PiS szykuje cięcia kosztów, działacze boją się o etaty. Zaważy decyzja PKW

- Czekamy na decyzję PKW. Liczymy, że nie ulegnie presji koalicji - mówi Wirtualnej Polsce szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Tyle że próżno w partii znaleźć kogoś, kto wierzy w to, iż PKW nie odrzuci sprawozdania wyborczego PiS. To oznaczałoby obcięcie dotacji z budżetu. Działacze drżą: o zwolnienia, obniżki pensji, wypowiadanie umów na partyjne lokale.

Nowogrodzka może mieć problem z pieniędzmi
Nowogrodzka może mieć problem z pieniędzmi
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Pawel Wodzynski
Michał Wróblewski

28.08.2024 | aktual.: 28.08.2024 09:26

- Skandalem jest, że panowie z KO nawołują do łamania prawa i rękami Państwowej Komisji Wyborczej chcą zapewnić sobie przewagę na scenie politycznej. Próba odebrania nam finansowania to próba zniszczenia Prawa i Sprawiedliwości - tak na pytanie Wirtualnej Polski o możliwe obcięcie dotacji na skutek odrzucenia sprawozdania finansowego przez PKW odpowiada szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Wedle naszych nieoficjalnych informacji w partii są spore obawy o to, co stanie się z formacją, jeśli zostanie pozbawiona wielomilionowych wpływów z budżetu. I nie będzie w stanie spłacić szybko kredytu sięgającego kilkunastu milionów złotych, zaciągniętego w banku PKO BP na częściowe sfinansowanie kampanii wyborczych. Zwłaszcza że naliczane są od niego odsetki.

Przypomnijmy: PiS na samą kampanię parlamentarną w 2023 r. wydało prawie 38 mln zł. I to tylko z zakresu wydatków w ramach komitetu wyborczego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Warto zaznaczyć: wedle sprawozdania PiS za 2023 r. przychody partii wyniosły ponad 43 milionów złotych. Na to składała się m.in. subwencja w wysokości 23,5 mln zł. Część tej subwencji może zostać partii odebrana. Oprócz tego kredyt na 15 milionów złotych, który jest do spłaty (plus odsetki). A partia szacuje, że sama kampania prezydencka może kosztować 35-40 mln zł.

Odebranie dotacji i części subwencji może oznaczać, że PiS będzie musiało znacznie zmniejszyć kwotę szacowaną na kampanię. Nie oznacza to jednak, że partia - wbrew niektórych doniesieniom - jest na skraju bankructwa. Niemniej - jak twierdzą działacze PiS - będzie musiała w zauważalnym stopniu ograniczyć bieżącą działalność.

Obecnie rządzący zarzucają PiS-owi, że oprócz wydania niemal 39 mln zł na kampanię, wykorzystywało - wbrew prawu - pieniądze z budżetu państwa - np. organizując pikniki wojskowe, gdzie miało dochodzić do agitacji wyborczej, czy pikniki 800+. Do tego miało dojść wykorzystywanie Funduszu Sprawiedliwości do promocji kandydatów Suwerennej Polski czy zasobów Rządowego Centrum Legislacji i NASK.

W PiS nieoficjalnie mówią tak: każde rozwiązanie dla nas jest złe.

- Jeśli PKW odrzuci sprawozdanie, mamy problem, ale przynajmniej będziemy za jakiś czas wiedzieć, na czym stoimy. A to ułatwi rozmowy z bankiem. Odsetek możemy jednak nie uniknąć. Ale jeśli PKW znów przedłuży termin wydania decyzji o sprawozdaniu, będzie jeszcze gorzej, bo to zawiesi nasze rozmowy z bankiem o kredycie. I nic nie będziemy wiedzieć. A właśnie tego scenariusza wielu się spodziewa - przyznaje jeden z rozmówców z PiS.

Dziś nie wiadomo, co zrobi PKW 29 sierpnia. Ale wiemy, że i po stronie KO, i po stronie PiS, słychać coraz częściej głosy o tym, że Komisja nie podejmie wtedy decyzji w sprawie sprawozdania finansowego partii. Dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego byłaby to zła informacja.

Oszczędności na ludziach

Jak słyszymy nieoficjalnie od ludzi z różnego szczebla PiS, jeśli partia straci część dotacji i nie dogada się z bankiem, będzie musiała przyzwyczaić się do całkiem nowej sytuacji, w której będzie musiała włączyć tryb oszczędności. Tego - jak słyszymy - boją się ludzie w ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego; w tym zwykli pracownicy, których PiS zatrudnia.

Czy to obawy uzasadnione? Biorąc pod uwagę fakt, że na kontach partii wciąż są miliony, można stwierdzić, że nie. Ale działacze zatrudnieni w PiS i tak narzekają.

- U nas ludzie nie zarabiają kokosów. Wielu zarabia nieco powyżej minimalnej pensji albo średniej krajowej. A już po cichu rozmawia się o obniżkach pensji, zwolnieniach, cięciach etatów - przyznaje jeden z działaczy.

Inny pyta retorycznie: - Ciekawe, z czego tu obniżać? Na czym oszczędzać? Skąd się te oszczędności mają brać?

Wcześniej jeden z polityków PiS mówił nam: - Niestety, w wielu miejscach w pierwszej kolejności oszczędza się na ludziach.

Jak pisał niedawno portal Money.pl, Nowogrodzka nakazała wypowiedzenie umów na partyjne lokale rozsiane po całej Polsce. Skarbnik PiS Henryk Kowalczyk potwierdził, że to właśnie m.in. efekt kłopotów ze spłatą zaciągniętego przez partię kredytu, co z kolei jest skutkiem zwlekania PKW z decyzją w sprawie rozliczenia sprawozdania PiS za wybory parlamentarne.

Jak nieprzyjęcie sprawozdania - a co za tym idzie, obcięcie dotacji - może wpłynąć na kondycję finansową PiS? A tym samym kampanię prezydencką?

- To wpłynie tak, że kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta będzie uprzywilejowany. I będzie miał fory. Takie będą realia - twierdzi w rozmowie z WP szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak. Oczywiście z zastrzeżeniem, że PKW faktycznie przytnie PiS-owi dotacje.

Jeśli tak będzie - to czy partia obawia się tego, że będzie musiała się zrestrukturyzować? Przeorganizować i obciąć etaty, zmniejszyć ich liczbę, a także obniżyć pensje dla pracowników?

Mariusz Błaszczak nie zaprzecza: - Oczekuje pan ode mnie odpowiedzi na pytanie, jak działać w sytuacji, w której rządzący ograniczają możliwość działania opozycji. Jak działać w takiej sytuacji? Takie właśnie są konsekwencje - przyznaje.

Twierdzi, że "to jest właśnie uderzenie w demokrację". - Oni nie potrafią rządzić, więc w ten sposób próbują zniszczyć opozycję - dodaje z wyrzutem szef klubu PiS.

"Zniszczyć" - czyli w narracji PiS pozbawić środków, które umożliwią "normalne" funkcjonowanie. Ale do tego jeszcze daleko - partia wciąż dysponuje ogromnym budżetem i sporą liczbą działaczy, którzy mogą zrzucać się na partię.

Rzecznik PiS Rafał Bochenek mimo to mówi WP: - Nie udało się obecnej władzy jeszcze wykończyć Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego ciągle boją się uczciwej konkurencji i rywalizacji. Chcieli nas zniszczyć przez wydumane pseudoafery, ale nie udało im się. To dlatego teraz próbują zrobić to poprzez metody administracyjne, a tym jest próba obcinania finansowania legalnie działającej partii, reprezentującej co najmniej osiem milionów obywateli.

Zarzuty rządzących

"Ostudzić emocje", które płyną z PiS, mogą jednak słowa, które padły podczas Campusu Polska z ust Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego. Mówili oni - wymieniając konkretną kwotę 23 390 484,40 zł - że, jak ustalili, tyle PiS wydało na "nielegalne przestępcze finansowanie kampanii wyborczej w ubiegłym roku". Ale czy tak samo stwierdzi PKW? Wątpliwe.

- Każda partia polityczna zleca prywatnym firmom monitoring internetu [...] To jest oczywiste, każda partia tak robi. Natomiast każda partia płaci za to z własnych pieniędzy. PiS tylko od 10 sierpnia do 15 października wyłudził 538 tys. złotych. To tylko w tym przypadku, to jest o 138 tys. zł większa kwota niż ta, której szuka PKW, żeby odrzucić sprawozdanie PiS - twierdzi Szczerba. A to tylko jeden z przykładów, które wytknął.

Rzecznika PiS i szefa klubu parlamentarnego pytamy też o negocjacje z bankiem PKO, który udzielił PiS-owi wielomilionowego kredytu na kampanie wyborcze.

W tej sprawie politycy nie chcą zdradzać szczegółów. - Będziemy o tym informować po decyzji PKW. My wciąż mamy nadzieję, że PKW oprze się presji polityków KO i będzie stała na straży prawa obowiązującego w naszym kraju - mówi WP Mariusz Błaszczak.

Również skarbnik PiS Henryk Kowalczyk, który po raz pierwszy na łamach WP przyznał na początku sierpnia, że jego partia negocjuje z bankiem i być może pozwie PKW za rosnące odsetki od kredytu, nie chce mówić o szczegółach. - To poufne informacje, zarówno po naszej stronie, jak i po stronie banku - powtarza.

Skarbnik nie przekazał nam informacji, ile w tej chwili znajduje się pieniędzy na kontach PiS. Ani ile PiS ma zamiar przeznaczyć na kampanię prezydencką.

PiS ze względu na ewentualne nieprawidłowości w finansowaniu kampanii może stracić nawet aż 75 proc. z blisko 26-milionowej subwencji.

PiS grozi PKW

Dziś jedyny "plan B" dla PiS jest taki: jeśli PKW sprawozdanie odrzuci, PiS odwoła się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Szkopuł w tym, że została ona stworzona za rządów PiS, a obecne władze jej nie uznają. Podobnie jak europejskie sądy, które twierdzą, że Izba nie spełnia konstytucyjnych i europejskich standardów niezależnego i bezstronnego sądu.

Jednakże to właśnie IKNiSP SN stwierdziła ważność wyborów parlamentarnych. I nikt tego nie podważał.

PiS poza tym nie chce odpuścić członkom PKW. I nie zrezygnuje z pozwu cywilnego. Nie oznacza to jednak, że członków PKW czekają przykre konsekwencje (wszak działają zgodnie z prawem). Pozew w tym przypadku ma bardziej pełnić funkcję politycznego straszaka PiS i być sygnałem do swoich wyborców: nie ugniemy się i nie poddamy.

Politycy PiS podkreślają, że partii nie grozi bankructwo (bo formalnie grozić nie może) oraz że wynegocjują z bankiem spłatę kredytu na kampanię na korzystnych warunkach. I to bez względu na decyzję Państwowej Komisji Wyborczej na temat sprawozdania finansowego partii.

Posłowie PiS złożyli we wtorek w Państwowej Komisji Wyborczej stanowisko dotyczące sprawozdania finansowego komitetu ich partii z wyborów parlamentarnych. W dokumencie zadali też Komisji szereg pytań o dowody i wyroki sądowe, mające potwierdzić zarzucane PiS nadużycia w kampanii.

W swoim stanowisku posłowie PiS przywołali m.in. opinię biegłego rewidenta, który badając sprawozdanie komitetu PiS, nie stwierdził naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego.

Ponadto, posłowie PiS przywołali opinię Krajowego Biura Wyborczego z lipca tego roku. W dokumencie tym zespół KBW podkreślił, że "działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego".

"Nie może być podstawą odrzucenia sprawozdania ani wskazania uchybienia obiektywny wpływ działań innego podmiotu na polepszenie szans wyborczych komitetu wyborczego, o ile działania te dokonywane były bez porozumienia z komitetem" - dodano w stanowisku posłów PiS.

Przedstawiciele rządu, wskazując na nieprawidłowości w finansowaniu komitetu PiS, wymieniają m.in. działania o charakterze promocyjnym i agitacyjnym, które były podejmowane przez osoby zatrudnione w Rządowym Centrum Legislacji na korzyść kandydującego w wyborach ówczesnego prezesa RCL, a także działania prowadzone przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową (NASK), dotyczące sposobu przygotowywania w latach 2022-2023 internetowych raportów m.in. na temat "wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości".

Dokumenty z obu tych instytucji spływały do PKW w ostatnich tygodniach. Pierwotnie decyzja PKW w sprawie sprawozdania PiS miała zapaść w połowie lipca, następnie termin został przesunięty na koniec zeszłego miesiąca, a aktualna data to 29 sierpnia. Przy czym nie ma stuprocentowej gwarancji, że decyzja faktycznie zapadnie i nie będzie kolejnego odroczenia.

- Codziennie do PKW wpływają jakieś materiały o domniemanych nieprawidłowościach. A co jeśli coś istotnego wpłynie tuż przed posiedzeniem? - zwracał uwagę rozmówca WP zbliżony do PKW. W takiej sytuacji PKW ma obowiązek taki materiał przeanalizować i się do niego odnieść, co może wpłynąć na ostateczną decyzję, co ze sprawą PiS dalej zrobić.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pissprawozdanie finansowewybory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1702)