Dla kogoś takiego nie znajdzie się dość ról. To musiała być jednak w najlepszym przypadku półprawda; Tadeusz Łomnicki, jeden z najbardziej cenionych aktorów swych czasów, też nie był wyższy.