Świat złapał się za głowę. Franciszek nie bez powodu tak mówi o Rosji

Papież Franciszek po raz kolejny wypowiedział się na temat sytuacji wokół wojny w Ukrainie w taki sposób, że wiele osób wyraziło ogromną krytykę. Ponownie pojawiły się głosy, że Głowa Kościoła nie wyraża jasno sprzeciwu wobec agresora jakim jest Rosja. - Perspektywa papieża Franciszka wynika przede wszystkim z postrzegania wojny jako zjawiska z kategorii absolutnego zła, któremu trzeba koniecznie zapobiec. Bez niuansowania, kto w wojnie jest agresorem, kto ofiarą - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Arkadiusz Stempin, watykanista i znawca tematyki papieskiej.

Papież Franciszek
Papież Franciszek
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2022 Franco Origlia

Kontrowersyjne wypowiedzi papieża Franciszka

Papież Franciszek, od początków wojny w Ukrainie, zaskakuje swoimi słowami na temat tego, co dzieje się u naszego wschodniego sąsiada. W ostatnich dniach odniósł się do zamachu na Darię Duginę, córkę Aleksandra Dugina - ideologa Kremla i współpracownika Władimira Putina.

- Myślę o tej biednej dziewczynie, wysadzonej w powietrze z powodu bomby pod siedzeniem samochodu. Niewinni płacą za wojnę, niewinni. Pomyślmy o tej rzeczywistości. I powiedzmy sobie: wojna jest szaleństwem. A ci, którzy zarabiają na wojnie, na handlu bronią, to przestępcy. Oni mordują ludzkość - zaznaczył papież.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pojawiło się wiele krytycznych głosów po wypowiedzi papieża. Zwracano uwagę, że papież ani razu nie wspomniał o niewinnych ofiarach po stronie ukraińskiej. "Rozczarowujące" - tak ambasador Ukrainy w Watykanie Andrij Jurasz określił słowa papieża Franciszka nt. zamachu na Darię Duginę. Dyplomata stwierdził, że nie można w tych samych kategoriach mówić o "agresorze i ofierze".

3 maja, w wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera", papież Franciszek ocenił, że jedną z przyczyn agresji Kremla na Ukrainę mogło być "szczekanie NATO pod drzwiami Rosji". Słowa Ojca Świętego oceniono w Kijowie jako kontrowersyjne i wpisujące się w narrację rosyjskich władz.

Papież Franciszek w orędziu w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego nawiązał do wojny w Ukrainie. - To "Wielkanoc wojny", widzieliśmy zbyt wiele przelewu krwi, zbyt wiele przemocy - powiedział. Papież mówił też o "bezsensownie rozpętanej wojnie".

- Wybierzmy pokój. Przestańmy prężyć muskuły, gdy ludzie cierpią. Proszę, nie przyzwyczajajmy się do wojny, włączmy się wszyscy w wołanie o pokój, z naszych balkonów i na ulicach! Niech rządzący państwami wsłuchają się w wołanie ludu o pokój - apelował Franciszek.

Papież w wielkanocnym orędziu wezwał: "Niech nastanie pokój dla udręczonej Ukrainy, tak ciężko doświadczonej przemocą i zniszczeniami okrutnej, bezsensownie rozpętanej wojny". Nie wskazał jednak, kto jest za to odpowiedzialny.

W kwietniu papież napisał na swoim oficjalnym koncie na Twitterze: "Trzeba płakać na grobach. Nie zależy nam już na młodych? Napawa mnie bólem, to co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!".

Wówczas ponownie pojawiło się wiele krytycznych słów po jego słowach. Komentujący zwracali uwagę, że rozmywa odpowiedzialność, nie wskazując na bezpośrednią winę Rosji i Władimira Putina.

"Zapobieżenie cierpieniu staje się dla niego najsilniejszym impulsem do działania"

- Czy Franciszek jest prorosyjski? Najkrótsza odpowiedź brzmi – nie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Arkadiusz Stempin, watykanista i znawca tematyki papieskiej. I zaznacza, że "w Polsce, choć nie tylko, ale już niekoniecznie już w całym zachodnim świecie, stosunek papieża do wojny Rosji przeciwko Ukrainie, postrzega się krytycznie".

- Perspektywa polska, która de facto pokrywa się i z ukraińską wrażliwością, i z ukraińską racją stanu, nie obowiązuje już we Francji, Włoszech czy na Półwyspie Iberyjskim. Perspektywa papieża Franciszka natomiast wynika przede wszystkim z postrzegania wojny jako zjawiska z kategorii absolutnego zła, któremu trzeba koniecznie zapobiec. Bez niuansowania, kto w wojnie jest agresorem, kto ofiarą - podkreśla.

Ekspert dodaje, że "wystarczy w tym przypadku przywołać Jana Pawła II i jego głośne "nie" wobec wojny (krucjaty) prezydenta G. Busha-juniora w Iraku (2003)". - Liberalna, jeśli nawet nie lewicowa opinia publiczna na Zachodzie okrzyknęła go wtedy "Lwem na Watykanie", który robił, co mógł, by nie dopuścić do wybuchu wojny. Podobnie Pius XII, który nie identyfikował się z najechanymi przez Hitlera Polakami, przynajmniej w takim zakresie, w jakim oczekiwali sami katoliccy Polacy. Zbyt waleczny i domagający się od Piusa XII bardziej wyraźnego wyartykułowania cierpienia Polaków, przebywający w Watykanie kardynał August Hlond musiał w końcu opuścić Wieczne Miasto - wylicza.

- Charytatywna perspektywa papieża Franciszka w kontekście wojny przeciwko Ukrainie obejmuje cierpienie każdego człowieka, zwłaszcza tego stojącego na samym dnie piramidy społecznej. Zapobieżenie cierpieniu staje się dla niego najsilniejszym impulsem do działania. Stąd cierpienie rosyjskiej matki, która na wojnie straciła syna, wszak uczestnika wojny agresywnej, jest identyczne z cierpieniem matki ukraińskiej, opłakującej stratę syna, było, nie było, uczestnika wojny obronnej. Cierpienie ludzkie, najbardziej powszechną kategorię ludzkiego doświadczenia, traktuje papież jako uniwersalne - wyjaśnia ekspert.

"Czy Putin może być zbawiony?"

Arkadiusz Stempin zaznacza: - Dla Franciszka, poruszającego się po parkiecie teologii, czy doktryny kościoła, dopuszczalne jest też pytanie, które nam złowieszczo brzęczy w uszach: "Czy Putin może być zbawiony?".

- Tak, może, o ile się nawróci i będzie żałował za grzechy. Tak chce logika chrześcijańska, upatrująca swojego praźródła w chrystusowym wybaczeniu łotrowi na krzyży. Radykalność wymiaru przebaczenia w religii chrześcijańskiej decydowała w epoce późnorzymskiej o jej rewolucyjności i demokratyczności , zyskując powszechną aprobatę wśród mas mieszkańców imperium. Finalnie natomiast zadecydował o triumfalnym pochodzie nowej religii, po tym, kiedy jak radykalna sekta żydowska upadła w Palestynie - dodaje ekspert.

Jak podkreśla, "osobista postawa papieża Franciszka wobec Rosji i konfliktu na Ukrainie pokrywa się przy okazji z postawą Watykanu, gdyż dyplomacja watykańska, już z całkiem innych motywów, (niż te które przyświecają papieżowi), stara się nie podgrzewać konfliktowej atmosfery z Putinem".

- Dla watykańskich dyplomatów, którzy kierują się polityczną racją stanu, kluczowe pozostaje porozumienie z kościołem prawosławnym. Na horyzoncie jawi się wszak zakończenie schizmy roku 1054. Postępy w dialogu między obydwoma kościołami poczyniono zwłaszcza po śmierci polskiego papieża, który w Rosji nie za bardzo był lubiany, skoro zainstalował tam katolicką hierarchię kościelną. Franciszek, który wprawdzie jest monarchicznym władcą, to jednak jego realna siła opiera się na lojalności pretorianów. A jak wiadomo, otoczony jest papież we własnym mateczniku przez wrogich mu tradycjonalistów i konserwatystów - mówi.

I - jak zauważa - "papież musi z nimi iść na kompromisy". - Już choćby dlatego, by nie dopuścić do schizmy w łonie kościoła katolickiego. Stąd, jeśli do końca nie podziela perspektywy własnej (watykańskiej) dyplomacji, to się jej też nie przeciwstawia. A ta dążąc do dialogu z rosyjskim prawosławiem, przymyka na wiele oczy. Jej celem pozostaje zakończenie wojny, co jak wiadomo, już z optyki ukraińskiej nie jest oczywiste. Istnieje uzasadniona obawa, ze Putin zawieszenie zmagań wykorzysta do przygotowania nowej ofensywy - wyjaśnia.

"Niektórych wypowiedzi nie da się obronić na gruncie teologii"

- Jednak przy uwzględnieniu osobistej, charytatywno-humanitarnej perspektywy papieża Franciszka, w której stara się być orędownikiem wszystkich nieszczęśników, a nawet biorąc pod uwagę perspektywę teologiczną, niektórych wypowiedzi nie da się obronić na gruncie teologii. W oświadczeniu o "szczekaniu NATO przez bramami Rosji" dał upust swojemu antyamerykanizmowi, w którym ryczałtowo, niejako a’priori NATO utożsamia ze złem. Efekt socjalizacji w Ameryce Południowej, która, dla USA długo była "szynką nabijaną na widelec", jak to stwierdził XIX- wieczny dyplomata - dodaje.

I podkreśla, że papież "w efekcie stąpa po cienkiej linie, między uniwersalnym doświadczeniem ludzkiego cierpienia, bez różnicowania na sprawiedliwość mierzoną optyką polityka, a watykańską racją stanu". - Co powoduje, że w Polsce wielu katolikom nóż się w kieszeni otwiera - zaznacza.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie