To był ślub roku
Ślub Tate i Polańskiego był wydarzeniem 1968 r. 20 stycznia młoda para i ich goście wspinali się po schodach urzędu stanu cywilnego w hipisowskiej Chelsea, naprzeciw tłumu kamerzystów i fotoreporterów. Długonoga panna młoda w zachwycającej kremowej sukience mini z tafty i trochę może zbyt niski pan młody, którego niemal dusił plastron (typu ascot). Nie wiadomo, czy pozostałą część jego ubioru, lekko wpadającego w zielonkawy kolor, należałoby przypisać czasom edwardiańskim, czy raczej uznać za styl regencji, bo równie dobrze mógł pochodzić z garderoby wykorzystanej w "Balu wampirów". Akurat na początku ery, w której małżeństwo miało uchodzić za coś beznadziejnie przestarzałego, Roman Polański i Sharon Tate, cztery dni przed 25. urodzinami panny młodej, powiedzieli sobie "tak". Trochę obciachowe w wypadku "półhipiski" Sharon pragnienie zawarcia małżeństwa usprawiedliwiano jej głęboko katolickim wychowaniem, Polański zaś, mimo jego niechęci do przyjmowania odpowiedzialności i niezdolności do dochowania
wierności małżeńskiej, zgodził się bez słowa skargi. Świadkami byli Gene Gutowski i Barbara Parkins, koleżanka Sharon Tate z planu Doliny lalek. Wśród prześwietnych gości na weselu, zorganizowanym w Playboy Club Victora Lownesa, można było pewnie zobaczyć ojca Polańskiego, Ryszarda, rozmawiającego z Joan Collins czy też Wandę dyskutującą z Warrenem Beattym. W każdym razie brali udział w uroczystości, podobnie jak Candice Bergen, Michael Caine i wielu, wielu innych - czytamy w "Polański. Biografia".
Małżonkowie jak szaleni podróżowali przez jakiś czas między Anglią a Stanami Zjednoczonymi albo spotykali się sporadycznie na weekend w Paryżu bądź na Lazurowym Wybrzeżu. Podczas gdy gniazdko Polańskiego przy Eaton Place kolejni autorzy scenariuszy odwiedzali tak często jak wcześniej młode kobiety, Sharon Tate pozostawała niezawodną wartością w jego życiu. Uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, była wziętą modelką i szybko stała się ikoną swinging sixties.