Szymon Hołownia dla Wirtualnej Polski: nie będzie innej koalicji
- Nie będzie żadnych wcześniejszych wyborów - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Jego zdaniem nie będzie też "innej koalicji, niż ta, która dzisiaj odpowiada za Polskę". W jego ocenie "stabilność rządu jest absolutnie fundamentalną rzeczą".
Rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na rok 2025. W projekcie założono, że deficyt budżetu państwa wyniesie 289 mld zł, 3,9 proc. wzrostu PKB i deficyt finansów publicznych na poziomie 5,5 proc. PKB.
Właśnie od pytania o budżet rozpoczął Patrycjusz Wyżga swoją rozmowę z Szymonem Hołownią.
- To będzie dobry budżet dla Polaków - ocenił marszałek Sejmu. Przypomniał, że premier nazwał go "budżetem budowy i siły". - Dodałbym do tego jedno słowo, które powinno być sztandarem naszej koalicji: rozwój. To jest to, co dzisiaj powinnyśmy Polakom przynosić - stwierdził.
Zdaniem Hołowni w projekcie ustawy znalazły się kwestie, na których szczególnie zależało jego środowisku politycznemu. - Udało się zmieścić reformę składki zdrowotnej. Udało się zabezpieczyć środki na społeczne budownictwo mieszkaniowe - wymieniał. - Sprawmy, żeby mieszkania były dostępne, żeby można je było znaleźć u siebie. Za tym idzie idea, która jest moją obsesją polityczną: musimy zrozumieć, że Polska, to nie tylko Warszawa - powiedział Hołownia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hołownia o "zagrożeniu z wewnątrz", stabilności rządu i błędach Tuska. "Jesteśmy trudną koalicją"
"Stabilność rządu jest absolutnie fundamentalną rzeczą"
Marszałek przyznał, że negocjacje budżetowe nie były proste, bo koalicja "nie jest prosta". - Jesteśmy koalicją od lewa do prawa, czasem trudną w zarządzaniu. Ale dowieźliśmy dobry budżet. Myślę, że następny rok też przejdziemy dobrze, bo stabilność rządu jest absolutnie fundamentalną rzeczą - mówił.
- Nie będzie żadnych wcześniejszych wyborów - zapewnił i dodał, że "nie będzie innej koalicji, niż ta koalicja, która dzisiaj za Polskę odpowiada".
Dodał, że na "wyróżnienie dobrym słowem" zasługuje otwartość podczas negocjacji ministra finansów Andrzeja Domańskiego. - Naprawdę robił dużo, żeby z każdym porozmawiać, z każdym się spotkać - przyznał Hołownia.
"Musimy być konsekwentni niezależnie od decyzji prezydenta"
Patrycjusz Wyżga pytał także marszałka Sejmu o podpis Donalda Tuska pod mianowaniem neosędziego. Podczas konferencji prasowej premier przeprosił i przyznał, że "nastąpił błąd".
Dziennikarz w tym kontekście dopytywał, czy marszałek zawsze czyta wszystkie dokumenty, które podpisuje. - Staram się - stwierdził Hołownia. - Staram się też tak delegować odpowiedzialność, żebym nie musiał wszystkiego podpisywać - dodał i przyznał, że jednym z największym zaskoczeń w pełnieniu funkcji marszałka Sejmu, była "ilość papierów, które trzeba podpisywać".
- Dobrze, że pan premier powiedział wprost, że to był błąd. Podpis premiera nie powinien się tam znaleźć i premier ma tego pełną świadomość - ocenił. - My w sprawie praworządności, statusu sędziów, w sprawie leczenia polskiego wymiaru sprawiedliwości z tego nowotworu, który zafundowało mu PiS, musimy być konsekwentni niezależnie od decyzji prezydenta - stwierdził.
Dodał, że koalicja rządowa nie może być "zakładnikiem prezydenta" i rezygnować z zajmowania się poszczególnymi ustawami tylko dlatego, że od początku wiadomo, że prezydent je zawetuje.
Marszałek Sejmu o decyzji PKW: musi być poza wszelkimi podejrzeniami
Hołownia był również pytany o mającą zapaść w czwartek decyzję PKW w sprawie subwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości.
- Państwowa Komisja Wyborcza działa długo? Dobrze, niech działa. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł, a tutaj trzeba się zapoznać z dokumentami. Trzeba nie mieć wątpliwości, bo jesteśmy w samym sercu procesu demokratycznego - podkreślił marszałek Sejmu.
Przy okazji surowo ocenił ostatnią kampanię wyborczą Prawa i Sprawiedliwości.- Mieliśmy do czynienia z systemem łamania prawa wyborczego. Te dokumenty cały czas spływają. Cały czas pokazują, jaka była skala tego dopingu. Mówiąc językiem sportowym, mówimy o kampanii na sterydach - stwierdził.
Jednak zdaniem lidera Polski 2050 PKW powinna zastanawiać się nad ewentualnymi nieprawidłowościami tak długo, jak będzie potrzeba. - To będzie bardzo ważna decyzja. Oglądana z każdej strony, przez niektórych kwestionowana. Ona musi być poza wszelkimi podejrzeniami. Jeżeli Państwowa Komisja Wyborcza by wyszła i powiedziała: "potrzebujemy jeszcze tygodnia", ja uważam, że powinna mieć jeszcze tydzień, dwa - przyznał marszałek Sejmu
Wybory prezydenckie. Hołownia mówi, kiedy podejmie decyzję
Hołownia, kandydat w poprzednich wyborach prezydenckich i przez pewien czas mający niezłe notowania - choć w ostatnio malejące - wystartuje także w przyszłym roku? Tego jeszcze nie wiadomo. Jak podkreślił marszałek, decyzję w tej sprawie podejmie "w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni".
- Jeżeli miałbym pełnić zaszczytną funkcję prezydenta RP, chciałbym zostawić po sobie Polskę bardziej integralną, spiętą (...), w której jest wiele głosów, a one razem prowadzą Polskę do przodu - tłumaczył Hołownia.
Według Hołowni przyszły lokator Pałacu Prezydenckiego w pierwszej kolejności powinien odwiedzić najbliższych sąsiadów Polski, a jednym z jego głównych celów powinna być walka z "polaryzacją Polski", która "zżera od środka politykę, media i rodziny".
Hołownia nawiązał też do głośnych słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że kandydat na prezydenta powinien być "młody, wysoki, okazały i przystojny". - To słowa wzięte z jakiejś wystawy rolniczej - ironizował polityk Polski 2050. Przekonywał, że "nie potrzebujemy w Polsce mesjaszy", tylko "gości od roboty".
Hołownia chwali Siewierę
Nieoczekiwanie marszałek Sejmu pochwalił jednego z bliskich współpracowników prezydenta Andrzeja Dudy. - Chciałbym wyróżnić szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, ministra Jacka Siewierę. To jest przede wszystkim dobry żołnierz, ale to też jest człowiek, który rozumie, gdzie się dzisiaj znaleźliśmy - podkreślił Hołownia.
Jego zdaniem Siewiera "powinien brać udział w rewizji wszystkich dokumentów strategicznych, które dotyczą bezpieczeństwa Polski".
Hołownia podzielił się też historią, która miała miejsce jeszcze w czasie, gdy Siewiera pełnił czynną służbę w wojsku. - On uratował jednego z dowódców mojej żony, pułkownika Adamskiego, dzięki swojej spektakularnej odwadze, którą wykazał jako lekarz - powiedział marszałek Sejmu.
Wojna w Ukrainie. Hołownia ujawnia, co usłyszał od niego Zełenski
- Powiedziałem prezydentowi Zełenskimu podczas mojej ostatniej wizyty w Kijowie: możecie prosić o co chcecie, to jest wasze święte prawo. Jesteście w sytuacji, w której możecie każdego prosić o wszystko i my na waszym miejscu robilibyśmy dokładnie to samo. Nie ma za dużych roszczeń - relacjonował Hołownia.
- Natomiast my musimy uczciwie wam powiedzieć, co możemy w jakim terminie dać, a czego dać nie możemy. Myśliwców MiG-29 w tej chwili więcej dać nie możemy, bo musimy mieć czym chronić nasze niebo - dodał.
Jak stwierdził, Wojsko Polskie jest gotowe do zestrzelenia każdego obiektu, które może zagrażać Polsce.
Hołownia krytycznie odniósł się przy tym do postawy Berlina. - Mam nadzieję, że przywództwo w Niemczech jakoś okrzepnie i stanie się tym, czym powinno być w tej części Europy, bo w tej chwili - powiem eufemistycznie - nie jest najmocniejsze - ocenił.
Na koniec rozmowy gość Wirtualnej Polski podzielił się o rodzinną anegdotą. - Kiedyś mieliśmy taką sytuację, w której ustalaliśmy z żoną, czy jestem jej przełożonym w tej funkcji, którą teraz pełnię (Urszula Brzezińska-Hołownia jest żołnierką Wojska Polskiego i pilotuje samoloty MiG-29 - red.). Sprawdziliśmy regulamin Sił Zbrojnych, okazało się, że nie jestem przełożonym; jest nim prezydent, premier i minister obrony, ale musi oddawać honory. Różnie z tym bywa, częściej to ja muszę oddawać honory, ale chyba na tym polega udane małżeństwo - podsumował Hołownia.
Źródło: WP Wiadomości