Tajemnice Leppera
Wszystkie sekrety lidera Samoobrony...
Tajemnice Andrzeja Leppera
Kim był Andrzej Lepper, skąd się wziął? Jak to się stało, że ludowy trybun w gumofilcach odniósł tak wielki sukces? Zawsze wzbudzał emocje: u jednych fascynację, u innych odrazę, aż do swojej samobójczej śmieci w sierpniu 2011 r. Barwną historię jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej polityki opisuje w "Lepperiadzie" Marcin Kącki, znany i wielokrotnie nagradzany dziennikarz śledczy. Książka ukaże się 23 stycznia.
"Żywy facet, z jajami, który dobrze wypada na tle plastikowych, sztucznych polskich polityków" - taką opinię z 2001 r. socjologa Krzysztofa Podemskiego przytacza Kącki. Słowa te padły po wyborach, w których lider Samoobrony wprowadził do sejmu siebie i pięćdziesięcioro dwoje posłów. Media od początku kochały Leppera, zawsze towarzyszyli mu dziennikarze, chętni, by odnotować kolejną awanturę. Gdy występował skuty, w koszulce z białym orłem, w otoczeniu partyjnych działaczy krzyczących: "Hańba!", pokazywały go wszystkie serwisy. A Lepper wiedział, że spektakularnymi ekscesami gwarantuje sobie czas antenowy.
(js)
"Przestudiowałem Goebbelsa, radziłbym, żeby wszyscy skorzystali z tego"
W wyborach 2001 r. nikt nie dawał mu szans, sondaże były bezlitosne. Jak się okazało ludzie ukrywali swoje preferencje. Wstydzili się przyznawać do partii, której szef postrzegany był jako nieokrzesany, cwany chłopek.
Ewa Milewicz, publicystka "Gazety", pisała po wyborach o sukcesie Samoobrony: "Jak Andrzej Lepper to zrobił? Zauważył, że gdy rzuci paroma inwektywami, to się zaraz znajduje prokurator, dziennikarze i kamery".
Sam Lepper miał tego świadomość. Po latach wspominał: - Poznali Leppera, jak stoi na blokadzie i krzyczy: "Złodzieje, złodzieje!". I takiego Leppera pokazywali cały czas. Ale gdybym nie krzyczał, toby mnie nie było. (...) Gdyby nie sądy, toby mnie też nie było. Sądy wykreowały Leppera. I politycy, którzy krzyczeli, że Lepper to oszołom.
Aleksander Kwaśniewski, jak przyznaje w rozmowie z Kąckim po latach, podziwiał Leppera: - Za zdolność uczenia się. To typowy przykład nagłego awansu. (...) To był jeden z najbardziej eleganckich polityków. Buty, zegarki, fryzura, płaszcze. Poziom europejski. Nikt nie może zaprzeczyć, że od czasu, gdy wyszedł na drogi, przeszedł rewolucję. Były prezydent dodawał też, że gdy rozmawiał z Lepperem na osobności, sprawiał wrażenie człowieka przewidywalnego, zrównoważonego: - Jego buta ustępowała, wyciszał się. Ale gdy wychodził ze spotkania i widział kamerę, stawał się wiecowym demonem.
To telewizja była dla Leppera zawsze najważniejsza. Zanim zaczął jakąś konferencję, upewniał się, czy jest transmitowana. "Osobowość sceniczna Leppera na szklanym ekranie opiera się na klasyku. - Pomysł musi być widowiskowy, taki, żeby się przebił przez środki przekazu do opinii publicznej. I ja to konsekwentnie realizuję - mówi przewodniczący Samoobrony u progu kariery politycznej. - Przestudiowałem książkę o psychologii tłumu, opracowania Goebbelsa, który był wielkim człowiekiem w dziedzinie socjotechniki i ustawiał Hitlera, jak ma stanąć, jak rękę podnieść, jak się odezwać, gdzie co zrobić. Radziłbym, żeby wszyscy skorzystali z tego i wypadali tak samo jak ja" - czytamy w "Lepperidzie".
"Powiedziałem mu, że wygląda jak część inwentarza"
Zanim w 1999 r. Lepper trafił w ręce Piotra Tymochowicza, eksperta od wizerunku medialnego był trybunem ludowym w tureckim sweterku i przaśną grzywką wystającą spod czapki. Tymochowicz namówił go na garnitur, białą koszulę, krawat, zegarek na skórzanym pasku. "- Mówię mu, że wygląda jak część inwentarza. Nie obraża się, prosi o konkrety. Mówię, że ma fryzurę jak spod garnka, a on: 'Zmieniajmy, już!' - wspomina Tymochowicz. Stylistka i fryzjer robią przymiarki do włosów. Lepper trochę walczy, przyzwyczajony do starej fryzury. Gdy zaczesują mu grzywkę do góry, jest zadowolony. Tymochowicz doradza jeszcze, jak dostosować strój do sytuacji, by nie przesadzić z nowym image'em: - Mówię, że na spotkanie z rolnikami wystarczy średniej jakości marynarka, a nie markowy garnitur. (...) Doradca próbuje też zwalczyć u Leppera 'syndrom Wałęsy', czyli manierę zaczynania zdań od 'ja'" - czytamy w "Lepperiadzie".
W połowie 2007 r., gdy drogi Tymochowicza z Lepperem już się rozchodziły tak podsumowywał ich współpracę w rozmowie z dziennikarzem śledczym: - Pamiętam, że dla znajomych byłem pośmiewiskiem. Stukali się w głowę, że doradzam takiemu Lepperowi. Ale byłem pewny, że wstawię go do parlamentu. To niegłupi człowiek, jest pojętny, a dzięki temu inteligentny. Szybko się uczy.
Współpracę z Lepperem, jak przekonywał Kąckiego Tymochowicz, uważał za eksperyment socjologiczny. Chciał się przekonać, czy wprowadzi do parlamentu osobę, której wizerunek musi zbudować od postaw. - Dziś mogę powiedzieć - przyznawał wtedy Tymochowicz - że "eksperyment Lepper" wymknął się spod kontroli. Ale to nie ja wybieram i głosuję - mówił w rozmowie z dziennikarzem.
Na zdjęciu z 1993 r. demonstracja Samoobrony przed sejmem.
Wyleciał ze szkoły, bo uderzył nauczyciela w twarz
Lepper urodził się w 1954 r. w Stowięcinie pod Słupskiem. Był najmłodszy z dziewięciorga rodzeństwa. "Ojciec Leppera, Jan, był brukarzem, członkiem Polskiej Partii Robotniczej, potem PZPR. Skryty, małomówny. Zmarł, gdy Andrzej miał jedenaście lat. Matka, Anna, pochodziła z rodziny rolniczej, zajmowała się dziećmi i gospodarstwem" - pisze Kącki. "Moją osobowość kształtowała przede wszystkim matka" - zwierzał się Lepper w autobiografii.
Miał zostać księdzem. Do mszy służył jeszcze zanim rozpoczął szkolną naukę. Codziennie, aż do ukończenia szkoły podstawowej, o siódmej rano stawiał się w kościele. W szkole podstawowej uprawiał boks, następnie w technikum rolniczym w Słupsku wstąpił do klubu bokserskiego, walczył w wadze lekkopółśredniej, 63,5 kilograma. Stoczył, jak twierdzi, szesnaście walk, wygrywając dwanaście z nich. Gdy po ulicznej bójce zostaje wyrzucony ze szkoły i klubu, przenosi się do technikum rolniczego w Złotowie. Ze szkoły w Złotowie także wylatuje, bo ponoć uwzięli się na niego nauczyciele.
Trafia do trzeciego technikum, w Karolowie. Znów wylatuje ze szkoły, bo nauczyciele mieli pozazdrościć mu sportowych sukcesów. Prawda jest taka, że Lepper uderzył nauczyciela w twarz, co po latach potwierdził kolega ze szkoły Wojciech Mojzesowicz, później również polityk Samoobrony. W czwartym technikum, w Sypniewie, jak czytam w biografii, Lepper "szczęśliwie dotrwał do matury".
"Lepper zawsze przedstawiał swoje wykształcenie tajemniczo - 'średnie zawodowe', deklarując ukończenie technikum. Skrzętnie unikał odpowiedzi na pytania o maturę, ale brukowce ujawniły, że Lepper nie został do niej dopuszczony, bo pobił kierownika kółka rolniczego" - czytamy.
"Nowy Szela" na czele "lepperiady"
Po upadku PRL Lepper stanął na czele rewolty rolników, którzy ugrzęźli w niespłacalnych ratach na skutek terapii szokowej Leszka Balcerowicza (kredyty Leppera również skręciły w spiralę długów). Z czasem wyrósł na ich bohatera, a od mediów dostał przydomek "Nowy Szela", w nawiązaniu do Jakuba Szeli, XIX-wiecznego przywódcy buntów chłopskich w Galicji, znanego z szaleńczych rabunków dworów i rzezi szlachty.
- Nie daj Boże, żeby jeden z naszych postulatów nie został spełniony. Grozi powołaniem paramilitarnych batalionów: - Będziemy wzmacniać tężyznę fizyczną, rozwijać patriotyzm i szkolić nasze oddziały militarne - cytuje jego ówczesne słowa Kącki.
15 czerwca 1992 r. Lepper po raz pierwszy blokuje drogę. "Blokuje, by społeczeństwo wściekło się na rząd za to, że musi stać w korkach. Z grupą rolników staje na trasie nr 1 między Włocławkiem a Toruniem. Są kosy, siekiery i znane już żądania: nowe kredyty i anulowanie starych" - czytamy. W 1997 r. powraca z wielkim protestem. "Rolnicy w całym kraju biją się z policją, blokują drogi. Lepper ostrzega: - Obalimy rząd! Chłopi doskonalą broń. Na polewaczki i gaz łzawiący odpowiadają gnojowicą. Media nazwą to 'lepperiadą'" - pisze Kącki.
Lech Wałęsa w rozmowie z Kąckim niechętnie wspomina przygodę z Lepperem, blokadę resortu rolnictwa nazywa "zatorem": - I kazałem Wachowskiemu, by ten zator rozwiązał, bo nie patrzyłem, czy to moja działka, czy nie moja, sprawę trzeba było rozwiązać. Gdybym miał się cofnąć, to wszystko powtórzyłbym z Lepperem w ten sam sposób. Wałęsa przyznał mi, że uważał Leppera za człowieka czynu, który miał dobre prognozy, ale nie potrafił ich urzeczywistnić".
"Nie namawiam do rżnięcia Żydów, lecz twierdzę, że w Polsce powinni rządzić Polacy"
Lepper darzył sympatią nacjonalistów i antysemitów. Oto kilka, wynotowywanych przez prasę, wypowiedzi lidera Samoobrony, które przytacza autor "Lepperiady". "Nowiny" w grudniu 1995 r.: "Najbardziej niebezpieczną dla Polski nacją jest nacja żydowska"; "Trybuna Opolska" w 1997 r.: "Jestem narodowcem i ludowcem. Nie takim, który namawia do rżnięcia Żydów, lecz twierdzącym, że w Polsce powinni rządzić Polacy"; "Gazeta Wyborcza" w 1999 r. relacjonowała spotkanie wyborcze, na którym Lepper licytował się na antysemityzm z działaczami Ligi Polskich Rodzin. W jej trakcie z ust przewodniczącego Samoobrony padły słowa: "Nie wstyd wam, podobno Polakom? Chyba że jesteście z tych, którzy wieprzowiny nie jedzą?". W autobiografii "Niepokorny" Lepper, kreując swój obraz świata, sugerował żydowski spisek i wspominał o "Protokołach mędrców Syjonu".
W sejmie Lepper, tworząc wizerunek męża stanu, przedstawiał się jako wróg antysemityzmu i rzadko dawał się ponieść dawnym namiętnościom. "Jednak doły partyjne Samoobrony pozwalały sobie na antysemickie komentarze. Podczas obrad sejmiku wojewódzkiego w Poznaniu poseł Tadeusz Dębicki powiedział radnym: "Dobry Żyd to martwy Żyd", za co Lepper go skarcił, ostrzegając: - Ja na żaden antysemityzm w partii nie pozwolę" - pisze Kącki w "Lepperiadzie".
"Lepszy Mulat niż burak"
Lepper był wielokrotnie skazywany za oszczerstwa i lżenie. Tylko w okresie protestów ulicznych, użył wobec polityków całego wachlarza obelg, które cytuje Kącki: Jan Olszewski, premier - "degenerat", Andrzej Stelmachowski, marszałek senatu - "głąb", Jarosław Kaczyński, wówczas szef Porozumienia Centrum - "rzadkiej klasy kombinator", komendant główny policji - "bydlę", premier Buzek i jego rząd - "kryminaliści i łapówkarze", Leszek Balcerowicz, minister finansów - "kanalia", Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP - "największy nierób w Polsce". Jednak Samoobrona przedstawiała kryminalny dorobek Leppera w konwencji misyjnej, tłumaczono, że padł ofiarą spisku za głoszenie prawdy.
"Numerem pokazowym mecenas Żarskiej oraz innego adwokata, Henryka Dzido, jest proces przed łódzkim sądem, w którym Lepper w 2000 r. odpowiadał za obrazę polityków. Na pierwszą rozprawę nie przychodzi, i nie pomaga ściganie listem gończym. Na drugą również, bo jest w Indiach. Przed trzecią choruje. Na czwartą przychodzą Dzido i Lepper, ale brakuje Żarskiej. Lepper mówi, że bez drugiego obrońcy rozprawa się nie liczy. (...) Szef Samoobrony komentował: - Ta sprawa nie mnie kompromituje, lecz polski wymiar sprawiedliwości. Nie mam pretensji do sędziów i prokuratorów. Robią, co muszą, tylko że prawo w tym kraju jest ułomne" - czytamy.
"Prawdziwy 'produkt' Tymochowicza, Andrzej Lepper, schodzi z 'linii produkcyjnej' w 2000 r. Szef Samoobrony na blokadach jest już tylko gościem, z mediami komunikuje się na konferencjach prasowych. Na jednej z nich, mimo że za oknem wczesna wiosna, ma przesadzoną opaleniznę. Tymochowicz wyjaśnia: - Miał problem z naczyniami krwionośnymi. Były płytko pod skórą. Gdy się denerwował, twarz robiła mu się czerwona. Uznaliśmy, że lepszy Mulat niż burak".
Lepper na salonach. "A teraz, kochani wyborcy, pocałujcie nas wszystkich w kupry"
Na początku 2006 r. Samoobrona podpisała wraz z PiS i LPR "pakt stabilizacyjny", który był wstępem do koalicji zawartej w maju tego samego roku. W ten sposób Lepper wszedł na salony - został wicepremierem i szefem resortu rolnictwa, a Roman Giertych, przywódca LPR i Młodzieży Wszechpolskiej, przyłapywanej na hitlerowskich pozdrowieniach, ministrem edukacji. Kącki cytuje opinię etyk, prof. Magdaleny Środy: "Przewodniczący Lepper niczym Terminator ma kilka wcieleń, by nie powiedzieć - objawień. Spada w świat publiczny w odmiennych dekoracjach, choć w takiej samej roli. Jako łamacz norm - prawnych, moralnych, obyczajowych, dobrego smaku. Od lat jest wydarzeniem medialnym - bawi, wścieka, prowokuje, niszczy. Wprawia w osłupienie arogancją, nieuctwem, naiwnością, bezczelnością. Proces nobilitowania Leppera z roli nieodpowiedzialnego politycznego watażki do roli męża stanu został zainicjowany przez partię 'praworządnych i sprawiedliwych' braci Kaczyńskich. Gotowi są oni - jak się wydaje - wejść w koalicję nawet z
mafią, by przeprowadzić rewolucję moralną i polityczną (by zwalczać afery, najskuteczniej wziąć do pracy aferzystów - to nowa dewiza PiS)".
Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN, komentuje (cyt. za Kąckim): "Jarosław Kaczyński, godząc się na koalicję z Samoobroną, wysłał do wyborców, zwłaszcza swoich wyborców, bardzo klarowną informację: 'A teraz, kochani wyborcy, pocałujcie nas wszystkich w kupry'".
Na zdjęciu Lepper w słynnym krawacie w biało-czerwone ukośne pasy, który od kampanii w 2000 r. nosił każdy kandydat i działacz Samoobrony. Pomysł był tak dobry, że ma kilku ojców. Także Tymochowicz twierdzi, że to jego dzieło.
Praca za seks
W 2006 r. Kącki dotarł do b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego, Aneta Krawczyk, która ujawniła, że otrzymała pracę w zamian za usługi seksualne świadczone Stanisławowi Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. Jego artykuł na ten temat opublikowany 6 grudnia w "Gazecie Wyborczej" zapoczątkował "seksaferę".
"Poszłam do pokoju z Andrzejem Lepperem, a po chwili przyszedł Łyżwiński. Był alkohol. Pili około pół godziny. - Wiedziała już pani, w jakim celu tam pojechała? - Oczywiście, domyślałam się. Wiedziałam, że to nie jest wycieczka krajoznawcza. - Gdy zostaliście już sami, to co mówił Andrzej Lepper? - Obiecywał. Miałam dostać pracę w biurze poselskim, jeśli się z nim prześpię. - Powiedział to wprost? - Tak. Praca za seks. - Zgodziła się pani? - Przewodniczący kazał mi iść pod prysznic. Siedziałam tam pół godziny i myślałam, co mam zrobić. Nie umyłam się i wróciłam do pokoju. Doszło do zbliżenia. Spędziliśmy w jego pokoju całą noc.
(...) Dwa dni później zostałam wicedyrektorem biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim. - Seks się skończył? - Nie. Aby utrzymać tę pracę, musiałam spać z Łyżwińskim. Do zbliżeń dochodziło, gdy przyjeżdżał co tydzień na dyżur poselski. - Gdzie to się odbywało? - Najczęściej w biurze. - A gdyby pani odmówiła? - Próbowałam. Gdy stawiałam opór, groził, że na moje miejsce są setki innych dziewczyn. Ja miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu, a mąż się nami nie interesował. Mieszkałam w małym pokoiku u mamy. Chciałam normalnie żyć, wyrwać się z małego miasteczka, pracować. Środki na utrzymanie miałam żenujące, ciągle na jakiejś jałmużnie. Nie chciałam w sklepie odmawiać dziecku, gdy chciało jogurt. Dlatego uległam posłowi. - Czyli warunkiem pracy był seks? - Tak. W końcu nie mogłam na siebie patrzeć. Czułam się brudna. Gdy Łyżwiński miał przyjechać do biura, wymyślałam innym pracownikom jakieś obowiązki. Nie chciałam być sama. Liczyłam, że przy świadkach nie odważy się mnie dotykać".
"Wykręca ręce, zmusza do seksu bez zabezpieczenia"
"Na samo jego wspomnienie prostytutki dostają gęsiej skórki. To najbardziej znienawidzony klient warszawskich agencji towarzyskich. Andrzej Lepper. Wicepremier" - tak zaczyna się tekst w "Newsweeku", kilka tygodni po publikacji Kąckiego. "Newsweek" opisywał rzekome bachanalia Leppera: "Wykręca ręce, zmusza do seksu bez zabezpieczenia, ciągnie za włosy, wyzywa. W czasie seksu oralnego krzyczy: 'Wiesz, k..., kim jestem? Czy ty wiesz, k..., z kim masz do czynienia?'. Jolanta nie wytrzymała kiedyś i odpyskowała: 'Wiem, z Andrzejem Lepperem!'. Wyleciała na kopach za drzwi'".
Kącki pisze dalej: "Tymochowicz w akcji. Jego współpracownik dzwoni do dziennikarzy, informując, że również znalazł prostytutki, które za ledwie dwieście złotych zgodziły się powiedzieć, że Lepper je bił. Ale w rozmowie z brukowcem, 'Super Expressem', Lepper daje się namówić na wyznania. - Czyli nigdy nie zdradził pan żony? - pyta dziennikarz. - Świętym nie jestem. Warszawa kusiła różnymi imprezami, uroczystościami. Wszyscy zachowywali się mile. Chcieli rozmawiać. Kobiety też. Alkohol ośmielał. No i stało się. Kilka razy zdradziłem żonę. Ale to nie były żadne romanse. Raczej chwile słabości. (...) Było też tak, że ktoś mnie poznał z kobietą. Później dowiedziałem się, że to była prostytutka. Kto jest bez grzechu, niech rzuca we mnie kamieniem. To już jest za mną. Nie chcę do tego wracać. Lepper przekonuje w wywiadzie, że żona wybaczyła mu zdrady".
Lepper o Krawczyk: ta kobieta jest zboczona
Łyżwiński, Lepper i jego przyboczni rozpoczynają festiwal upokarzania Krawczyk i innych molestowanych działaczek. Wanda Łyżwińska o mężu i Lepperze: - Znaczy, że są dobrymi chłopami, że jeszcze mogą. Lepper o Krawczyk: - Jaki moralny autorytet ma kobieta, która ma troje dzieci, każde z innym, a małżeństwa nie ma? (To była nieprawda, Krawczyk miała dwie córki z byłym mężem).
Janusz Maksymiuk, zastępca Leppera: - Ta pani zgodziła się spać z jednym, z drugim, może z kimś jeszcze za tysiąc dwieście złotych i nic więcej nie potrzebowała? Była taka skromniutka bidulka, że poniewierali ją, a jej wystarczało tysiąc dwieście złotych? Renata Beger: - Jeżeli dostała propozycję pracy za usługi seksualne, to w takim układzie bardzo nisko się ceniła. Tysiąc dwieście złotych, i to miesięcznie, a nie za jedną noc! Bardzo niska cena.
Piotr Misztal, poseł Samoobrony: - Lepper za długo w polityce siedzi, żeby mu jakąś gąskę z Tomaszowa wieźli. Wicemarszałek sejmu Genowefa Wiśniowska: - Łyżwiński tak się zachowuje do kobiet, jak kobieta sobie pozwoli. Lepper o Krawczyk: - Ta kobieta jest zboczona
"Działacze Samoobrony nie pozostawiają złudzeń co do tego, jak postrzegają relacje damsko-męskie. Jedna z dziennikarek, podczas konwencji Samoobrony, pyta Leppera o molestowanie. Ktoś z sali rzuca: - Szkoda, że pani nie zgwałcili! Gdy Krzysztofa Filipka, zastępcę Leppera, podejrzewano o romans z młodziutką sekretarką partii, Lepper chwalił: - Filipek to chłop z jajami. Rok przed naszą publikacją jeden z europosłów Samoobrony podejrzewany był o gwałt na prostytutce. Lepper na konferencji zarechotał: - Jak można zgwałcić prostytutkę?" - wymienia Marcin Kącki.
Jego żona nie podała Lepperowi ręki
Lato 2007 r. to początek końca Leppera. W lipcu znalazł się "w kręgu podejrzeń" afery gruntowej, został zdymisjonowany z funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa. W efekcie doszło do rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów. Samoobrona zaczęła pękać.
Roman Giertych pytany przez Kąckiego po latach o współpracę z Lepperem, odpowiada, że to była kwestia "pewnej estetyki" i opowiada anegdotę. "W 2001 r., gdy Samoobrona zadebiutowała w sejmie, Giertych wraz z żoną został zaproszony na jakieś spotkanie Samoobrony. Lepper przywitał ich podpity, podprowadzając dwie kobiety, w wieku około dwudziestu lat. - No dziewczyny, przywitajcie się ładnie - rzucił Lepper i obydwie klepnął w pośladki. Żona Giertycha nie podała przewodniczącemu Samoobrony ręki. - Nie chciała mieć później z Lepperem do czynienia - opowiadał dziennikarzowi Giertych.
Samobójcza śmierć bankruta
"Sierpień 2011 r. Samoobrona to kilkupokojowe biuro przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Przy Andrzeju Lepperze pozostaje tylko kierowca, czasami zagląda Janusz Maksymiuk lub Mateusz Piskorski, który obronił doktorat o 'Samoobronie w polskim systemie partyjnym'.
Do Leppera trudno się dostać. Pije, zamyka się w gabinecie. Rzadko bywa w domu, w Zielnowie. Nie układa mu się z rodziną. Od Piotra Tymochowicza słyszy, że jego czas w polityce chyba się kończy.
4 sierpnia Lepper wchodzi do swojego pokoju, zamyka drzwi na klucz, staje na krześle, na haku worka bokserskiego wiesza sznur, wkłada głowę w pętlę. Na biurku zostawia wezwania do spłaty długów.
Rząd Platformy Obywatelskiej wyprawia Lepperowi, byłemu wicepremierowi z rządu PiS, pogrzeb z państwowymi honorami. Przysyła tylko jednego swojego pełnomocnika, do spraw osób społecznie wykluczonych" - kończy opowieść o Lepperze Marcin Kącki.
"Lepperiada", historia działalności Andrzeja Leppera i jego partii ukaże się nakładem Wydawnictwa Czarne. Premiera 23 stycznia.
(js)