Komorowski: tak nas zafascynował, że kupiliśmy rewolwer
Do tego, że należała do grona fanek Macierewicza przyznaje się w niedawno wydanej autobiografii "Między nami" żona premiera Małgorzata Tusk. Wspomina jak w maju 1980 r. razem z mężem dostarczyła tajną przesyłkę Antoniemu Macierewiczowi. "Znaleźliśmy na mapie adres i podjechaliśmy pod blok, w którym mieszkał. Zrobiliśmy dwa okrążenia, żeby sprawdzić, czy nie ma niczego podejrzanego, i Donek z siatką pełną pism wjechał na górę. Ja zostałam na ławce. Dla mnie Macierewicz był wtedy 'kimś', bo zajmował się ustrojem politycznym państwa Inków. Czytałam jego publikacje w 'Etnografii Polskiej', mówiono nawet, że nauczył się języka keczua" - zdradza. Macierewicz w swoim "Alfabecie" wspomina o poznawaniu języka keczua, kiedy prowadził badania nad procesem podboju i chrystianizacji Tawantinsuyu, czyli państwa Czterech Stron Świata, jak nazywali swój kraj Inkowie: "To ważna część mojego naukowego życia i dorobku. Keczua nie jest trudny, bo należy do języków aglutynacyjnych. Mówi nim dzisiaj blisko 10 milionów ludzi od
Ekwadoru po Chile".
Drugi raz Małgorzata Tusk i Macierewicz zetknęli się trzydzieści lat później, kiedy Donald Tusk był już premierem, a Macierewicz zadzwonił na telefon stacjonarny willi na Parkowej, chcąc rozmawiać z... premierem Kaczyńskim. Porozmawiali dłuższą chwilę, Małgorzata Tusk pogratulowała mu jego publikacji naukowych i wyznała, że była jego fanką jako historyka państwa Inków. Na co Macierewicz odpowiedział, że bardzo zazdrości Tuskom wyprawy do Peru.
O tym, że Macierewicz opowiadał o partyzantce południowo-amerykańskiej Ruchu Rewolucyjnego imienia Tupaka Amaru i "zafascynował nas tym tak, że w mojej organizacji kupiliśmy rewolwer" mówił też w rozmowie z "Dziennikiem" w 2007 r. Bronisław Komorowski. Obecny prezydent dodawał jednak, że "przypisywanie mu poglądów lewicowych jest nieuczciwe i nieprawdziwe". Sam Macierewicz konsekwentnie wypiera się lewicowych fascynacji: "Nigdy nie byłem lewicowcem w sensie jakichkolwiek związków z PZPR, trockizmem, socjaldemokracją itp. nurtów wyrastających z marksizmu. Opinie na temat mojej 'lewicowości', związków z Guevarą itd. rozpowszechniają od dawna Adam Michnik, Jacek Kuroń i Jan Lityński, oraz kierowane przez nich media (swego czasu przyłączył się do tego też Tomasz Wołek). Początkiem był spór z Michnikiem w 1973 r., gdy publicznie oświadczyłem, że rozumiem walkę zbrojną Palestyńczyków, bo mają prawo do Ojczyzny. Od tego czasu zwalcza się mnie zarzucając związki z lewackimi ugrupowaniami, czy też sympatię do nich. W
rzeczywistości bliżej interesowałem się partyzantką miejską (a nie wiejską, którą propagował Guevara), jak zresztą i innymi formami walki z perspektywy polskich dążeń niepodległościowych. Nigdy jednak nie byłem lewicowcem (a tym bardziej zwolennikiem Che Guevary) chyba, że za lewicowość uznać akceptację walki zbrojnej jako drogi do niepodległości. Prawdą jest zaś, że znam prace i Guevary, i Marighelli, i Debray'a i innych dotyczące walki zbrojnej, partyzantki itd. Zajmowałem się tym naukowo w ramach prac Pracowni Dziejów Ameryki Łacińskiej i Afryki PAN, której byłem członkiem" (wypowiedź dla portalu Ojczyzna.pl).