Szkoła poza szkołą. Rodzice i nauczyciele "wystawiają rachunek" za zdalne nauczanie
Wysokie rachunki za prąd czy koszty dodatkowych pakietów internetu to tylko niektóre z "efektów" zdalnego nauczania, które wyliczają nauczyciele, ale i rodzice uczniów. Są też takie, po których ślad pozostanie na dłużej. - Wydałam 1400 zł na nowe okulary. Zobaczymy, co będzie z moim kręgosłupem - mówi nam nauczycielka.
05.06.2020 | aktual.: 05.06.2020 13:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiemy już, że dzieci nie wrócą do szkoły w tym roku szkolnym. Od kilku miesięcy trwa nauka zdalna, która zakończy się 26 czerwca.
To czas podsumowań. W mediach społecznościowych pojawiła się dyskusja dotycząca kosztów nauki zdalnej. A wywołało ją zdjęcie, na którym jedna z nauczycielek pokazała rachunek w wysokości ponad 600 zł, najprawdopodobniej za prąd.
Nauczyciele, ale także rodzice uczniów, w dyskusji pod zdjęciem byli podzieleni. Wielu zauważyło, że przecież od stycznia ceny prądu wzrosły, więc i rachunki mogły być wyższe. Część, z którymi rozmawialiśmy podkreśliła, że nie odczuwa dodatkowych, finansowych kosztów edukacji zdalnej. Wielu jednak wskazało, że takie musiała ponieść. I nie chodzi jedynie o prąd.
Zdalne nauczanie. Dodatkowe pakiety internetu
Jedna z nauczycielek mówi nam, że w domu z laptopa korzystała sporadycznie, dosłownie raz na dwa tygodnie. Teraz, kiedy prowadzi lekcje zdalnie, ten czas wydłużył się do kilku godzin dziennie. Zaczął się więc problem ze zużyciem pakietów internetu. Wcześniej wystarczał mobilny, teraz musiała dokupić dodatkowe pakiety sobie, a także dzieciom, które również uczą się zdalnie.
- Od godziny 8 do 18 siedzę przed laptopem. Sprawia to, że muszę kupować dodatkowe pakiety internetu za własne pieniądze i nikt mi ich nie zwróci - mówi nam Marcelina, inna nauczycielka. Zainwestowała też w szkolenie, żeby poradzić sobie z nauką zdalną.
CZYTAJ TEŻ: Matura 2020. Szkoły szykują się na egzaminy. Odstępy odmierzone, sale zdezynfekowane. "Musi być bezpiecznie"
Szkoła zdalna i rachunki wyższe nawet o 100 zł
Taki "rachunek" za zdalne nauczanie wystawiają też rodzice. - Dostałam wyższą fakturę za prąd - przyznaje Anna Kabus, mama trójki dzieci.
- Rozliczenia mamy z dwóch miesięcy i wcześniej, już po podwyżce prądu, przychodziły rachunki za 300-400 zł, a teraz, za ostatnie dwa miesiące, rachunek wynosi 500 zł. Myślę, że to efekt edukacji zdalnej. Dzieci, a mam trójkę, w tym dwójkę w wieku szkolnym, co chwilę muszą ładować albo telefony, albo laptop. Spędzają przecież przed tym sprzętem po kilka godzin dziennie. Czasami trzeba coś wydrukować, jakieś karty pracy, to też ciągnie prąd - dodaje.
Podobnie mówi wielu nauczycieli, z którymi rozmawiamy. Podkreślają, że w ich przypadku to koszty rzędu kilkudziesięciu złotych za miesiąc. Jakub Rawski, nauczyciel, dodaje w temacie: - Rozliczenie dostaję co kwartał, ale na pewno rachunek za prąd będzie większy i to znacznie, skoro od poniedziałku do piątku od rana są włączone dwa komputery. Moja partnerka również jest nauczycielką.
Szkoła poza szkołą. Eksploatacja własnego sprzętu i... problemy ze wzrokiem
Nauczyciel podkreśla, że praca z domu to również eksploatacja własnego sprzętu. - Domowy komputer ledwo zipie. Jest to przykre, ale do przełknięcia. Konsekwencja obecnej sytuacji. Gdybym więc miał wystawić taki "rachunek", byłby na pewno nadmiernie eksploatowany laptop domowy, ale też nie mogę narzekać, bo szkoła oferowała laptopy z naszych klasopracowni.
- Mój laptop odmawia już posłuszeństwa - mówi Aleksandra, nauczycielka z Pomorza. - Przed komputerem spędzam 9-10 godzin dziennie. Efekt? Wydałam 1400 zł na nowe okulary. Wcześniej wada była nieznaczna. Ale okulary, które miałam, nie nadawały się już przy tak intensywnej pracy, co było dużym obciążeniem. Stąd okulista i nowe szkła... - mówi Aleksandra.
CZYTAJ TEŻ: Czas ocenić uczniów. RPD apeluje o stopień wyżej, nauczyciele odpowiadają. Mają wypracowany system
Nauka zdalna. Koszty, których nie da się policzyć
Marcelina, nauczycielka, wskazuje jeszcze na inne poniesione koszty, których nie da się wycenić.
- Po tylu latach nauki to już jestem przyzwyczajona do tego, że muszę od siebie coś dać. Problem jest taki, że większość nauczycieli została pozostawiona sama sobie, brak jest wsparcia nie tylko materialnego, ale powiedzmy dodatkowej motywacji i organizacji - mówi Marcelina.
- Jesteśmy okropnie przepracowani, długie godziny spędzone przed ekranem odbijają się na zdrowiu, ale też relacjach z bliskimi. Plan lekcji zdalnych i konsultacji są tak ułożone, że jadąc na jedną godzinę konsultacji nie mogę przeprowadzić lekcji online w 3 klasach i muszę zadawać uczniom zadania do samodzielnej pracy. Nie mówiąc już o tym, że nie ma kontaktu z połową uczniów w niektórych klasach. Nie mamy narzędzi, aby egzekwować cokolwiek - dodaje.
Zdaniem nauczycieli, jeśli coś "pójdzie nie tak", to "winny zawsze jest nauczyciel". - Nie mamy wsparcia od nikogo. Podsumowując, czujemy się niedocenieni, za nasz trud, za wkład własny, nie tylko materialny. I do tego ta nienawiść społeczna do naszej grupy. Nawet podczas strajku nie wylało się tyle hejtu na nauczycieli, co teraz - podsumowuje.