Świetlik: Czy Olga Tokarczuk wzniesie się jednak ponad podziały polityczne? [OPINIA]
Wielcy pisarze mierzyli się przede wszystkim z własnymi poglądami, a nie cudzymi. To czyniło ich wyjątkowymi i tego wypadałoby życzyć Oldze Tokarczuk.
Z perspektywy publicystyki politycznej to sytuacja nudna, bo do bólu przewidywalna. Czy prezydent Duda powinien był zaprosić Olgę Tokarczuk? Oczywiście, że tak. Czy noblistka przyjdzie do niego? Oczywiste, że nie – ostentacyjnie odmówi. Andrzej Duda jest w sytuacji, w której w każdym z wyborów na koniec zostanie zaatakowany, ale czy pisarka sobie dobrze robi angażując się tak wyraźnie po jednej ze stron konfliktu politycznego? Mam poważne wątpliwości.
Z banami przez świat
Noblistka – czy raczej ktoś kto obsługuje jej konto twitterowe – w ostatnim czasie zasłynęła wielką liczbą "banów", czyli blokad na Twitterze. Taki ban w świecie użytkowników popularnego komunikatora to sygnał: nie lubię cię, wynoś się. Początkowo bany dostawali krytycy twórczości Tokarczuk, a potem wiele osób chwalących ją (np. Rafał Ziemkiewicz czy Sławomir Jastrzębowski), ale kojarzonych choć trochę konserwatywnymi poglądami. Oberwało się nawet Marcinowi Makowskiemu z Wp.pl. Czy te blokady wytyczą losy noblistki? Jej dzisiejsze zachowanie wskazuje, że tak.
Największym zarzutem z jakim w gruncie rzeczy autorka "Prawieku..." się zmaga jest przecież właśnie polityczność przyznanej jej nagrody. "To nie za twórczość, a za krytykowanie Polski i po to, by osłabić rządy PiS tuż przed wyborami jej przyznano" – mówią krytycy nagrody i noblistki. Czym ona odpowiada? Tłumaczy, że "może ta nagroda choć trochę wpłynęła na wynik wyborów w Polsce". Trudno o bardziej dobitne potwierdzenie tych słów.
A za chwilę wybory prezydenckie. Być może brutalniejsze niż wszystkie dotychczasowe. Z perspektywy liberalnych czy lewicowych polityków zaangażowanie Tokarczuk będzie na wagę złota. Trudno jednak znaleźć argumenty jakie korzyści mogłaby ona sama z tego wynieść. Realnie, zaangażowanie tego czy innego pisarza, nawet tak wysoko uhonorowanego, ma śladowy wpływ na wybory polityczne Polaków. A w sytuacji politycznej wojny część Polski, także czytelników, bardzo duża, ją odrzuci, bo uzna za aktywistkę polityczną, a nie osobę, z której talentem czy wyobraźnią warto się zapoznać i zmierzyć.
Wojna z lustrem
Jakie poglądy ma największy żyjący amerykański pisarz Cormac McCarthy? A nieudzielający od lat wywiadów Milan Kundera? Kiedyś jedna z szacownych polskich gazet opublikowała z mieszkającym w Paryżu Czechem wywiad, także na tematy społeczne. Okazał się fałszywką! Z kolei Michael Houellebecq, najmocniejsze europejskie nazwisko, w większym stopniu mierzy się z własnymi poglądami niż cudzymi. Czy nie tak było zresztą z największymi polskimi pisarzami, którzy nieustannie próbowali przewartościować siebie?
Olga Tokarczuk w swoich dotychczasowych wypowiedziach i wyborach jest do bólu przewidywalna. A mogłaby zaskoczyć, tak jak potrafi zaskoczyć jej dużo młodszy kolega po fachu Wojciech Engelking. Zaprezentować pogląd nieoczywisty i nienapisany przez innych. Wznieść się ponad podziały – tak bardzo dzisiaj takich postaci Polacy pragną. Zapisać swoją przyszłość własną czcionką zamiast stać się jednym z identycznych elementów któregoś z konglomeratów politycznych. Wymaga to oczywiście zaakceptowania konfliktów nie tylko z "tymi z tamtej strony", ale z własnym środowiskiem. To rzecz trudna, a jeszcze trudniej zmierzyć się z samym sobą. Ale to – w przypadku literatury – chyba jedna z miar wielkości.