Erytrea
Leżąca nad Morzem Czerwonym i sąsiadująca z Sudanem Erytrea jest nazywana przez obrońców praw człowieka wielkim więzieniem. Od ponad dwóch dekad krajem rządzi Isajas Afewerki. Stoi on również na czele jedynej legalnej w Erytrei partii - Ludowego Frontu na rzecz Demokracji i Sprawiedliwości. W Erytrei nie ma prywatnych mediów, a reżim sprawuje ścisłą kontrolę nad swoimi obywatelami.
Większość mieszkańców żyje w ubóstwie, a międzynarodowe organizacje donoszą o prześladowaniach na tle politycznym czy religijnym. Jedynymi prężnymi instytucjami mają być więziennictwo i wojsko. Za kraty trafia się za najmniejsze przewinienia, a w kamasze można być zakutym z łapanki z ulicy. Nic więc dziwnego, że Erytrea jest często porównywana do Korei Północnej.
Z tym azjatyckim krajem Erytreę łączy jeszcze coś - zamknięcie na świat zewnętrzny. Pozwolenie na wjazd do tego państwa w Roku Afryki jest trudne do otrzymania, za to jego mieszkańcy mają zakaz uciekania z niego. Straż graniczna ma prawo strzelać do swoich rodaków, którzy chcą zbiec z ojczyzny. Mimo to takie ryzyko podejmują każdego miesiąca tysiące Erytrejczyków, którzy nie chcą żyć pod kontrolą opresyjnego reżimu. To właśnie obywatele tego kraju stanowią znaczny procent uchodźców, próbujących dostać się do Europy.
Na zdjęciu: erytrejski uchodźca w Sudanie; 2015 r.