Kilkadziesiąt tys. zł za obietnicę ułaskawienia?
O Dubienieckim było też głośno, gdy w maju 2010 r. "Gazeta Wyborcza" wytoczyła przeciwko niemu ciężkie działa, zarzucając mu próbę wyłudzenia pieniędzy z wrocławskiej SKOK. Dubieniecki bronił się: "Afera SKOK była wydmuszką skonstruowaną na potrzeby uderzenia za moim pośrednictwem w Jarosława Kaczyńskiego". Zapewniał, że w tej sprawie występował wyłącznie jako adwokat.
We wrześniu 2010 r. "Super Express" napisał z kolei, że przyjął on kilkadziesiąt tysięcy złotych za przygotowanie wniosków o ułaskawienie przestępcy skazanego na 11 lat więzienia - Krzysztofa S. W ten sposób, zdaniem "SE", adwokat miał Krzysztofowi S. pomóc w wyjściu na wolność. Na dowód gazeta opublikowała fakturę wystawioną przez kancelarię ojca Dubienieckiego.
"Nie brałem pieniędzy za jakąkolwiek obietnicę ułaskawienia, ale za rzetelnie wykonaną prace na rzecz klienta. Było dla mnie oczywistą sprawą, że byłby konflikt interesów, gdybym to ja składał wniosek - a to klient sam składał wniosek. Trudno mi mówić o konflikcie" - mówił wtedy Dubieniecki w radiu TOK FM.