Szef Hezbollahu grozi USA. "Dobrze przygotowani"
Hasan Nasrallah zwrócił się bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych, ostrzegając przed jakimikolwiek działaniami na Bliskim Wschodzie. Przekonywał, że Hezbollah nie obawia się Stanów Zjednoczonych i jest przygotowany również na "stawienie czoła marynarce" amerykańskiej.
W połowie października Stany Zjednoczone skierowały grupę uderzeniową do wschodniego rejonu Morza Śródziemnego, co ma zniechęcać Hezbollah i popierający go Iran do pełnego zaangażowania się w konflikt z Izraelem.
Hasan Nasrallah, szef Hezbollahu, radykalnego libańskiego szyickiego ugrupowania, oświadczył w piątek, podczas pierwszego od 7 października publicznego wystąpienia, że Hezbollah nie obawia się Stanów Zjednoczonych i jest przygotowany również na "stawienie czoła marynarce" amerykańskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak rakietowy Hamasu. Ogień na ulicach w północnym Izraelu
Szef Hezbollahu grozi USA
Hassan Nasrallah zwrócił się do Stanów Zjednoczonych, mówiąc, że jego siły są "dobrze przygotowane" do rozprawienia się z okrętami wojennymi rozmieszczonymi w pobliskim wschodnim regionie Morza Śródziemnego.
- Wciąż jeszcze żyją ci, którzy pokonali was w latach 80. - dodał.
Podkreślił, że atak Hamasu 7 października był dziełem "w 100 procentach palestyńskim", zaś odpowiedzialność za wojnę w Strefie Gazy "spoczywa całkowicie na Stanach Zjednoczonych".
Wystąpienie szefa szyickiego Hezbollahu - zdaniem obserwatorów - może ujawnić dalsze działania organizacji w obliczu wojny w Strefie Gazy. Od początku konfliktu, wywołanego atakiem Hamasu na Izrael 7 października, trwają obawy o otwarcie drugiego frontu na granicy Izraela z Libanem. Codziennie dochodzi tam do wymiany ognia. Przedstawiciele Hamasu w ostatnich tygodniach wyrażali nadzieję na większy udział Hezbollahu w walkach z Izraelem.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski