Macierewicz to Żyd i mason?
Macierewicz ma wyśmienite relacje z ojcem Rydzykiem, jest stałym bywalcem Radia Maryja i TV Trwam, a w sejmie, gdy ojciec Rydzyk przysłuchiwał się debacie, przemawiając z trybuny sejmowej, swoją mowę zaczął: "Panie marszałku, wysoki sejmie, ojcze dyrektorze...". A jednak wciąż ciągną się za nim spekulacje dotyczące jego rzekomego żydowskiego pochodzenia i związków z masonerią. Jego masońskiego rodowodu miałoby dowodzić pokrewieństwo z Janem Winczakiewiczem, emigracyjnym poetą zaangażowanym w ruch wolnomularski. "Winczakiewicz rzeczywiście jest moim wujem, którego bardzo kocham, ale mój stosunek do masonerii jest negatywny" - tłumaczył w rozmowie z "Wprost" w 2010 r. Macierewicz.
"Przez całe polityczne życie szła w ślad za mną potwarz i oszczerstwo - esbecka metoda zwalczania działalności niepodległościowej. W 1968 r. rozpuszczono plotkę o moim jakoby żydowskim pochodzeniu. Po 1993 r. powrócił wątek żydowski. W Chicago i innych zamieszkanych przez Polonię miastach USA rozpowszechniano ulotki o moim rzekomo żydowskim pochodzeniu stwierdzające, że ochrzciłem się dopiero w czasie internowania w 1982 r. Na tle tych doświadczeń kłamstwa sygnowane przez Zygmunta Wrzodaka nie robią już na mnie wrażenia" - odpierał ataki.
Zapytany przez portal ojczyzna.pl, czy nosił kiedyś inne nazwisko, np. Izaak Singer, tak odpowiadał: "Nie nosiłem nigdy nazwiska Izaak Singer. Nie nosił takiego nazwiska także nikt z mojej rodziny czy to od strony Ojca czy Matki. Jak było w XVII wieku - nie wiem, ale za ostatnie 300 lat gwarantuję. W latach 1982-84 ukrywając się, posługiwałem się dowodem osobistym wystawionym na cudze nazwisko. Brzmiało ono jednak inaczej".
A to jego wyjaśnienie dotyczące sugestii "niektórych byłych solidarnościowców", że był chrzczony w obozie dla internowanych w Łupkowie koło Komańczy w Bieszczadach, co przytaczano jako dowód, że nie był wcześniej katolikiem: "Ochrzczony zostałem w kościele pw. św. Jakuba Apostoła w Warszawie (na placu Narutowicza) 31 sierpnia 1948 r. 4 tygodnie po urodzeniu. Akt chrztu w księgach parafialnych nosi nr. 417, rok 1948. W Łupkowie nie było księdza Miski. Chętnie poznam tych internowanych, którzy 'widzieli' mój chrzest. Z obecnych przy moim chrzcie żyją jeszcze: moja Mama oraz oboje rodzice chrzestni, siostra Barbara oraz Jerzy Wierzbicki. Piszę o tym szczegółowo, choć wielu może to uznać za żenujące ale uważam, że polityk musi być gotów do pełnej jawności zarówno własnego życiorysu jak i swojej przeszłości i przodków. A opinia publiczna ma prawo do takiej wiedzy. W czasach zamętu takich jak dzisiejsze - to konieczne".