Rano nie funkcjonował
Prezydent lubił pospać. Siedział do nocy, ale pracę zaczynał późno - przed dziesiątą rano. To jego przyzwyczajenie zaczęło być problemem, gdy stał się pierwszym obywatelem. Współpracownicy wiedzieli, że Lechowi Kaczyńskiemu nie można umawiać rozmów na zbyt wczesną godzinę.
Doradca prezydenta opowiadał w "Daleko od Wawelu": "Sam byłem świadkiem, jak zrugał publicznie Andrzeja Krawczyka, który odpowiadał za sprawy zagraniczne. Krawczyk na jakimś szczycie międzynarodowym umówił spotkanie Lecha z prezydentem Rumunii na 9.30. Zrobił tak, bo rozmowy plenarne zaczynały się o 10. Kaczyński był aż czerwony ze złości. 'Ty mi to specjalnie robisz!', oburzał się. 'Dobrze wiesz, że ja rano nie funkcjonuję. Musimy się zastanowić nad możliwością naszej dalszej współpracy'. Dla Krawczyka wyglądało to bardzo groźnie, ale po kilku godzinach prezydent o wszystkim zapomniał i był znów ze swoim ministrem w najlepszej komitywie. To charakterystyczne dla niego. Oburza się, obraża, a potem szybko zapomina".
"Lech Kaczyński nie jest skowronkiem, ale sową. Kładzie się późno, co zawsze irytuje jego małżonkę. Siedzi ze współpracownikami, czasem z kimś zaproszonym z miasta do późna w nocy. Przeważnie dzieje się to w salce za gabinetem prezydenta. Nie ma telewizji, nie ma muzyki, jest czerwone wino i pogaduchy. Bardzo dużo mówi się o polityce, dużo o sprawach osobistych, nie ma tematów tabu" - opowiadał pałacowy urzędnik.