"Borys, nie boisz się, że jak Putin dojdzie do władzy, ciebie pierwszego zlikwiduje?"
"Uważałem, że Putin ma dwie cechy, które pozwoliły mu zostać przywódcą kraju. Po pierwsze, rozumiał i starał się realizować liberalne wartości w Rosji, po drugie, jest człowiekiem silnym. Pokazał to, kierując FSB.
(...) Należałem do ludzi, którzy rekomendowali Putina jako kontynuatora. Wielu osobom w najbliższym otoczeniu Jelcyna wydawało się to niemożliwe, żeby w ciągu kilku miesięcy zrobić prezydenta z nikomu nieznanego człowieka. Ci, którzy dziś wychwalają Putina, mówili mi: 'Kto? Putin?! A kto to taki? Nigdy nie będzie prezydentem!'. Ale ja już wtedy rozumiałem niektóre prawa rosyjskiej władzy politycznej i osobliwości mentalności narodu. Dobrze wiedziałem, że następnym prezydentem Rosji będzie premier, tak już jest skonstruowana nasza wiernopoddańcza świadomość.
(...) Pytano mnie nieraz: 'Borys, nie boisz się, że jak Putin dojdzie do władzy, ciebie pierwszego zlikwiduje?'. Odpowiadałem szczerze: 'Nie boję się, ale dopuszczam taką możliwość'. Jeśli Putin dojdzie do wniosku, że należy wsadzić Bieriezowskiego, na pewno to zrobi. Dlaczego nie? Zostając prezydentem, nie ma prawa do emocji; jeśli uzna, że wsadzenie mnie przyniesie korzyść, zrobi to. On mnie wsadzi, on osobiście - ponieważ nie istnieją żadne narzędzia, które powstrzymałyby dowolnego obywatela od nadużycia władzy. Jeśli jako normalny polityk uzna, że wsadzenie mnie będzie opłacalne, jeśli uzna to za racjonalne, posadzi mnie. Powinien. Ma obowiązek. Być może będzie się źle z tym czuł, ale nie sądzę, by go to powstrzymało. 'Przecież sam mnie prosiłeś, żebym został prezydentem'".