Strzał w kamerę był niecelny. Rolnik Dmytro pomógł ustalić, kto zjada zboże skradzione przez Rosjan

Przyjechały dwa wozy opancerzone, w sumie 30 osób. Gdy żołnierze dostrzegli kamerę monitoringu, strzelili do niej, ale niecelnie - tak rolnik Dmytro z okupowanej wsi w Ukrainie relacjonował dziennikarzom BBC kradzież zboża ze swojego gospodarstwa. Rosjanie ukradli mu także ciężarówki do przewozu ziarna. Były w nich nadajniki GPS. Dzięki nim oraz zdjęciom satelitarnym wyśledzono, że zboże trafia do Syrii, ale także do portów w Turcji - kraju członkowskiego NATO.

Ukraina. Rosjanie ograbiają jedno z gospodartw rolnych
Ukraina. Rosjanie ograbiają jedno z gospodartw rolnych
Źródło zdjęć: © Telegram | Anatolij Sirkin
Tomasz Molga

Skandal, który opisuje BBC dowodzi, jak cyniczną politykę prowadzi Turcja. Niedawno proponowali, że pomogą w negocjacjach z Rosją przy odblokowaniu portu w Odessie. Oferowali się także jako pośrednicy w handlu ukraińskim zbożem. Materiał dowodzi, że oprócz pięknych słów kupują skradzione zboże w Ukrainie i sprzedają z fałszywymi dokumentami.

Tak Rosja kradnie zboże

Kamery nagrały akcje kradzieży i załadunku zboża. Według wskazań GPS ciężarówki dotarły do magazynów zbożowych w centrum okupowanego Krymu (na dachu oznaczono je literą Z - symbolem inwazji). Magazyn sąsiaduje z linią kolejową. Na rampie czekały już wagony, na które przeładowuje się zboże. Konwój aut był długi na 5 km. Drogą kolejową zboże dociera do portów w Sewastopolu lub Kerczu. Tu kończy się trop ziarna z gospodarstwa rolnika Dmytro.

Stamtąd ziarno odbierają rosyjskie statki. Odtąd droga na świat dla kradzionego towaru staje otworem. Kapitanowie dla zmylenia tropu najpierw kręcą się przy Cieśninie Kerczeńskiej, następnie wyłączają pokładowe transpondery, znikając na kilka dni z serwisów pokazujących na żywo ruch na morzu. Odnajdują się dopiero kilkaset kilometrów dalej, zgłaszając małe zanurzenie, co ma świadczyć, że nie płyną z dużym ładunkiem.

Sewastopol na Krymie. Rosjanie ładują skradzione zboże na statek. Za kilka dni ruszy w rejs do Turcji
Sewastopol na Krymie. Rosjanie ładują skradzione zboże na statek. Za kilka dni ruszy w rejs do Turcji© Maxar Technologies | Maxar

Na przykład w maju taki szlak pokonały m.in. trzy jednostki: rosyjskie Matros Pozynicz i Sormowskij 48 oraz syryjska Finikia. Dzięki zdjęciom satelitarnym amerykańskiej firmy Maxar wiadomo, że wspomniane jednostki zawinęły do tureckich portów: Samsun, Karasu oraz Iskenderun oraz do Latakii (Syria).

"Taka jest polityka, Turcja gra na dwie strony"

Już 8 czerwca identyczny mechanizm ujawnił w ukraińskich mediach Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy w Turcji. Zarzucił Turkom, że kupują zboże ukradzione przez Rosjan z terenów okupowanego Chersonia. Tyle że ma ono podrobione dokumenty i rzekomo pochodzi z rosyjskiego Krasonodaru. Zagroził, że firmy uczestniczące w transakcjach będą objęte sankcjami.

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu we własnych mediach odbił piłeczkę, że takie zarzuty już badano, ale jak dotąd nie ma na to dowodów. - Widzieliśmy, że portem wyjścia statków i miejscem pochodzenia towarów jest Rosja - oświadczył, powołując na dokumenty przewozowe.

- Aby ukrócić taki proceder należałoby wprowadzić międzynarodowe kontrole na wodach Morza Czarnego. Wątpię, by tak się stało. Rządy krajów, które mogłyby prowadzić takie kontrole, same boją się milionów głodnych migrantów, którzy mogą ruszyć z Afryki do Europy - mówi WP Jerzy Marek Nowakowski, były dyplomata, ambasador RP w Łotwie i Armenii. - Europa wie, ale woli przymknąć oko. Kalkuluje, iż lepiej jest, aby to zboże jakoś się wydostało z Ukrainy. To przykre, ale tak cyniczna jest polityka - komentuje.

Zdaniem rozmówcy sprawa pokazuje, że w konflikcie ukraińskim Turcja gra na dwa fronty. Oferuje pomoc Ukrainie, a zarazem utrzymuje dobre relacje z Rosją. - Mają swoje wielkie interesy polityczne w regionie i są mamieni przez Rosjan, że dzięki utrzymaniu współpracy zagwarantują sobie uprzywilejowaną pozycję. Przecież w tej chwili tureckie hotele są pełne Rosjan, którzy nie mają innych kierunków wyjazdów na wczasy - mówi dalej Jerzy Maria Nowakowski.

Grabież trwa. Żywność bronią Putina

Według ukraińskiego przedsiębiorcy Anatolija Sirkina z okupowanych terenów Ukrainy Rosjanie wywożą łupy w takich ilościach, że ciężarówki tworzą kilometrowe korki na granicy pomiędzy obwodem Chersońskim a Krymem. - Służby są tym zajęte do tego stopnia, że na posterunkach granicznych nie ma przeszkód w podróżowaniu dla pojedynczych ludzi - relacjonował na Telegramie przedsiębiorca.

Na początku czerwca prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że Rosja blokuje eksport 25 mln ton zboża z krajowych magazynów. Po tegorocznych żniwach zboża może być już 75 mln ton. Według ekspertów blokada grozi wzrostem cen na światowych rynkach i niedoborem żywności w krajach Afryki.

- Przed wojną dwie trzecie eksportu z Ukrainy podróżowało drogą morską. W ten sposób eksportowano 99 proc. zbóż, 91 proc. olei roślinnych i 70 proc. rud żelaza. Problem polega na tym, że nie da się szybko znaleźć alternatywnych dróg eksportu - mówił w rozmowie z portalem money.pl Sławomir Matuszak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Poprzez blokadę Rosja chce wyniszczyć ukraińską gospodarkę. Na początku czerwca Władimir Putin oświadczył, że to Rosja dostarczy 50 mln ton zboża do najbiedniejszych krajów afrykańskich i na Bliski Wschód. - Istnieje 5-6 opcji eksportu ukraińskiego zboża, niech władze Kijowa same zdecydują, jak to zrobić. Ewentualny głód w najbiedniejszych krajach będzie całkowicie spoczywał na sumieniu amerykańskiej i europejskiej biurokracji - powiedział.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaniezboże z ukrainy
Wybrane dla Ciebie