Szczyt dot. Iranu w Polsce: Możemy odegrać pozytywną rolę albo wplątać się konflikt
Polska niespodziewanie znalazła się w centrum konfliktu z Iranem. USA zorganizują w Warszawie szczyt, który Teheran uważa za "anty-irański". Inicjatywa Waszyngtonu niesie ze sobą duże zagrożenia, ale jest też szansą. Wszystko zależy od jakości naszej dyplomacji.
14.01.2019 11:36
MSZ w Teheranie wezwał chargé d’affaires, szefa polskiej placówki w Iranie, do wyjaśnienia organizacji szczytu odczytywanego jako "akt wrogości". Irańczycy przeszli też do ofensywy odwołując polski festiwal filmowy w stolicy, a szef MSZ przypomniał, jak jego kraj w latach drugiej wojny światowej udzielał pomocy dziesiątkom tysięcy uchodźców z Polski.
Ze wspólnego oświadczenia wydanego przez polskie i amerykańskie resorty spraw zagranicznych wynika, że szczyt zaplanowany na 13-14 lutego ma być poświęcony budowaniu "pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie". Będzie to spotkanie ministerialne, a więc na szczeblu szefów dyplomacji, a nie premierów czy prezydentów. Wyjątkiem może być szef rządu Izraela, Beniamin Netanjahu, który stoi na czele kilku ministerstw, w tym spraw zagranicznych.
Z niedawnych wypowiedzi Mike’a Pompeo, sekretarza stanu USA jasno wynika, że Iran, a w szczególności sankcje nałożone przez USA na ten kraj znajdą się w centrum rozmów. Administracja Donalda Trumpa pod koniec 2018 r. założyła na Iran potężne restrykcje gospodarcze uderzające, m.in., w sektor paliwowy i bankowy. Teheran nazwał to aktem wojny gospodarczej.
W ten sposób Amerykanie zrealizowali podjętą w maju 2018 r. decyzję prezydenta Trumpa o się z międzynarodowej umowy zawartej trzy lata wcześniej, na mocy której społeczność międzynarodowa zniosła wieloletnie sankcje dławiące irańską gospodarkę. W zamian za to Teheran wstrzymał program nuklearny, który zmierzał do zbudowania broni jądrowej.
Według USA i Izraela, Iran ukrywał prawdę i działał w złej wierze. Z tą opinią nie zgadzają się Europejczycy, którzy mieli nadzieję na wielomiliardowe interesy z potencjalnie bogatym krajem wychodzącym z długiej izolacji. Według Berlina czy Paryża, Teheran przestrzegał umowy, a gospodarcze zachęty skuteczniej temperowałyby ambicje reżimu ajatollahów niż kolejna runda restrykcji.
Do Polski przylecą przedstawiciele Arabii Saudyjskiej i innych krajów Zatoki Perskiej, które obawiają się irańskiej ekspansji. Teheran zaangażowany jest w wojnę w Jemenie, gdzie "przez pośrednika", czyli wspierając szyicki ruch Houthich, walczy przeciwko wspieranemu przez Saudyjczyków rządowi. Irańczycy popierają także reżim prezydenta Asada w Syrii i szyicką organizację Hezbollah, czemu otwarcie przeciwstawiają się Izraelczycy.
Polska nie jest aktywnym graczem na Bliskim Wschodzie, dzięki organizacji spotkania znajdzie się w centrum jednego z najważniejszych i najtrudniejszych konfliktów na świecie. Już nawet taka rola "pośrednika" niesie ze sobą zagrożenia, choć niesie ze sobą także szanse.
Warto przy tym pamiętać, że to nie Iran ponosi odpowiedzialność za falę islamskiego radykalizmu, z którym obecnie boryka się Zachód. Teheran był wrogiem Al Kaidy i jest celem zamachowców z ISIS. Dlatego odpowiedź Teheranu przede wszystkim będzie miała wymiar symboliczny i ewentualnie gospodarczy. O tym, że irańska ropa nie będzie już stanowiła alternatywy dla surowca rosyjskiego zadecydował łuż Donald Trump, gdy Polska nie znalazła się na liście kilku krajów wyłączonych z reżimu sankcyjnego. Są tam, m.in., Turcja i Japonia.
Największym jednak wyzwaniem dla Warszawy jest uniknięcie roli "widelca w oku Unii", jak określił to Piotr Łukasiewicz, były ambasador w Afganistanie. Europejczycy nadal starają się obejść, albo przynajmniej złagodzić politykę USA, wobec Iranu, choć próby znalezienia sposobu na obejście sankcji na razie nie przynoszą rezultatu. Amerykanie skutecznie te zabiegi niweczą grożąc restrykcjami wobec każdego, kto nie podporządkuje się decyzjom
Do końca 2019 r. Polska pełni funkcję niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, co pomoże w zorganizowaniu spotkania świadczącego także o zaufaniu USA. Polscy dyplomaci i politycy wielokrotnie podkreślali, że chcieliby pełnić rolę pomostu między Brukselą i Waszyngtonem. Teraz mają taką możliwość.
Dyplomacji skandynawscy powinni być tu wzorem mediacji w sprawach niezwykle trudnych bez wikłania się w konflikty, które ich krajów bezpośrednio nie dotyczą. Na przykład niedawno Szwedzi pomogli wynegocjować ważne zawieszenie broni w Jemenie, które ma uchronić kraj przed katastrofa humanitarną. Rzecz jasna Oslo czy Sztokholm mają już reputację bezstronnych pośredników, którą budują od dekad.
Rola ta opiera się nie tylko na dyskrecji i profesjonalnej dyplomacji wyłączonej z bieżącej gry politycznej, ale także sieci sprawnych organizacji pozarządowych. Już niedługo okaże się, czy bliskowschodnie spotkanie spowoduje uznanie Polski za podwykonawcę polityki USA, nawet w kontrze do stanowiska europejskich partnerów, bezstronnego mediatora, czy jedynie obserwatora zmagań "poważnych" graczy na scenie wystawionej w Warszawie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl