"Ja do pana marszałka, choć uciekł". Spięcie z Suskim w Sejmie
Nie spada temperatura sejmowej debaty wokół projektu uchwały dotyczącej mediów publicznych. Poseł PiS Marek Suski zarzucił marszałkowi Szymonowi Hołowni, że firmuje "kapturową decyzję" o ograniczeniu możliwości zadawania pytań. - Widocznie ta debata jest wam nie na rękę, skoro boicie się zadawania pytań - grzmiał.
We wtorek grupa posłów KO, Polski 2050-TD, Lewicy, PSL-TD wniosła projekt uchwały ws. przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. W popołudniowym głosowaniu posłowie zdecydowali o niezwłocznym przejściu do drugiego czytania projektu, bez odsyłania go do komisji, o co wnioskowały KO i Polska 2050-TD.
Projekt uchwały i szybkość jej procedowania w Sejmie budzi oburzenie posłów PiS, którzy co rusz dawali temu wyraz w toku obrad. Po gniewnych tyradach m.in. Przemysława Czarnka i Joanny Lichockiej, głos w tej sprawie zabrał również Marek Suski.
"Kapturowa decyzja"
- Zwracam się z wnioskiem formalnym w sprawie sposobu prowadzenia obrad. Chodzi o to, że pan marszałek na konwencie powiedział, że nie będzie można zadawać pytań w debacie nad tym punktem w drugim czytaniu. A jednocześnie, jak słyszałem, jak pan marszałek został marszałkiem, to mówił o otwartości, o dyskusji, o możliwości zadawania pytań, że to nie będzie skrępowane. A jednocześnie tutaj jedno z kół zgłosiło chęć zadania pytania i nie otrzymało tej możliwości - stwierdził poseł PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- A jednocześnie pan marszałek powiedział, że wynika to z arytmetyki. Otóż nie wynika to arytmetyki, tylko z decyzji marszałka, który prowadzi obrady Sejmu. I wy, na posiedzeniu prezydium, bez naszego udziału ani zgody, podjęliście kapturową decyzję o tym, że nie ma pytań i jest 40 pytań. Nigdy czegoś takiego nie było - stwierdził Suski.
Dalej poseł mówił, że "chociaż marszałek Sejmu uciekł", to złożył do niego wniosek. - Ja do pana marszałka zgłaszam prośbę, żeby nie umożliwiał debaty i nie łamał swoich zobowiązań, które tu solennie składał przed Wysoką Izbą i przed narodem, że będzie teraz demokratycznie i będzie można dywagować. Widocznie ta debata jest wam nie na rękę, skoro boicie się zadawania pytań - oskarżał polityk PiS.
- I jeszcze tutaj była mowa o propagandzie PRL. Tak rzeczywiście, ona ma pewne walory stałości. Niektórzy z was nadal wierzą w tą propagandę PRL - grzmiał, zwracając do posłów koalicji.
Wielichowska ripostuje
Gdy Suski próbował wrócić na swoje miejsce, przywołała go prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska. - Po pierwsze, pan marszałek nigdzie nie uciekł. Obrady prowadzi Monika Wielichowska - zwróciła się do Suskiego.
- Można to różnie to nazywać. Ja nazywam to ucieczką - odpowiedział jej z półuśmiechem Suski.
- Po drugie, korzystam z artykułu 182., w myśl którego marszałek prowadzący obrady może dopuścić, ale nie musi, do pytań. Korzystam ze swojego uprawnienia - powiedziała Wielichowska, zamykając dyskusję z posłem PiS.