Wmawiała mężowi, że czuje się dobrze
Jesienią stan zdrowia Touie, żony autora legendarnych powieści o Sherlocku Holmesie - Arthura Conana Doyle'a - pogorszył się. Prześladowały ją gwałtowne ataki kaszlu, odpluwała śluz zabarwiony krwią, z jej płuc wydobywał się odgłos przypominający mokrą gałąź wrzuconą w ognisko. Na ból w lewym boku nie pomagał nawet odpoczynek w łóżku. Nie było wątpliwości - chorowała na suchoty.
Już wcześniej pisarz był zaniepokojony stanem jej zdrowia. Dużo spała i wyglądała na nieszczęśliwą, chociaż wmawiała mężowi, że wszystko jest w porządku.
Kiedy ataki kaszlu uniemożliwiły jej wstanie z łóżka Conan Doyle wezwał lekarza. Tamten uznał przypadek za bardzo poważny i rokujący niewielkie nadzieje na wyleczenie. Pisarz niepogodzony z chorobą żony
wzywał innych lekarzy. Potwierdzali oni opinię pierwszego specjalisty. Doyle pisał do matki: "Mam wrażenie, że choroba toczyła się od wielu lat niezauważona. Czasami dokucza jej kaszel i bardzo gęsta flegma. Krwawienia jeszcze nie widać, ale obawiam się, że wkrótce nastąpi".
Dramatyzmu dodaje fakt, że Conan Doyle sam był lekarzem i bardzo dobrze znał objawy gruźlicy. Tymczasem nie zauważył ich u najbliższej osoby.
Na zdjęciu: Arthur Conan Doyle.