"Najpierw zobaczyłam Jarka. Pamiętam, że powiedziałam do niego: 'Jesteś niebieski, ale i tak cię kocham'"
To matka miała największy wpływ na wychowanie barci Kaczyńskich. "Czasami wpadała w gniew i zdarzało mi się uciekać przed ścigającą mnie mamą z paskiem dookoła stołu. Kiedyś też, gdy nie chciałem się uczyć angielskiego, dostałem butem. Zacząłem udawać, że straciłem oko, co potwornie przestraszyło mamę" - opowiadał w "Alfabecie braci Kaczyńskich" Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby Jarosław Kaczyński.
W wywiadzie dla "Vivy!" matka braci Kaczyńskich opowiadała o trudnym, trwającym 24 godziny porodzie bliźniaków, do którego doszło... na stole. Jej położną była pani Gajcy, matka znanego poety, którą określała jako "najlepszą akuszerkę na świecie". "Tak naprawdę uratowała mi synów" - stwierdzała. Najpierw urodził się Jarosław, 45 minut po nim Lech. "Najpierw zobaczyłam Jarka, który był cały niebieski. Pamiętam, że powiedziałam do niego: 'Jesteś niebieski, ale i tak cię kocham'. Po prostu poród był taki długi i ciężki, dzieciom brakowało tlenu" - opowiadała.
W tym samym wywiadzie przyznawała, że chciała mieć córeczkę - Magdalenę. "Wybrałam to imię, sama nie wiedząc, że w przyszłości będzie takie modne. Zresztą Jarosław też było imieniem wybranym przeze mnie. Zdawałam wtedy egzamin u profesora Doroszewskiego - Jarosława - i bardzo mi się spodobało. Wtedy wszyscy byli zdumieni: jak to Jarosław? Ale mój mąż powiedział: 'Ona urodziła, więc niech sobie daje imię, jakie chce'. Dla Lecha wybrał imię Rajnold, podobne do tego, jakie sam nosił. Ale ja zaprotestowałam: 'Nie chcę Rajnolda'" - kontynuowała.