Była kochanką Bermana i Bieruta, Piasecki też wylądował w jej łóżku
"Luna to był typowy dywersant polityczny - opowiadał sekretarz warszawskiego KW PZPR Stefan Staszewski - miała pod swoją opieką kościół, inteligencję. Nie brała udziału w walce ze zbrojnym podziemiem, nie zajmowała się wymuszaniem zeznań czy montowaniem procesów, przydzielano jej zadania wymagające dużej inteligencji, typowo dywersyjne. Kulturalna, elokwentna, wcale nie krzykliwa, taka pani do towarzyskiego obcowania". W pierwszych latach powojennych była kochanką Jakuba Bermana, a zapewne również Bolesława Bieruta. Miała jednak duże potrzeby erotyczne, więc gdy zetknęła się z Piaseckim, to również i on wylądował w jej łóżku. Nie wiadomo, czy wódz traktował ten romans jako konieczny element swojej kariery, czy też po prostu potrzebował partnerki seksualnej. Z drugiej strony Brystygierowa była "agresywna" i "zaborcza" wobec mężczyzn. Prezentowała typ "pani z tych, które mówią, kto ma ją dziś do domu odprowadzić". I jeżeli kogoś wybrała sobie na partnera, to była to raczej propozycja nie do odrzucenia.
"Powstała legenda - mówił Jakub Berman - że demoralizowała środowisko literackie przede wszystkim. (...) Prawdopodobnie utrzymywała szerokie kontakty z rozmaitymi ludźmi, bo należało to do jej obowiązków. Prawdopodobnie były to kontakty o różnym charakterze. Żadnych przecież ograniczeń urzędowych w tym względzie nie stosowaliśmy, więc mogła robić, co chciała lub uważała za właściwe".
Dla Piaseckiego Luna była ważna z jeszcze jednego powodu - wielki dług wdzięczności miał wobec niej Władysław Gomułka. Brystygierowa okazała mu daleko idącą pomoc, gdy w 1939 r. jako mało znany działacz komunistyczny znalazł się w sowieckim Lwowie. A tuż po wojnie słowo towarzysza Wiesława bardzo się w Polsce liczyło, przez co protekcja Luny była dla Piaseckiego sprawą bardzo ważną.