Irlandia i Polska mają ze sobą znacznie więcej wspólnego, niż mogliby przypuszczać ich mieszkańcy. Oba kraje cierpią na bardzo prosty syndrom, jakże okrutny w swojej prostocie: nie są w stanie zapanować nad własnymi interesami. Brak samodzielności, wynikający z długotrwałych romansów typu sado-maso, jakie oba kraje utrzymywały z troskliwymi sąsiadami, jest zapewne doskonałym i dość powszechnym wytłumaczeniem tej ułomności, ale nikt nie raczy przy tym zauważyć, że jedni i drudzy są na własnym rozrachunku od co najmniej kilku pokoleń. A syndrom niepoprawnego pięciolatka, wojującego ze wszelkimi prawidłami logiki, wciąż nie ustępuje ani nad Wisłą, ani nad Liffey River - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Piotr Czerwiński.