Z więzienia uciekł w karawanie
Stan wojenny zastał Macierewicza w Stoczni Gdańskiej, gdzie został członkiem Krajowego Komitetu Strajkowego. Został aresztowany i odwieziony do Iławy. Potem trafił do obozu w Łupkowie, z którego dzięki pomocy księdza uciekł w... karawanie. Ukrywał się przez dwa i pół roku.
"Przyznaję, Antek mnie fascynował. Był ciekawy. Przyciągały mnie jego wyważone, katolickie poglądy - wspominał w rozmowie z "Wprost" Antoni Mężydło, dziś poseł PO. Bardzo odpowiadał mi też jego 'Głos'. Poza tym był profesjonalistą. Pamiętam, że wpadliśmy kiedyś razem w milicyjną obławę. Był przygotowany. Jeszcze w suce wyjął tabliczkę czekolady i dał mi połowę" - opowiadał w 2010 r.
"Wigilię 1981 r. spędziliśmy w celach z oknami zastawionymi siennikami. W oknach nie było szyb, a było wtedy naprawdę mroźno. Zarzuciliśmy na siebie wszystkie ubrania, a i tak kostnieliśmy z zimna. Wśród internowanych panował niesłychanie silny duch niepodległościowy i duch walki. Na przykład w Boże Ciało 1982 r. w zakładzie karnym w Załężu w ramach protestu udało nam się przebić wewnętrzne ściany blisko 20 cel i w ten sposób powstało równoległe do korytarza więziennego przejście. Jeden z kolegów wyprodukował kiedyś kwas masłowy, nie życzę nikomu kontaktu z tą substancją. A on rozlał to w więziennej stróżówce. Strażnicy przez miesiąc nie mogli sobie poradzić z intensywnym zapachem" - wspominał Macierewicz w "Alfabecie".