Łatwo się denerwował, ale szybko zapominał o urazach
Lech Kaczyński miał zmienną naturę, jego nastroje często falowały, zachowywał się "od ściany do ściany". Były urzędnik Pałacu wyjawił autorom, że jego szef potrafił się często wkurzać. "Chodzi wtedy po gabinecie i wygraża palcem. Często w takich chwilach używa zwrotu: 'Ja sobie wypraszam!'. Pamiętam, jak wyrzucił dyrektora z kancelarii. 'Jest pan zwolniony', krzyczał. Przerażony dyrektor zapytał Elżbietę Jakubiak, co robić. Ta poradziła mu, by na 2 dni zniknął prezydentowi z oczu. Dnia trzeciego został wysłany do Kaczyńskiego z jakimiś papierami. Szef podpisał, nie miał żadnych uwag, tak jakby o wszystkim zapomniał" opisywał.
"Potrafi wpaść w szał. Krzyczy, wścieka się, opieprza. Potem mu przechodzi. Zapomina o awanturze i odnosi się do delikwenta, jakby nic się nie stało, albo oświadcza: 'Nie mówmy już o tym'. Poza wszystkim prezydent lubił wybaczyć, jeśli ktoś się ukorzył, przyznał do błędu, słabości" - opisywał polityk PiS-u.