ŚwiatSzymański: nigdy nie byliśmy bliżej rozpadu strefy Schengen niż dziś. Beata Szydło będzie jedną z głównych rozgrywających szczytu UE

Szymański: nigdy nie byliśmy bliżej rozpadu strefy Schengen niż dziś. Beata Szydło będzie jedną z głównych rozgrywających szczytu UE

• Wiceszef MSZ: nigdy nie byliśmy bliżej rozpadu strefy Schengen niż dziś

• Najważniejsze uszczelnienie lądowych granic strefy Schengen - powiedział Konrad Szymański

• "Premier Beata Szydło będzie jedną z głównych rozgrywających szczytu UE"

• Zmiany w Wielkiej Brytanii nie mogą dotknąć Polaków tam pracujących - dodał

• Ocenił, że UE nie poradzi sobie z niekontrolowanym napływem imigrantów

Szymański: nigdy nie byliśmy bliżej rozpadu strefy Schengen niż dziś. Beata Szydło będzie jedną z głównych rozgrywających szczytu UE
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

18.02.2016 | aktual.: 03.03.2016 18:18

Nigdy nie byliśmy bliżej rozpadu strefy Schengen niż dziś - ocenił wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański. Jego zdaniem bez uszczelnienia lądowych granic strefy Schengen, ten projekt nie przetrwa.

Jego zdaniem do tej pory strefa ta była postrzegana jako naturalna zdobycz integracji UE, która służy nie tylko obywatelom, ale i przedsiębiorcom. - Natomiast dzisiaj, w związku właśnie ze zmianami politycznymi w samym sercu UE, z niekontrolowanym kryzysem imigracyjnym, wielu polityków zadaje sobie pytanie, czy możemy jeszcze utrzymywać ten system. My twierdzimy, że oczywiście troski i wątpliwości są uzasadnione, ale przyszłość strefy Schengen powinna być powiązana tylko i wyłącznie z jednym kryterium - szczelnością granicy zewnętrznej - powiedział Szymański.

- Dlatego tak wiele uwagi poświęcamy szczelności granicy zewnętrznej, nawet tam, gdzie bezpośrednio za nią nie odpowiadamy - dodał.

"Premier Beata Szydło będzie jedną z głównych rozgrywających"

Wiceminister przyznał, że rola Polski w pracach nad porozumieniem jest bardzo duża. - My możemy zrobić z tym porozumieniem, co chcemy. Równie dobrze moglibyśmy uznać, że ono już dzisiaj jest nie do przyjęcia. Oczywiście, Polska nie przedstawia takiego stanowiska, bo chce od początku pracować na rzecz dobrego porozumienia, które pozwoliłoby Wielkiej Brytanii znaleźć komfortowe miejsce w UE, bo dostrzegamy strategiczne zalety jej obecności w UE. Nie oznacza to natomiast, że zgodzimy się na każde porozumienie - podkreślił.

- To oczywiste, że nie jesteśmy w stanie zapłacić każdej ceny - dodał. Tłumaczył, że tak jak linia sporu Paryż-Londyn dotyczy relacji między strefą euro a państwami bez wspólnej waluty, tak Warszawie zależy na porozumieniu dotyczącym swobodnego przepływu osób. - Dlatego pani premier Beata Szydło będzie dzisiaj jedną z głównych rozgrywających na tym szczycie - stwierdził.

Podkreślił, że polscy pracownicy migrujący, którzy są w Wielkiej Brytanii aktywni zawodowo i płacą tam podatki, powinni być traktowani jako zaleta brytyjskiej gospodarki, a nie obciążenie. - Ci Polacy, którzy tam pracują nie powinni odczuwać skutków tego porozumienia - zaznaczył. Dodał, że postulatem Polski od początku było to, by ewentualne zmiany nie dotknęły tych, którzy już pracują w Wielkiej Brytanii.

Podkreślił też, że Polska nalega, aby nie traktować wzmocnienia granicy na obszarze Morza Egejskiego między Grecją i Turcją jako alternatywy budowania zdolności do wzmocnienia granicy macedońskiej czy bułgarskiej. - To są elementy komplementarne - ocenił.

Jego zdaniem bez wzmocnienia ochrony granic kraje środka UE, w tym Niemcy, będą wstrząsane politycznymi niepokojami. - Powinniśmy się zastanowić nad tym, co możemy razem zrobić, a nie szukać, dziury w całym i wskazywać palcem akurat na Grupę Wyszehradzką, która w tej sprawie, w sprawie ochrony granic oferuje ponadprzeciętne zaangażowanie - mówił.

- Deklaracja Grupy Wyszehradzkiej mówi wyraźnie, że Grupa Wyszehradzka poszukuje rozwiązań europejskich ponieważ na Morzu Egejskim bez rozwiązań europejskich - a dziś, jak się wydaje również natowskich - nie poradzimy sobie z niekontrolowanym napływem imigrantów - ocenił Szymański.

Jak ocenił, konfrontacyjny ton widać natomiast w stanowisku Francji, która zadeklarowała, że nie zgodzi się na ani jednego uchodźcę więcej. - To pokazuje również ewolucję, zmianę nastrojów w samej UE, w dyskusji na temat relokacji, alokacji, jakichkolwiek sposobów zarządzania wewnętrznego tą niekontrolowaną falą imigracyjną. Wydaje mi się, że czas najwyższy, aby ostatnia stolica w UE, która tego nie rozumie - Berlin - wziął pod uwagę taki scenariusz, w którym inaczej rozwiązujemy kryzys migracyjny - wskazał.

Wiceminister zadeklarował, że Polska jest gotowa zaangażować się - podobnie jak Francja - ponadprzeciętnie we wszystkie elementy radzenia sobie z kryzysem imigracyjnym. - Natomiast wewnętrzne zarządzanie tym kryzysem, różne mechanizmy relokacji, alokacji itd., to nie jest droga do rozwiązania tego problemu - zastrzegł.

Szydło: konieczne jest uzyskanie kontroli nad przepływami migracyjnymi

Premierzy Grupy Wyszehradzkiej, w tym premier Szydło, w deklaracji przyjętej po szczycie w Pradze ostrzegli, że bez umocnienia zewnętrznych granic UE sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Wskazali również, że konieczny jest alternatywny plan działania, na wypadek gdyby współpraca z Turcją w opanowywaniu kryzysu nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. W praskim szczycie brali także udział premier Bułgarii i prezydent Macedonii.

Premierzy Polski, Czech, Słowacji i Węgier we wspólnej deklaracji wyrazili "pełne poparcie" dla przedsięwzięć przyjętych na płaszczyźnie Unii Europejskiej w celu skuteczniejszego chronienia granic zewnętrznych, jednocześnie potwierdzili swój negatywny stosunek do trwałego mechanizmu relokacyjnego.

Szefowa polskiego rządu oświadczyła, że "konieczne jest uzyskanie kontroli nad przepływami migracyjnymi na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej oraz stworzenie ram bardziej wszechstronnej polityki migracyjnej". Jesteśmy gotowi do wspólnej pracy nad propozycją dotyczącą tworzenia europejskiej straży granicznej i przybrzeżnej" - mówiła po praskim szczycie Szydło.

W zawartym w listopadzie porozumieniu Turcja zobowiązała się do powstrzymania fali uchodźców z Bliskiego Wschodu poprzez bardziej skuteczną kontrolę swojej granicy z Grecją. Bruksela przekaże w zamian władzom w Ankarze 3 mld euro, które mają być przeznaczone na poprawę warunków życia 2,5 mln uchodźców z Syrii przebywających obecnie na terenie Turcji.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała, że szczyt UE zdecyduje o tym, czy Unia jest w stanie wspólnie z Turcją ograniczyć liczbę migrantów, czy też dojdzie do zamknięcia granicy grecko-macedońskiej, co będzie miało konsekwencje dla Schengen. Zapowiedziała, że "z całych sił" będzie forsowała europejsko-turecki plan jako "drogę, którą opłaca się nadal iść".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)