Szkoła przeniosła się do sieci. To był rok jak żaden inny. Tak wyglądało zdalne nauczanie

Szkoła w trybie zdalnym przez ostatnie trzy miesiące była wyzwaniem. Uczniowie z "bycia nauczanym" musieli wejść w tryb "uczenia się". Nauczyciele dwoili się i troili, a rodzice - którzy nieraz musieli wejść w ich rolę - buntowali się. Czego dowiedzieliśmy się dzięki zdalnemu nauczaniu?

Szkoła przeniosła się do sieci. To był rok jak żaden inny. Tak wyglądało zdalne nauczanie
Źródło zdjęć: © ons

26.06.2020 06:17

11 marca 2020. Minister Edukacji Narodowej Dariusz Piontkowski wraz z premierem Mateuszem Morawieckim ogłaszają: "Zawieszamy działalność szkół na dwa tygodnie". To dopiero początek polskiej walki z koronawirusem. Zamknięcie szkół przedłużono i 25 marca wszyscy uczniowie rozpoczęli zdalną edukację.

Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Kartuzach Dariusz Zelewski: - Na tę sytuację nikt nie był przygotowany. Ani ministerstwo, ani rodzice, ani dyrektorzy i nauczyciele.

Rola dyrektorów

- Dyrektorzy otrzymali autonomię, której nigdy wcześniej nie mieli - mówi Zelewski. Ocenia, że być może wynikało to z tego, że nie było pomysłu na to, jak zorganizować naukę na odległość. - W rozporządzeniu MEN pojawił się zapis o tym, że to dyrektor jest odpowiedzialny za wszystko i ma to dobrze zorganizować. Nie było wskazane jednak, jak to zrobić - dodaje.

Jego zdaniem dla wielu dyrektorów było to dobre rozwiązanie. - Wspólnie z nauczycielami rozmawiali o tym, co zrobić, by ta edukacja zdalna działała jak najlepiej. W mojej szkole i wielu innych to zadziałało - dodaje.

Podkreśla jednocześnie, że tam, gdzie nie było dobrych relacji między dyrektorem a nauczycielami, to nie zdało egzaminu. - Tak samo było w szkołach, gdzie dyrektorzy niekoniecznie posiadali kompetencje przywódcze, twórcze i dotychczas realizowali tylko to, co wskazywały konkretne przepisy lub organ prowadzący. Braki bardzo szybko wyszły - stwierdza dyrektor.

Zdalne nauczanie. Co przyjąć za "must have", co odpuścić?

Mijają trzy miesiące zdalnego nauczania. Nauczyciele, z którymi rozmawiamy, potwierdzają: to był eksperyment.

Anna Schmidt-Fic, liderka inicjatywy "Protest z Wykrzyknikiem", mówi WP o trudnościach, z jakimi spotkali się nauczyciele. - Od trudności w budowaniu relacji z uczniami, przez dużo większy nakład pracy w przygotowaniu zajęć, problem z ocenianiem, po prozę życia. Wyższe rachunki za prąd, wydatki na doposażenie w sprzęt, który spełnia techniczne warunki komfortowej pracy online.

Justyna Franczak, nauczycielka biologii i wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 36 w Katowicach, dodaje: - W szkołach niejednokrotnie próbowano nauki jednocześnie poprzez różne platformy, komunikatory i narzędzia, zanim wypracowano spójny, jednolity dla danej placówki system.

Kontynuuje: - Jak realizować podstawę programową podczas zdalnej nauki? Co mam przyjąć za "must have"? Co powinnam zrealizować, a co mogę odpuścić? Zespoły nauczycielskie w całej Polsce zadawały sobie te pytania. Było to bardzo różnie realizowane w poszczególnych szkołach - stwierdza nauczycielka.

Szkoła: praca w domu, konsultacje w placówce

Franczak przypomina, że później wprowadzono konsultacje na terenie szkoły. Pojawił się jednak problem, jak pogodzić je z czasem pracy nauczyciela. - Nauczyciel musi jednocześnie prowadzić konsultacje dla chętnych, a z pozostałymi pracować zdalne. Do tego trzeba było dogadać się z nauczycielami pozostałych przedmiotów, by te konsultacje nie nachodziły na siebie i nie pokrywały się z nauką zdalną innego przedmiotu. Nauczyciele musieli się dwoić i troić.

Natalia Boszczyk, nauczycielka języka polskiego w Niepublicznej Szkole Podstawowej nr 13 i Niepublicznym Liceum nr 43 w Warszawie, przekonuje, że największym wyzwaniem była dla niej organizacja dnia i utrzymanie równowagi między czasem nauczania, a czasem prywatnym w domu. - To jest zawód, w którym często pracę przynosimy ze sobą ze szkoły. Teraz wyjątkowo trudne było to, by tego nie robić, skoro w domu byliśmy cały czas - zaznacza. Jak podkreśla, jako rodzic musiała też uważać, by nie zostać nauczycielką swoich dzieci. - Na początku łapałam się na tym, że jestem po swojej pracy, a siadam z dziećmi i rozwiązuję z nimi ich zadania, które wysłali im nauczyciele - dodaje.

Uczniowie rzuceni na głęboką wodę

Łatwo nie było też uczniom. - Mam na myśli podejście oparte na odpowiedzialności, samodzielności, sumienności. Z dnia na dzień uczniowie musieli przestawić się z trybu pełnej kontroli i wsparcia na tryb samodzielny "uczyć się" - tłumaczy Anna Schmidt-Fic.

Jest jeszcze bardzo ważny aspekt, na który zwracają uwagę nauczyciele. Chodzi o kondycję psychiczną uczniów.

- Tryb zdalny i konieczność gnania z tematami nie pozwalały nauczycielom poświęcić dostatecznie dużo czasu na kwestie wychowawcze. Pewnie w wielu wypadkach młodym ludziom brakowało wsparcia, bo też trudno było dostrzec taką potrzebę, gdy nie ma bezpośredniego kontaktu, a kamery są wyłączone i uczniowie milczą. Można się tylko domyślać i wychodzić naprzeciw po omacku. Wielu nauczycieli to robiło - dodaje.

Zdalne nauczanie. Festiwal zadawania pracy domowej

Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, rodzice coraz głośniej buntują się przeciw zdalnej edukacji. Wysłali petycję do MEN, chcieli zorganizować protest. Wszystko przez, jak nazywają to nauczyciele i rodzice, "festiwal zadawania pracy domowej", zamiast faktycznej nauki.

Dyrektor Dariusz Zelewski komentuje: - Regularnie kontaktowaliśmy się z rodzicami i za każdym razem mówiliśmy, że nauka zdalna to nie jest idealne rozwiązanie, że dla nas to też jest trudne. Zapewnialiśmy, że zrobimy wszystko, by sprawnie tę naukę zorganizować. Jechaliśmy na tym samym wózku.

I dodaje: - Były i takie placówki, w których zasypywano uczniów tylko zadaniami. Frustracja rodziców na pewno była i jest nadal. Nauczyciele niestety, i mówię to z przykrością, są w takich sytuacjach osobami "do bicia". Podkreślam to z całą mocą: wielu pedagogów naprawdę włożyło mnóstwo wysiłku i serca w to, by jak najlepiej przeprowadzić ucznia przez edukację zdalną.

Co dalej?

Jędrzej Witkowski, prezes Centrum Edukacji Obywatelskiej, mówi WP: - Po zdalnym nauczaniu przede wszystkim wiemy, że nauczyciele i dyrektorzy są w stanie wiele zrobić i szybko dostosować się do nowych okoliczności. Jak podkreśla, zdalne nauczanie obnażyło absurdy naszej edukacji, ale też pokazało proces uczenia może przebiegać zupełnie inaczej. - Uzyskaliśmy sporo dystansu w patrzeniu na podstawę programową. Części jej treści po prostu nie dało się zrealizować w czasie edukacji zdalnej. Inaczej też podchodzimy do oceniania wyrażanego stopniami - tłumaczy.

Jego zdaniem w zasadzie nie wiadomo było, czy za zdalną edukację ocenia się dziecko, rodzica, czy całą rodzinę. Witkowski uważa, że edukacja zdalna pogłębiła też niestety nierówności. - One zawsze były, ale teraz widać je jak na dłoni. Chodzi o dostęp do internetu i sprzętu, ale też możliwość korzystania ze wsparcia rodziców - wyjaśnia.

Pytany, jak kończymy ten rok szkolny, odpowiada: - Kończymy zmęczeni. Zarówno nauczyciele jak i rodzice. To był dla wszystkich maraton.

- Nowy rok szkolny jest oczywiście ogromną niewiadomą - dodaje. Mówi o trzech możliwościach. - Możemy we wrześniu wrócić do szkoły stacjonarnej, to optymistyczny scenariusz. Alternatywą byłaby szkoła hybrydowa, czyli część nauki odbywająca się zdalnie, część - w szkole. Nie jesteśmy jeszcze na taką formułę przygotowani, bo prawdopodobnie wymagałoby to zatrudnienia dużej liczby dodatkowych nauczycieli. Trzecia opcja to dalsze funkcjonowanie edukacji zdalnej. A to zapewne najmniej spodoba się rodzicom i nauczycielom - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (541)