"Ja strzelać nie kazałem"
Kiszczak czuje się odpowiedzialny za śmierć górników w "Wujku". "Tak, to zrobili moi podwładni. Choć nie wydawałem rozkazu, a o tragedii dowiedziałem się po fakcie. Jest rzeczą potwierdzoną sądownie, że nikomu nie dałem zgody na użycie broni w rejonie 'Wujka'" - tłumaczył "Dziennikowi-Gazecie Prawnej" w 2009 r. "Poleciłem przerwać akcję i wycofać milicję oraz wojsko poza obręb kopalni. Broń została użyta w obronie własnej w oparciu o przepisy z 1955 r.".
Generał uważa, że nie popełnił w tej sprawie żadnego błędu. "Nie wiedziałem, że będzie odblokowana kopalnia "Wujek". Do 15 grudnia spałem w gabinecie na zapleczu, 16 prosto z domu pojechałem na posiedzenie kierownictwa. Wiedziałem, że jest idea odblokowywania zakłady pracy, nie interesowało mnie jakich" - zapewniał Kiszczak. O starciach w "Wujku" miał się dowiedzieć od jednego z podwładnych. Wtedy nakazał wycofanie się ZOMO spod kopalni. "Nie wiem, jak to się stało, że zaczęli strzelać. Milicjanci twierdzili, ze użyli broni w obronie własnego życia. To jest taka służba" - dodał.