Czas ocenić uczniów. RPD apeluje o stopień wyżej, nauczyciele odpowiadają. Mają wypracowany system
Rzecznik Praw Dziecka sugeruje podnoszenie ocen uczniom o jeden stopień w górę na koniec tego nietypowego roku szkolego. Nauczyciele tą propozycją są oburzeni, ale podkreślają, że uczniów i tak traktują łagodnie. A ci, którzy ciężko i samodzielnie pracowali, dostaną często oceny wyższe, niż przewidywano.
Przypomnijmy: Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zaapelował do nauczycieli i rad pedagogicznych, aby oceny dla uczniów były podwyższone o jeden stopień tak, aby wszystkie dzieci dostały promocję do następnej klasy.
Nauczyciele poczuli się dotknięci tą propozycją. - Przekaz Rzecznika Praw Dziecka jest pełen sugestii, jakoby bezduszni nauczyciele nie brali pod uwagę warunków pandemicznych przy ocenianiu uczniów. To jest bardzo krzywdzące i budzi niechęć wobec naszego środowiska. Poza tym oczekiwanie jest kuriozalne, bo oznaczałoby, że nauczyciele mieliby oświadczać nieprawdę - mówi WP Anna Schmidt-Fic, liderka Protestu z Wykrzyknikiem, grupy zrzeszającej nauczycieli biorących udział w ubiegłorocznym strajku.
Koniec szkoły. Oceny, na które pracowali cały rok
A przez wyjątkową sytuację pandemii koronawirusa nauczyciele od dawna łagodniej podchodzą do sprawy oceniania uczniów. - Przez cały czas idę na rękę uczniom, minimalizuję liczbę zadań, upraszczam jak mogę. I robię to od kilku miesięcy - komentuje Aleksandra, nauczycielka z liceum w woj. pomorskim. Jednocześnie podkreśla, że z tej i tak minimalnej pracy uczniowie powinni być równo rozliczeni. - Pomysł "żeby wszyscy zdali" uważam za nietrafiony. Co, jeśli nauczanie zdalne będzie kontynuowane? Znów zastosujemy to rozwiązanie? - pyta nauczycielka.
- Oceniam łagodnie. I nie wnikam nawet, czy zadanie ściągnęli od kolegi, czy nie. Na koniec roku będą mieli oceny wyższe niż gdyby uczyli się w szkole. Wszystko dlatego, że od marca nie zrobiłam żadnego sprawdzianu - dodaje Agnieszka, nauczycielka szkoły podstawowej i liceum w Zabrzu.
Sprawdzianów nie robił też Rafał, nauczyciel z Wałbrzycha. - Uczniowie otrzymywali do realizacji projekty, głównie z wykorzystaniem technologii informacyjno-komunikacyjnych, dzięki czemu średnia ocen we wszystkich klasach jest +1, lub nawet +2 w stosunku do wyników w nauczaniu stacjonarnym - mówi.
- Uczniowie otrzymają takie oceny, na jakie pracowali cały rok - dodaje Ilona, nauczycielka z woj. pomorskiego. - Stawiam szóstki tym, którzy mieli proponowane piątki, nawet jeśli jest to średnia 4,88. Ciężko pracowali, często ponad siły i na bieżąco. A reszta? Za co ocena wyżej? Są tacy uczniowie, którzy nie robili nic, mimo że mieli do tego warunki. Przychodząc na konsultacje liczą, że coś ugrają. To tak nie działa, niestety - dodaje.
Nie wszędzie da się "z sercem"
Część uczniów, jak mówią nauczyciele, naukę zdalną sobie "odpuściło".
- Do oceniania podchodzę z sercem. Nikt nie miał łatwo. Ale jestem zmuszona wystawić kilka ocen niedostatecznych. Bo jeśli uczeń ma mniej niż 20 procent frekwencji, brak ocen, to i serce nie pomoże - mówi Hanna, nauczycielka technikum z Płocka.
- Dzieci, które nic nie robią od marca, nagrody nie dostaną. A takie też są, które unikają lekcji i nauczycieli. I nie robią zadań - mówi Agnieszka z Zabrza.
Do pomysłu Mikołaja Pawlaka odniósł się sam szef MEN Dariusz Piontkowski. - Pewnie część dzieci by tego chciała. Ja wolę, by uczniowie byli sprawiedliwie oceniani. To dla ich dobra i wierzę, że to się sprawdzi - odpowiedział.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl