Zawsze szarmancki wobec kobiet
Szarmancki stosunek do kobiet był wizytówką prezydenta, co na własnej skórze odczuł minister finansów Jacek Rostowski. "Przybył do prezydenta, za nim z kilogramami papierów szła urzędniczka resortu finansów. Rostowski jej nie pomógł, na dodatek wchodząc do gabinetu Kaczyńskiego, nie przepuścił kobiety w drzwiach. Prezydent delikatnie zwrócił uwagę na niestosowność takich zachowań ministrowi, który pozuje na angielskiego dżentelmena. Ciąg dalszy rozegrał się na końcu spotkania. Kaczyński na odchodnym przy drzwiach swego gabinetu wymieniał pożegnalne uwagi z urzędniczką. Rostowski bezceremonialnie przeszedł swej podwładnej koło nosa i znów poszedł pierwszy do drzwi. To już było dla Lecha Kaczyńskiego zbyt wiele. Tym razem, nie bawiąc się w konwenanse, powiedział Rostowskiemu, co myśli o jego wychowaniu" - czytamy.
Inna scenka, którą opisują autorzy "Daleko od Wawelu" rozegrała się przed wylotem śmigłowcem z dachu Biura Bezpieczeństwa Narodowego. "Prezydent siedzi już w maszynie, obok niego współpracownicy, brakuje dwóch urzędniczek, które też powinny lecieć. Ktoś rzuca kąśliwe uwagi pod adresem spóźnialskich, ktoś inny, że to nie wypada, by prezydent czekał. 'Panowie, spokojnie, bez nerwów. Na kobiety trzeba czekać', studził emocje uśmiechnięty Kaczyński" - opisują Reszka i Majewski.
Mówiono wręcz, że Lech Kaczyński jest otoczony "babińcem". Były minister PiS-owskiego rządu relacjonował: "Byłem w Pałacu i przez jakiś czas czekałem na przyjęcie przez głowę państwa. Wrażenie było piorunujące. Pięć kobiet dyskutujących o serialach, fryzurach i wychowaniu dzieci. Zero pracy intelektualnej. Tak w Pałacu mija dzień".