Decyzją rządzących, dotychczasowe obostrzenia związane z epidemią koronawirusa będą dalej obowiązywać - z wyjątkiem jednego. Od najbliższego poniedziałku dzieci będą mogły wrócić do przedszkoli i żłobków. Sprawę komentował w programie "Tłit" były szef NFZ Andrzej Sośnierz (Porozumienie, KP PiS). - Ja całej polityki rządu nie rozumiem, stąd moje krytyczne stanowisko. Dobrze by było czasem posłuchać tych, którzy radzą inaczej. Rząd jest niezwykle uparty w swoich stwierdzeniach, a rezultaty ma wprost żałosne. Już wiosną ub. roku wraz z premierem Gowinem opublikowaliśmy program: "Uwięzić wirusa, uwolnić naród". On w ogóle nie został wysłuchany. Nie mam monopolu na mądrość, ale warto by było przeanalizować, przedyskutować - mówił Sośnierz. - Zmniejsza się ilość zachorowań. To naturalny bieg. Żeby zwalczyć epidemię, potrzebny byłby bardzo ścisły - chiński, koreański - lockdown. To nie do wykonania w społeczeństwie polskim. Lekki lockdown nie da żadnych rezultatów - podkreślił. - Dane o ilości zakażeń są liczbami, są niższe niż rzeczywistość. Epidemię najbardziej rozsiewają zakażeni, którzy o tym nie wiedzą. Decyzja, że testujemy tylko objawowych, spowodowała, że większość zakażonych chodziła i rozsiewała epidemię. To decyzje brzemienne w skutkach - podsumował Sośnierz.