"Wykręca ręce, zmusza do seksu bez zabezpieczenia"
"Na samo jego wspomnienie prostytutki dostają gęsiej skórki. To najbardziej znienawidzony klient warszawskich agencji towarzyskich. Andrzej Lepper. Wicepremier" - tak zaczyna się tekst w "Newsweeku", kilka tygodni po publikacji Kąckiego. "Newsweek" opisywał rzekome bachanalia Leppera: "Wykręca ręce, zmusza do seksu bez zabezpieczenia, ciągnie za włosy, wyzywa. W czasie seksu oralnego krzyczy: 'Wiesz, k..., kim jestem? Czy ty wiesz, k..., z kim masz do czynienia?'. Jolanta nie wytrzymała kiedyś i odpyskowała: 'Wiem, z Andrzejem Lepperem!'. Wyleciała na kopach za drzwi'".
Kącki pisze dalej: "Tymochowicz w akcji. Jego współpracownik dzwoni do dziennikarzy, informując, że również znalazł prostytutki, które za ledwie dwieście złotych zgodziły się powiedzieć, że Lepper je bił. Ale w rozmowie z brukowcem, 'Super Expressem', Lepper daje się namówić na wyznania. - Czyli nigdy nie zdradził pan żony? - pyta dziennikarz. - Świętym nie jestem. Warszawa kusiła różnymi imprezami, uroczystościami. Wszyscy zachowywali się mile. Chcieli rozmawiać. Kobiety też. Alkohol ośmielał. No i stało się. Kilka razy zdradziłem żonę. Ale to nie były żadne romanse. Raczej chwile słabości. (...) Było też tak, że ktoś mnie poznał z kobietą. Później dowiedziałem się, że to była prostytutka. Kto jest bez grzechu, niech rzuca we mnie kamieniem. To już jest za mną. Nie chcę do tego wracać. Lepper przekonuje w wywiadzie, że żona wybaczyła mu zdrady".