Kaczyński do Kiszczaka: "Panie generale, pan internował brata, a mnie nie. Teraz brat chodzi z nożyczkami i obcina kupony, robi wielką politykę, a ja nie mam czym się pochwalić"
Kiszczak był gospodarzem i uczestnikiem rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r., nie zdołał utworzyć rządu (nie uzyskał poparcia ZSL i SD). W rządzie Mazowieckiego awansował do funkcji wicepremiera. 6 lipca 1990 r. wycofał się z życia politycznego, przekazując MSW Krzysztofowi Kozłowskiemu. Zapytany przez Wronowską i Majewskiego o to, czy uważa, że został niesprawiedliwie oceniony przez wolną Polskę, stwierdzał: "powinno się ze mną obchodzić inaczej. Zwyczajnie, po ludzku, bez przesady w jedną lub drugą stronę". Twierdzi, że nie zasłużył na afronty. "Wystarczy minuta refleksji, aby zdać sobie sprawę, że dzisiejsza Polska jest również moją zasługą. Wybory dzięki mnie odbyły się bez 'cudów nad urną'. Uszanowaliśmy wynik głosowania. Oddaliśmy władzę w pokojowy sposób. Jestem jednym z twórców Okrągłego Stołu, 31 sierpnia 1988 r. zaproponowałem Wałęsie i biskupowi Dąbrowskiemu 161 miejsc w Sejmie, wolne wybory do senatu, wybór prezydenta, reformy polityczne i
gospodarcze, w tym wolny rynek i udział 'Solidarności' w budowaniu koalicji. Wszystko to obiecałem 'Solidarności', która w latach 1988-1989 była bardzo słaba. Proszę przeczytać wspomnienia Bronisława Geremka, Zbigniewa Bujaka, Jarosława Kaczyńskiego. Nikt nie chciał strzelać. Ale wystarczyła jedna kompania ZOMO, żeby dać sobie radę. Wielu ludzi ówczesnej opozycji przyznaje, że to by wystarczyło" - mówił.
W tej samej rozmowie opowiadał, jak poznał braci Kaczyńskich. Najpierw zetknął się z Lechem: "Brał udział w negocjacjach w Magdalence, które poprzedziły Okrągły Stół. Zabierał głos rzadko, ale konkretnie. Mówił prawniczym i wypranym z emocji językiem. Już w trakcie obrad Okrągłego Stołu obecny prezydent przedstawił mi brata. Muszę powiedzieć, że zaimponował mi bystrym umysłem. Wyskoczył do mnie z żartobliwymi pretensjami: 'Panie generale, pan internował brata, a mnie nie. Teraz brat chodzi z nożyczkami i obcina kupony, robi wielką politykę, a ja nie mam czym się pochwalić'. Powiedziałem, że nic straconego, bo jestem szefem MSW, kodeks karny obowiązuje, mogę to nadrobić. Spodobał mi się jako człowiek, który w trudnej sytuacji potrafi zachować się dowcipnie".
Kiszczak pozwalał jednak na inwigilację kluczowych uczestników obrad Okrągłego Stołu. Jak to tłumaczył? "Sporadyczne działania, bez ładu, prowadzone siłą rozpędu. Trudno było kilkadziesiąt tysięcy pracowników SB w ciągu jednego dnia pozbawić pracy. To wymagało czasu. Mnie podlegało wówczas 200 tys. podwładnych, wśród których niewielu było zwolenników Okrągłego Stołu" - twierdził. Odpierał zarzut, że czerpał w ten sposób istotne informacje wykorzystywane w negocjacjach: "To było bez znaczenia i w niczym nie pomagało".