Żył w ciągłym stresie
Nerwy utrudniały funkcjonowanie prezydentowi, także dlatego, że nie potrafił odpoczywać, wyłączyć się, nabrać dystansu. Na skutek stresu Lech Kaczyński cierpiał na chorobę wrzodową, którą rozpoznano u niego jeszcze, gdy był prezesem NIK-u. "Będąc szefem Izby, na jakiejś nasiadówce dosłownie zasłabł z bólu" - opowiadał jego były współpracownik. Inni przyznają w rozmowie z autorami "Daleko od Wawelu", że jak prezydent chorował, to brzuchem. "Ale on się nie przyznaje, że coś mu dolega. Czasem syknie z bólu i wtedy można się domyślić, że ze zdrowiem prezydenta nie jest wyśmienicie. Ale on to zbywa, bagatelizuje" - mówił minister głowy państwa.
Ciągłe napięcie wynikało stąd, że Kaczyński traktował politykę bardzo serio. Joanna Kluzik-Rostkowska na stronie często do niego apelowała: "Po co te nerwy? Daj sobie spokój". W odpowiedzi słyszała: "Masz rację, ale ja inaczej nie potrafię". Prezydent zawsze też długo zastanawiał się przed podjęciem decyzji.