Szturm na pół gwizdka, czyli ostatnie akcenty wokół Kamińskiego i Wąsika [OPINIA]
Pomysł Prawa i Sprawiedliwości, by przypomnieć o sprawie skazanych i ułaskawionych partyjnych kolegów nie był politycznie opłacalny. Ale zdaje się, że w ostatnich wydarzeniach było więcej szopki niżeli wzniecania kolejnego realnego konfliktu.
Wejdą czy nie wejdą? To pytanie zadawało sobie wiele osób, a bukmacherzy nawet przyjmowali zakłady, czy Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik pojawią się w środę na sali obrad w Sejmie.
I tak jak ok. godz. 9:30 wydawało się, że szykuje się gigantyczna rozróba na kilka dni, tak raptem godzinę później widać już było, że Prawo i Sprawiedliwość postanowiło jedynie zaakcentować swoje stanowisko.
Politycznie nieopłacalne
Od kilku tygodni, gdy tylko ktoś mnie pyta o polityczne konsekwencje sprawy panów Kamińskiego i Wąsika, którzy twierdzą, że są posłami, odpowiadam tak samo: to temat, na którym Prawo i Sprawiedliwość nic nie może politycznie ugrać, a usilnie stara się tą właśnie kartą grać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Raz, że Polacy generalnie nie przepadają za politykami, więc mało kto stanie w obronie polityków skazanych za przestępstwa urzędnicze.
Dwa - wielu Polaków w sprawie Kamińskiego i Wąsika dostrzegają przede wszystkim nierówność wobec prawa, bo gdyby przeciętnego Kowalskiego osadzono w zakładzie karnym, to marne szanse, że by wyszedł po dwóch tygodniach.
I trzy - panowie Kamiński i Wąsik, najzwyczajniej w świecie, nie wzbudzają sympatii. I nie jest to tylko moja opinia, lecz wynika z każdego zleconego w ostatnich tygodniach sondażu na temat tego, czy powinni zostać ułaskawieni, czy powinni siedzieć w więzieniu i wreszcie - czy powinni być posłami.
Jazda, czas szturmować
Wydawało się w ostatnich dniach, a nawet już tygodniach, że liderzy Prawa i Sprawiedliwości dostrzegli, że nie warto grać kartą Kamińskiego i Wąsika. Że najlepiej dla wszystkich będzie uznać sprawę ich mandatów poselskich za zamkniętą, wystawić ich na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego na czołowych pozycjach - i ostatecznie sytuacja się uspokoi. Oni dostaną kasę z Brukseli, w PiS-ie nie będzie poczucia, że koledzy zostali na lodzie, a Sejm będzie w miarę normalnie funkcjonował.
Dlatego zdziwiło mnie, gdy środowy poranek rozpoczął się od szturmowania budynku Sejmu i przepychania się z funkcjonariuszami Straży Marszałkowskiej przez polityków PiS-u. Część z nich, na marginesie, świetnie się przy tym bawiła.
Mamy bowiem taką oto sytuację, że rządzącym coraz bardziej zaczyna ciążyć temat Centralnego Portu Komunikacyjnego – zwolennicy tej koncepcji są także wśród wyborców nowej władzy, a ta nie potrafi się określić, co stanie się z CPK. Media, które trudno uznać za nieprzychylne władzy, piszą o tym, że odpartyjnianie spółek i urzędów nie wygląda tak, jak zapowiadano to przed wyborami. Ludzie powoli zaczynają się niecierpliwić i oczekują zwiększenia kwoty wolnej od podatku czy korzystniejszego rozliczania składki zdrowotnej. Czyli – ujmując najkrócej – obywatele zaczynają oczekiwać od rządzących, że ci będą spełniali swoje obietnice. Nic w tym złego ani szokującego
Tymczasem PiS uderzył ponownie w straceńczą nutę "JAZDA, KAMIŃSKI I WĄSIK DO SEJMU, HURRA!". I przypomina, że wielu Polaków zagłosowało m.in. za tym, by w końcu ktoś rozliczył tych, którzy rządzili przez ostatnie osiem lat.
Materiał dowodowy
I gdy wydawało się, że w Prawie i Sprawiedliwości już zupełnie nikt nie myśli rozsądnie, okazało się, że to była tylko pokazówka.
Kamiński i Wąsik nie zostali wpuszczeni do Sejmu, więc towarzyszący im politycy PiS-u teatralnie się na to oburzyli, po czym weszli do budynku bez swoich kolegów i wzięli udział w obradach.
Następnie zaś zakomunikowano, że plan został zrealizowany - bo ponoć chodziło o to, by pozyskać materiał dowodowy świadczący o bezprawnym działaniu marszałka Szymona Hołowni.
Hołownia, dla jasności, też zbiera materiał dowodowy. Kancelaria Sejmu ma bowiem analizować, czy posłowie PiS-u naruszali nietykalność cielesną funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej.
Jeśli więc dobrze pójdzie, rozprawy PiS-u przeciwko Hołowni oraz Hołowni przeciwko PiS-owi rozpoczną się gdzieś w 2026 r., a prawomocne wyroki poznamy ok. 2032 r.
Czas z tym skończyć
Wiele wskazuje na to, że serial z mandatami poselskimi Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika zmierza do końca. Jeszcze pewnie zobaczymy z jeden czy dwa odcinki, ale widać, że scenarzyści już dawno temu wyprztykali się z najbardziej brawurowych pomysłów.
I dobrze, bo to serial dość nieznośny. Przypomnijmy: dyskutujemy o tym, czy dwaj jegomoście skazani za przestępstwa urzędnicze, którzy zostali ułaskawieni przez prezydenta, powinni odpowiadać za kształt polskiej legislacji, czy jednak maksimum ich praw powinno być to, że mogą spokojnie siedzieć w domach z rodzinami, a nie w zakładach karnych. I które orzeczenia Sądu Najwyższego są ważne, a które ważne nie są.
I dyskutujemy o tym w czasie, w którym eksperci zastanawiają się, czy Polsce w najbliższych latach grozi starcie zbrojne z Rosją, która zechce nas napaść, czy uda się wojny uniknąć.
Dyskutujemy o tym w czasie, gdy wielką reformę leczenia nowotworów przesunięto o rok, bo politycy nie przygotowali wszystkich niezbędnych przepisów.
Dyskutujemy o tym w czasie, w którym wielu niemajętnych Polaków zastanawia się skąd wziąć pieniądze na niekończące się podwyżki opłat.
A ja jestem teraz taki mądry, ale sam piszę już nie wiadomo który komentarz o sytuacji panów Kamińskiego i Wąsika.
W którymś momencie trzeba powiedzieć sobie: dość.
Ja właśnie to robię. Wierzę, że ci, którzy decydują o kształcie państwa, w końcu też to zrobią.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl