Tablet dla każdego ucznia albo dodatkowe 1000 zł. Tak miasta kuszą rodziców, by posłali sześciolatki do szkoły
• Jeśli sześciolatki nie pójdą do szkoły, zabraknie miejsc w przedszkolach dla najmłodszych dzieci, co jest problemem samorządów
• Władze polskich miast zachęcają rodziców, by nie bali się posyłania dzieci do szkoły
• Piekary Śląskie fundują uczniom pierwszych klas tablety, plecaki i bezpłatne lekcje pływania, a Sosnowiec obiecuje 500-złotową premię
• Dla miast to i tak niższe koszty niż wydatki związane z pozostaniem sześciolatków w przedszkolach
Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów z hasłem cofnięcia niedawnej reformy oświaty rządu PO-PSL, która obniżyła obowiązek szkolny z siedmiu do sześciu lat, przeciwko czemu protestowało wielu rodziców. W styczniu Sejm większością głosów przegłosował projekt PiS-u, który zakłada, że rodzice mają sami podejmować decyzję, czy ich dziecko ma rozpocząć naukę w szkole w wieku 6 czy 7 lat.
Sześciolatki kontra trzylatki
Wszystko wskazuje na to, że zdecydowana większość rodziców sześciolatków postanowi poczekać jeszcze rok z posłaniem dziecka do szkoły, a to olbrzymi problem dla samorządów odpowiadających za oświatę. Brak uczniów w klasach pierwszych oznacza, że część nauczycieli trzeba będzie zwolnić. Poza tym, jeśli sześciolatkowie zamiast iść do szkoły, pozostaną w przedszkolach, zabraknie w nich miejsc dla najmłodszych dzieci. W Poznaniu czarny scenariusz zakłada brak miejsc aż dla 3600 dzieci.
Kolejnym problemem są finanse - subwencja oświatowa na jednego przedszkolaka jest blisko czterokrotnie niższa niż na ucznia, a samorządy swoje budżety uchwalały, zanim Sejm zmienił wiek obowiązku szkolnego.
- Szacujemy, że te zmiany będą kosztować miasto około 23 mln zł - mówił na początku roku wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski.
Władze stolicy Wielkopolski już w lutym rozpoczęły akcję pod hasłem "Mamo, tato! Chcę iść do szkoły!", której celem jest przekonanie rodziców, że ich sześcioletnie pociechy poradzą sobie z nauką w pierwszej klasie.
- Chcemy pokazać im, że nasze placówki są w pełni przygotowane do przyjęcia oraz edukowania dzieci w tym wieku - wyjaśnia Wiśniewski. - Szkoły mają przygotowaną bogatą ofertę różnych zajęć, na najmłodszych czekają specjaliści oraz odpowiednio wyposażone sale lekcyjne. Nauka ma tu się łączyć z zabawą - dodaje.
Poznań zachęca, by zobaczyć warunki dla pierwszaków
Od kilku tygodniu poznańskie podstawówki organizują drzwi otwarte dla rodziców, aby sami mogli na własne oczy zobaczyć, że placówki są przystosowane do nauki sześciolatków. Na konferencję prasową inaugurującą akcję zaproszono też rodziców, którzy przed rokiem posłali swoje sześcioletnie dzieci do szkoły.
- Moja córka w przedszkolu już się nudziła. Chciałam, aby mogła się rozwijać. Poszłam z nią na drzwi otwarte do jednej ze szkół. Lilia brała udział w najróżniejszych zadaniach i sama chciała iść już do pierwszej klasy. To było dla nas potwierdzenie, że jest ona już gotowa - wyjaśnia Joanna Zwierska.
Sama zainteresowana potwierdza słowa mamy i zapewnia, że podoba jej się nauka w szkole.
- W przedszkolu musiałam leżakować i było nudno. W szkole jest dużo fajniej! - opowiada dziś już siedmioletnia Lilianna.
Podobne akcje informacyjne prowadzi też większość innych miast. Łódź wydała specjalny informator dla rodziców "6-latki w szkole? Jesteśmy gotowi!", w którym rodzice mogą poznać odpowiedzi na nurtujące ich pytania i wątpliwości. Z treści informatora możemy dowiedzieć się m.in., że sześciolatki będą się uczyć w salach podzielonych na część dydaktyczną i rekreacyjną, bowiem dzieci nie będą całego dnia spędzać na nauce, ale też znajdzie się czas na zabawę.
500 zł dla każdego pierwszoklasisty w Sosnowcu
Nie brakuje jednak samorządów, które oprócz informacji chcą zachęcać rodziców także dodatkowymi "bonusami", np. Sosnowiec proponuje jednorazowy dodatek w wysokości 500 zł dla każdego pierwszoklasisty (niezależnie, czy będzie to sześcio- czy siedmiolatek). Przy wydatkach, jakie wiążą się z zakupem wyprawki szkolnej, taki bonus z pewnością każdemu rodzicowi bardzo się przyda.
Wypłacenie rodzicom takich dodatków z punktu widzenia finansów publicznych miastu i tak raczej się opłaci. Jeśli wszystkie sześciolatki i siedmiolatki, których w sumie w Sosnowcu jest blisko dwa tysiące, pójdą do szkoły, miasto na 500-złotowe dodatki wyda ok. milion złotych. Jeśli żaden sześciolatek nie pójdzie do szkoły, z tytułu mniejszej subwencji oświatowej Sosnowiec otrzyma ok. 7,5 mln zł mniej, ale jak się okazuje nie to jest największym problemem.
- Jeśli sześciolatki zostaną w przedszkolach, zabraknie miejsca właśnie dla trzylatków - wyjaśnia Wirtualnej Polsce Rafał Łysy, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Sosnowcu. - Jeśli w przedszkolach zostanie przykładowo tysiąc sześciolatków, to mniej więcej tyle miejsc zabraknie dla trzylatków. Będziemy organizować tzw. zerówki dla sześciolatków w szkołach podstawowych, by dać możliwość rodzicom trzylatków posłania ich do przedszkola - dodaje.
Na razie nie ma decyzji, czy na podobny dodatek rodzice będą mogli liczyć także w przyszłym roku, co powinno być argumentem za tym, by jednak dziecko posłać do szkoły już teraz.
W Sosnowcu pracę może stracić 70 nauczycieli
Brak sześciolatków w klasach pierwszych to też problem dla samych szkół, bo bez nich pierwszą klasę w Sosnowcu rozpocznie zaledwie około 134 dzieci, którym przed rokiem odroczono pójście do szkoły.
- Trzecią klasę ukończy w czerwcu 2016 roku 1279 dzieci, co stanowi 74 oddziały. Jeśli wszystkie sześciolatki pozostaną w przedszkolach pracę może stracić około 67 nauczycieli klas trzecich. Drugie zagrożenie, to pytanie w których szkołach zorganizować klasy pierwsze? - zwraca uwagę Rafał Łysy.
Zwolnieni nauczyciele otrzymają odprawy, co oznacza dla miasta kolejne koszty szacowane na ok. 1,3 mln zł.
Także władze Opola doszły do wniosku, że bonus finansowy dla rodziców, którzy wyślą swoje dziecko do szkoły, zamiast pozostawić je w przedszkolu, opłaci się budżetowi miasta, nawet jeśli nie będzie to 500 zł, a suma dwukrotnie wyższa. Na razie jednak jest to tylko wstępna propozycja, która będzie poddana pod dyskusję Rady Miasta. Chodzi m.in. o ustalenie, czy dodatek otrzymają tylko rodzice sześciolatków, czy także siedmiolatków. Prawdopodobnie nie będzie to też gotówka, a jedynie zwrot kosztów poniesionych przez rodziców na zakup plecaka, przyborów szkolnych, ubrań, zabawek. Uchwała w tej sprawie ma zostać podjęta w marcu lub kwietniu.
Piekary Śląskie dają uczniom tablety, plecaki, lekcje pływania, kino i śniadanie
Nie gotówką, ale konkretnymi prezentami rodziców pierwszoklasistów kuszą z kolei władze Piekar Śląskich. Tutaj każdy uczeń rozpoczynający naukę w szkole dostanie od miasta tablet i plecak.
- Oferując uczniom tablety, idziemy z duchem czasu, ale przede wszystkim podnosimy standard nauczania w klasach pierwszych. Sprzęt nie będzie służył do gier komputerowych - zapewnia Sława Umińska-Duraj, prezydent Piekar Śląskich.
Tablety mają służyć korzystaniu na lekcjach z nowoczesnych programów edukacyjnych. Urządzenia nie mają być jednak tylko gadżetami, które mają skusić rodziców do wysłania sześciolatka do szkoły, ale elementem poszerzania oferty edukacyjnej miasta. Laptopy otrzymają też uczniowie pierwszych klas w powstającym Akademickim Zespole Szkół, który będą tworzyć uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Jana III Sobieskiego oraz Miejskiego Gimnazjum nr 3 im. Jana Pawła II.
Oprócz laptopów piekarskie maluchy rozpoczynające naukę w szkole podstawowej otrzymają też plecaki. Będą też miały zapewnione codziennie bezpłatne śniadanie, a także lekcje pływania oraz wprowadzone już wcześniej wyjścia do kina Zacisze, gdzie zorganizowane będą liczne ciekawe prelekcje, warsztaty i pokazy bajek i filmów.
- Oferta dla pierwszoklasistów będzie stała. Co roku pierwszaki będą otrzymywały od miasta tablety - zapewnia w rozmowie z Wirtualną Polską Paweł Szałankiewicz z zespołu prasowego Urzędu Miasta Piekary Śląskie. - Z czasem może być tak, że oferta startowa będzie poszerzana, ale w tym przypadku wszystko będzie zależeć od liczby uczniów i dostępnych funduszy - dodaje.
Podobnie jak w przypadku Sosnowca i Opola tak bogata oferta bonusów dla uczniów z finansowego punktu widzenia i tak się miastu opłaci. Łączny koszt tabletu, plecaka, rocznych lekcji pływania oraz dowiezienia dzieci do kina jednego ucznia wynosi 920 zł. Przy ok. 500 sześciolatkach mieszkających w Piekarach Śląskich oznacza to wydatek 460 tys. zł, o ile oczywiście wszyscy rodzice zdecydowaliby się je posłać do szkoły.
- Gdyby wszystkie sześciolatki poszły do klasy pierwszej miasto otrzymałoby 2 749 956 zł subwencji. Jeśli wszystkie sześciolatki pozostaną w przedszkolach miasto otrzyma jedynie 633 954 zł dotacji - wylicza Szałankiewicz.
Podobnie jak władze innych miast także prezydent Sława Umińska-Duraj zapewnia, że wszystkie szkoły w Piekarach Śląskich są dostosowane do potrzeb sześcioletnich uczniów.
Wielka niewiadoma dla samorządów
Największym problemem dla wszystkich samorządów jest niemożność przewidzenia, ilu sześciolatków pozostanie w przedszkolu. Rodzice decyzję powinni podjąć jeszcze w marcu, bo wtedy upływa termin rekrutacji do przedszkoli, ale zgłosić chęć posłania dziecka do szkoły można do końca sierpnia. Niewykluczone więc, że część sześciolatków może zostać zgłoszonych do przedszkoli, ale później rodzice mogą zmienić zdanie i zgłosić je do szkoły.
Z 1300 ankiet wypełnionych przez rodziców w Szczecinie tylko co piąty zadeklarował, że rozważa posłanie swojego dziecka do szkoły, a aż 42 proc. pozostawienie go w przedszkolu. W Gdyni głosy w ankietach rozłożyły się po połowie, ale już w Białymstoku rodziców chcących pozostawić dzieci w przedszkolu jest aż 84 proc. Aby znaleźć miejsce dla najmłodszych dzieci, władze miasta chcą tworzyć oddziały przedszkolne nie tylko w podstawówkach, ale także w gimnazjach.
Dlatego o tym, na ile sprawdziły się poszczególne pomysły samorządów na to, by jak najwięcej sześciolatków poszło do szkoły, przekonamy się dopiero 1 września.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .